czwartek, 28 maja 2009

"Cesarz" Ryszard Kapuściński


Kiedyś, kiedy człowiek był młody i głupi (czyt. w podstawówce), śmieszyły go dowcipy o słomkach - śpiworach, wysyłanych przez kraje rozwinięte do Etiopii. Kiedy przyszła kolej na młodocianą ciekawość świata, nabywane informacje wymazywały echa tego gówniarskiego śmiechu. Kolejnym krokiem na drodze do zrozumienia nieszczęścia, jakie spotkało, po II wojnie światowej, ten biedny, afrykański kraj, była lektura "Cesarza", autorstwa mistrza reportażu, Ryszarda Kapuścińskiego.
Pan Ryszard przybywa do Etiopii już po sukcesie wojskowego puczu, którego skutkiem była detronizacja cesarza Haile Selassie I. Przy pomocy dawnych znajomych, odnajduje kolejnych, ukrywających się przed nową władzą, członków dworskiej kamaryli i z ich relacji buduje obraz absolutyzmu i absurdów wewnątrzpałacowego życia, skupionego wokół Króla Królów. Z kolejnych opowieści, oczadzonych tytułową postacią, i dla ich bezpieczeństwa ukrytych pod inicjałami, dworaków, wyłania się obraz kraju, w którym z jednej strony ludzie giną śmiercią głodową, z drugiej, członkowie rozbuchanej pałacowej administracji żyją ponad stan. Gdzie korupcja i wyzysk najbiedniejszych, nie są czymś potępianym, a wręcz pochwalanym przez władcę. Gdzie klęska suszy zabija tysiące dzieci i dorosłych, gdy tymczasem jeden z pomniejszych mistrzów ceremoniału, atłasową ściereczką wyciera zgromadzonym na przemówieniu dygnitarzom, osikane przez cesarskiego pieska, buty. Co jednak najstraszniejsze, żaden z przepytywanych nie widzi w swych słowach nic zdrożnego. Ot, przykład: "Nastawała susza i ziemia wysychała, bydło padało, chłopi umierali - zwyczajny, zgodny z prawami natury i odwieczny porządek rzeczy. Z powodu tej odwieczności, normalności, żaden z notabli nie ośmieliłby się zaprzątać uwagi jaśnie wielmożnego pana tym, że w jego prowincji ktoś tam umarł z głodu."
Sam autor pisze o swym dziele: "Mnie chodziło o to, żeby to była książka o mechanizmach władzy dyktatorskiej. I żeby to była książka o tym, jak udział we władzy demoralizuje, deprawuje i wykrzywia. W "Cesarzu" ten cesarz właściwie się nie pojawia. To jest książka o ludziach dworu, o tym jak dwór tworzy dyktaturę" i rzeczywiście tekst ten, w swej niespotykanej formie, z urzekającą, choć czasem także drażniącą, poetyką, tę rolę spełnia.
I długo by tu się jeszcze rozwodzić, ale po co? Wypożyczać, kupować, czytać!

9 komentarzy:

  1. Wielbię wszystkie jego książki.
    Cesarz - genialna.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. mary Na pl.rec.ksiazki TRad zwrócił mi uwagę, że "Cesarz" to nie do końca reportaż, ale w dużej części fikcja. Na dowód dostałem ten link - http://www.richardwebster.net/johnryle.html

    OdpowiedzUsuń
  3. bazyl
    no ponoc to prawda. Tez tak slyszalam.
    Mimo to stworzyc fikcje trzeba tez potrafic i miec jakies podstawy prawdy. W kazdym razie Kapuscinski jest moim guru :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Cesarz" mi się nie spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnes A mnie owszem i tylko szkoda, że jednak z literaturą faktu ma, jak się okazuje, niewiele wspólnego. A jej alegoryczność jakby mnie niespecjalnie ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Alegoryczność odkryłam sto lat później i to dzięki innej książce (ach ta moja niedomyślność). Sama czysta, sucha książka - nie porwała mnie, nic a nic.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Cesarz" jest genialny. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo chcę przeczytać tę książkę, choć trochę zniechęca mnie fakt, że jednak nie do końca jest to reportaż. Trochę ta książka wprowadza czytelnika w błąd...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Cesarz" to mistrzostwo! Ale Kapuściński ma następców. O jednym z nich - Wojciechu Tochmanie - piszę u siebie: reader.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."