
Książka składa się z czterech historii opowiadanych przez narratora i rozgrywających się w różnych zakątkach globu. Razem z tytułowym bohaterem odwiedzimy m.in. Borneo, Australię, "Złoty trójkąt" czy Indonezję i poznamy kilka egzotycznych postaci. "Tuan" to baaaardzo męska proza. Z jednej strony mamy twardziela - mściciela, który realizuje swą vendettę, w imię pewnego specyficznego kodeksu honorowego, wyznawanego przez prawdziwych machos (dwie pierwsze gawędy), z drugiej - miłośnika Przygody, który rzuca wyzwanie klątwom i samej Śmierci (dwie kolejne). A poza tym jest w książce wszystko to z czego Zykë słynie: panienki się pieprzy (koniecznie przez kilka godzin), alkohol się pije (koniecznie najmocniejszy i wiaderkami), prochów się nie unika (acz wie się kiedy przestać), a jak już nie ma wyjścia, to gra się z przyjacielem w rosyjską ruletkę (koniecznie przy pomocy Magnum).
Czyta się szybko, acz w moim wieku już bez tych wypieków na twarzy, które towarzyszyły w podstawówce lekturze "Złota" czy "Sahary". Choć całość przypomina miks Rambo, Indiany Jonesa i postaci z Hemingwaya, to jednak gdzieś tam spod wielkiego neonu "Ja - Prawdziwy Mężczyzna" przebija okno na świat, w którym widzimy biedę Laotańczyków, uprzedzenia wobec rdzennych mieszkańców Australii, problem grabieży dzieł sztuki i wiele innych rzeczy, o których Tuan nie mówi wprost, ale które są w tekście. Trzeba je tylko wyłowić.
W moich oczach, gorszy od wcześniejszych książek Cizi, "Tuan" nie wciąga już tak bardzo. I nie pomaga tu fakt niezbyt starannego wydania. Z pustymi kartkami między rozdziałami, brakiem justowania linii oraz odnośników w słowniczku (choć może autor nie dopisał) i literówkami. Niemniej czekam na wydanie kolejnych, ze starszych książek, tego pisarza.
Nie czytałam jeszcze, ale zamierzam, albowiem lubię poprzednie. Tyle że faktycznie, wiek czytającego może się nałożyć na odbiór, czego się obawiam.
OdpowiedzUsuń