Zanim zacząłem lekturę "Śniegu", noblisty Orhana Pamuka, zadałem sobie pytanie: "Z czym kojarzy ci się Turcja?". Pierwsze skojarzenie - guma "Turbo", drugie - jeansy "piramidy". Obydwa, to efekt bliskiej znajomości z kumplem, którego ojciec jeździł, na przełomie lat 80-tych i 90-tych, do tego egzotycznego Eldorado, skąd przywiózł, pierwszy w wiosce, magnetowid (Sony, cztery głowice, słowem - fura). Potem sięgnąłęm do wiedzy szkolnej i przypomniałem sobie kemalistowską rewolucję, która miała zbliżyć Turcję do Europy, a jedynie pogłębiła i tak już liczne antagonizmy. Uzbrojony w podstawy, zagłębiłem się w karty powieści.
Do Karsu, małego anatolijskego miasteczka, przybywa Ka, poeta, który na skutek zbiegu okoliczności wyemigrował przed laty do Niemiec i tam uzyskuje, choć z polityką miał niewiele wspólnego, status uchodźcy politycznego. Do Karsu gna go wspomnienie młodzieńczej miłości, a niejako przy okazji dostaje zlecenie, od pewnej stambulskiej gazety, na artykuł dotyczący samobójstw karskich dziewcząt w chustach. To niewinne z pozoru zadanie będzie początkiem całej lawiny wydarzeń, które mają nam przedstawić problemy współczesnej Turcji. Kars bowiem, odcięty od świata przez tytułowy śnieg, jest miniaturowym obrazem Turcji i jej mieszkańców.
Pamuk podjął w "Śniegu" próbę ukazania wszystkich bolączek dziwnego kraju leżącego na granicy dwóch światów: Wschodu, ku którego tradycji, wbrew nakazom Atatürka wraca część (biedniejsza) społeczeństwa oraz Zachodu, który dla reszty jest uosobieniem cywilizacyjnego szczytu. Te bolączki to: bieda, bezrobocie, konflikt państwo - islam, problemy narodowościowe i wiele, wiele innych. I niestety jest ich tak dużo, że czytelnik czuje się w pewnym momencie zagubiony i przytłoczony. Jak coś jest o wszystkim, to jest o ...?
Minusem była dla mnie również postać głównego bohatera. Ka, człowiek brzydzący się własnym imieniem, bezpaństwowiec, który już nie przynależy do miejsca urodzenia, a jeszcze - do miejsca zamieszkania. Nie mogący się zdecydować na to kim jest i co powinien robić. Człowiek bez kręgosłupa. Mamlas - to słowo, z jednej z przeczytanych opinii, najlepiej go chyba charakteryzuje.
Co chciał osiągnąć autor? Najlepiej chyba, podsumowuje zasadność lektury "Śniegu" dwa cytaty: "Będą chcieli uwierzyć, że jesteśmy pocieszni i mili i że moga nas zrozumieć i polubić. Tylko po to, żeby upewnić się, że sami są mądrzy, dobrzy i cywilizowani. Ale jeśli przytoczysz moje słowa, zaczną mieć wątpliwości" i "Nikt nie może nas zrozumieć z oddali.". Czyli co? Czytaj, czytaj a i tak nie zgłębisz duszy naszej? Nie lubię takich gierek i przelewania własnych wątpliwości na odbiorcę. Niemniej jednak do prozy Pamuka wrócę, bo coś w niej jest.
Pamuka czytałam, "Czerwień". Trzeba się było przyzwyczaić do jego stylu...
OdpowiedzUsuń