wtorek, 17 lutego 2009

"Taka piękna żałoba" Bohumil Hrabal


Zima, kominek i starszy człowiek siedzący w bujanym fotelu i ze swadą opowiadający magiczne historie. Wokół niego wianuszek słuchaczy, a wśród nich ja. Zasłuchany. Z niedowierzaniem przyjmujący niesamowite, ze śmiechem - śmieszne, a z zadumą - smutne, wątki tychże opowieści. Tak wyobrażam sobie słuchanie Hrabala. Tyle tylko, że w "Takiej ładnej żałobie" zamiast staruszka, mamy młodziutkiego narratora, ucznia szkoły powszechnej, a zamiast kominka, czeski Nymburk, który jest miejscem akcji. Ale mnie to nie przeszkadza, bo zasłuchanie i cała reszta pozostają bez zmian.
Autor w przedmowie pisze: "I tak oto w tych opowiadaniach zatrzymałem piękne obrazy, które nie starzeją się wraz ze mną: w książce tej pozostaję niezmiennie chłopczykiem w marynarskim ubranku (...)". Tak jest rzeczywiście. Z dziecięcym zadziwieniem i ciekawością świata, z niczym nie skażonym zmysłem obserwacji, bez ograniczeń jakie narzuca wiek dojrzały, snuje mały chłopiec historię swojego dzieciństwa. A jest to historia porywająca.
Oto przedwojenne Czechy, a w nich browar, a w browarze rodzina. Tatuś co tydzień rozbierający silnik motocykla marki "Orion", mamusia, która jest aktorką miejscowego teatrzyku i nasz narrator, który pisząc nadobowiązkowe wypracowania, przybliża nam miejsca i ludzi. A korowód postaci jest barwny i oszałamiający: stryjaszek Pepi, pierwszy kobieciarz w miasteczku, ksiądz dziekan, który na ścierce trzymanej w zębach podnosi dwie kuchareczki, czy miewający ataki furii, chrzestny Zeleny, potrafiący ze złości odrąbać sobie dłoń. No i historie, zawarte w 23 krótkich rozdziałach, a każda kolejna równie wciągająca jak poprzednie.
Świetna to książka. Rewelacyjnie poprawiająca humor (czytając ją o piątej rano mało się nie udusiłem, by nie pobudzić domowników rechotem, który rwał się z gardła), przywołująca wspomnienia z własnego, może nie tak bujnego, dzieciństwa i przybliżająca międzywojenne życie na południe od granicy. Po prostu bomba!

8 komentarzy:

  1. Poczułam się jak najbardziej zachęcona. Polowanie na Hrabala czas zacząć. Darz Bór

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchałam sobie Hrabala (angielskiego króla) w wykonaniu Kaczora i miałam dokładnie to samo skojarzenie z gawędą.

    Zachęcam!

    OdpowiedzUsuń
  3. To miłe, że młode pokolenie odkrywa Hrabala. Niezmierna to radość dla innych, nieco starszych miłośników czeskiej literatury. Należy jednak zwrócić baczną uwagę na to, że Hrabal "dobrym dziaduniem" nie był, w książkach jego obraz jest wesoły, rubaszny, ale z biegiem czasu wzrasta w jego powieściach przeróbkach ton rozgoryczenia, rozczarowania, samotności alkoholika, który niczego już nie jest pewien i tylko trzepie się nad cięższą z dnia na dzień własną samotnością. Zachęcam do lektury wszystkich jego próz, jest tego sporo, dzięki temu, że pisarz uprawiał tzw. kolaż literacki, który w jego przypadku przybierał formę częstych przeróbek - tak było w przypadku Kaina (opowiadania egzystencjalnego) z lat sześćdziesiątych, które następnie przerobił na Legendę o Kainie, aby wreszcie na koniec na zamówienie reżysera Jerzego Menzla zrobić z tego nowelkę Pociągi pod specjalnym nadzorem, które stały się kanwą do scenariusza filmu pod tym samym tytułem. Filmu oskarowego - przypomnę na marginesie!
    Polecam Hrabala, który zawsze jest jak szkatułka z pamiątkami z dzieciństwa o podwójnym dnie, ta podwójność, inaczej niejednoznaczność - dodaje Hrabalowi szczególnego uroku - do dzieła!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje odczucia po lekturze tej książki były dokładnie takie same. Hrabal jest piękny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Martin Ruth Dzięki za zaliczenie do młodego pokolenia. Ja na tego zgorzkniałego Hrabala nie trafiłem i szczerze pisząc, nie wiem czy trafić chciałbym. Zacząłem przygodę z nim od "Aferzystów", których nie zmogłem. Całe szczęście potem było "Obsługiwałem ...". Ta książka otworzyła przede mną wrota hrabalowych opowieści i chwała jej za to :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tak, jak się okazuje to nie takie młode pokolenie Pan już reprezentuje :)
    Ale Hrabala można czytać na wiele sposobów, wówczas można tylko jedną stronę mocy dostrzegać :)
    Na poważnie, to myślę nie czytał Pan wielu smutnych jego książek, zresztą Krasosmutneni też nie jest zbiorem śmiesznych i infantylnynie-naiwnych opowiastek, mamy tu Hrabala, który się kołacze po wspomnieniach, po miejscach, których już nie ma i ludziach, którzy odeszli, nic nie koi jego tęsknoty, samotności, nawet ów śmiech przez łzy. taki jest Hrabal, czy czytelnik tego chce czy nie. Jedyna radość to cierpkie wspomnienie tego co się skończyło i odeszło, nawet w Obsługiwałem angielskiego... Hrabal zwyczajnie ma szczęście do dobrych reżyserów i aktorów, filmy ożywiają jego bohaterów, jego historie, ale film to też tylko zamknięta formuła, często wykoślawia tekst literacki na bazie którego powstaje.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Sieci nie ma Panów, a już szczególnie na Śmieciuszku - Bazyl jestem :)
    Ależ ja widzę tą melancholię, ten żal, za tym co odeszło. Za matką, która nie była i już nie będzie taka, jaką by się chciało. Za rzeźnikiem Waszyczką, którego zabrała wojenna zawierucha. I za setką innych czasem błahych, czasem ważnych spraw, które utkwiły na dnie pamięci. Hrabal - infantylny? Nigdy! Bo np. choć zaśmiewałem się z dialogów małżeńskich chrzestnych narratora, to równocześnie zdawałem sobie sprawę, co tkwiło pod nimi. A tam tkwił smutek związku z cholerykiem.
    PS. Jednak, gdy zostawimy w spokoju "drugie dno", to, przynajmniej moim zdaniem, Hrabal jest świetnym remedium na smutek właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Hrabala! A stryjaszek Pepin to postać, którą chyba każdy pokocha i co ważne, zapamięta ;) Taka hrabalowa reinterpretacja Szwejka, prawda? Tylko, że o ile Szwejka nie trawię, to Pepina wręcz przeciwnie:)
    Ten gaduła pojawia się też w "Postrzyżynach" - kontynuacji "Takiej pięknej żałoby". Albo "Taka piękna żałoba " jest kontynuacją "Postrzyżyn"? Nie pamiętam. Grunt, że jedno i drugie świetne.
    Polecam też "Obsługiwałem angielskiego króla".

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."