piątek, 30 stycznia 2009

"Po zmierzchu" Haruki Murakami


Wyobraźcie sobie, że pod mikroskopem, zamiast kolonii bakterii, macie wielkie japońskie miasto. Jest noc. W małym zbliżeniu metropolia wygląda jak żywy organizm. Przyjrzyjmy jej się bliżej. Powiększamy obraz, powiększamy, widzimy restaurację Denny's, jakieś postaci, coś mówią... i nagle jesteśmy w powieści Murakamiego "Po zmierzchu". To moje pierwsze spotkanie z prozą Japończyka i choć, jak wieść gminna niesie, jest to dziełko stosunkowo słabe, na pewno nie ostatnie.
Tematyka, dla mnie, mieszkańca małej wioski, w której nie ma całodobowych knajp, a nocne życie kończy się o 22.00, jest cokolwiek obca. Oto autor pokazuje nam kilka "sów", ludzi, którzy z takich czy innych względów spać nie mogą, bądź nie chcą. Łączy ich przypadkowymi związkami, wciąga w rozmowy i to właśnie z tych, czasem przedziwnie szczerych, rozmów dowiadujemy się czegoś o tych, dość przypadkowych, bohaterach. O Mari, która nie mogąc znieść ciężkiej, domowej atmosfery, wybiera nocne przesiadywanie w knajpach. O jej siostrze Eri, dotkniętej tajemniczym, trwającym już dwa miesiące, snem. O Takahasim, osieroconym puzoniście, Kaouru, zarządzającej love hotelem i jej pracownicach, czy Shirakawie, informatyku o sadystycznych skłonnościach.
"Po zmierzchu", przypomina nocny spacer po mieście, z tą jednak różnicą, że jako "punkt widzenia", w który za namową pana Haruki się zmieniamy, możemy pójść za napotkanymi przechodniami i, niewidoczni, dowiedzieć się co gna ich po ulicach, o tak nieludzkiej porze. Książka, przez swą konstrukcję, przypomina gotowy scenariusz i chętnie bym zobaczył anime nakręcone na jego kanwie. Z drugiej strony, jest to książka dość nierówna, w której błahy, nic nie wnoszący, dialog, spotyka się z rozmowami podszytymi filozofią. W której wielość wątków zmierza do otwartego zakończenia, przez co, jak mawiają młodzi ludzie, nie do końca wiadomo "o co kaman".
Dam japońskiemu autorowi kredyt zaufania, bo skoro spodobała mi się rzecz słaba, to czegoż spodziewać się po tych lepszych. No właśnie, może niczego, bo oczekiwania zamienią się w rozczarowanie? :D

9 komentarzy:

  1. A co ci zrobiła ta książka?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się nie sugerowałam opiniami innych. "Po zmierzchu" było moim 3 spotkaniem z H. M. I mnie się podobało. Nie wymagam od każdego utworu, aby dorównywał kunsztem tym znakomitym. Ważne dla mnie było, że pewien smaczek charakterystyczny tylko dla H.M. znalazłam i tu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mi zrobiła? Sfilmowała mi się w głowie, a właściwie zanimowała (czy jest takie słowo?).

    OdpowiedzUsuń
  4. Oho, czyli jesteś w tym drugim obozie ;) Mnie "Po zmierzchu" zawiodło, choć samo w sobie nie było słabe - po prostu Murakami przyzwyczaił mnie do czegoś innego. Ciekawa jestem Twoich wrażeń z lektury innych jego książek :)
    Co do filmu/anime to też z chęcią bym obejrzała. Zgadzam się, że książka przypomina scenariusz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, anime na podstawie tej książki to świetny pomysł, aż się prosi.

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja uwielbiam Murakamiego za wszystkie powieści, opowiadania... "Po zmierzchu" nie powala na kolana, ale szybko się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja dopiero swoją przygodę z Murakamim zaczęłam . Co za STYL, chciałoby się westchnąć. Wciągające totalnie. Na razie nie mogę oderwać ocząt od ,,Kroniki ..." , ale już postanowiłam sobie , że przeczytam wszytsko , co wyszło spod jego pióra.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak się zbieram do napisania więcej, zaraz mi post ucieknie ze strony.
    Nie czytałan "Po zmierzchu", ale z opisu zdaje mi się podobny do filmu "Między słowami" Zofii Coppoli (oglądałeś?). Taki niby o niczym, a pełen treści, nieuchwytnej, nieokreślonej, a nie mniej ważnej niż prawdy i dogmaty. Ale to ma każda książka Murakamiego, jedna bardziej, druga mniej.
    Poczytasz więcej tego autora, odkryjesz, że jego świat składa się z drobiazgów, które starannie opisuje (Burzyn doszedł do wniosku, że to nerwica natręctw) - to jakby wizytówka jego prozy. I ten lekki element baśniowości, czasem silniej obecny w którymś dziele - to są te bardziej przeze mnie lubiane i polecane - który całość prozy lekko podnosi do góry: wciąż stoisz na ziemi, ale jednak na palcach, samych koniuszkach.
    To są "Przygoda z owcą" i "Kronika ptaka nakręcacza" - te odcisnęły stempelek na pamięci, reszta zlewa się w jedno, jeden ciąg prozy Murakamiego.
    ps. Odszukaj sobie w wolnym czasie wypowiedzi Burzyna na forum, polecam, koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tu autor przenosi nas wprost do tego alterświata obok. Na drugą stronę lustra. Z tym, że mnie to trąciło japońskim horrorem :) Popróbuję jeszcze Harukiego, ale później.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."