wtorek, 23 marca 2010

"13 dzielnica - Ultimatum" reż. Patrick Alessandrin


Macie tak, że choć podskórnie przeczuwacie bliskie spotkanie z kichą stulecia, to jednak, mimo ostrzeżeń instynktu i głosu w głowie mówiącego: "Chłopie, masz 35 lat, 1,5 straconej godziny, to już nie to samo, co wtedy gdy byłeś piętnastolatkiem.", lecicie do tacki DVD i wkładacie płytę z filmem? Jeśli nie macie, to gratulować rozsądku, którego mnie brakło w chwili, kiedy zdecydowałem się na obejrzenie sequela filmu "Dzielnica 13" z dopiskiem "Ultimatum". Z drugiej strony chciałbym na swoje usprawiedliwienie dodać, że bardzo, ale to baaardzo, lubię oglądać parkour*, a przecież występujący w filmie David Belle, to twórca tej efektownej sztuki przemieszczania, więc można by się spodziewać ...
Jednak jeden pościg, w którym Leito (Belle) pokazuje pazur, to za mało by uratować to coś, napisane i wyprodukowane przez francuskiego mistrza rozpierduchy, Luca Bessona. Sąg drewna opałowego zaprezentowałby wyższy poziom aktorstwa niż odtwórcy głównych ról. Na dodatek kapitan Tomaso (Cyril Raffaelli), podpieprzył, przepraszam, Jackie Chanowi, pomysł na walkę z użyciem cennego przedmiotu. Tyle tylko, że o ile pierwowzór w takich akcjach bawi, tak Raffaelli bije się tak, jak rosyjski drwal rąbie drewno. W skrócie - tępo waląc jak leci.
Ale niech tam! Przeżyłbym i to, bo sceny walk do najgorszych nie należą. Tyle tylko, że oprócz nich nie ma w tym fi..., czymś, żadnego sensu. Fabuła rwie się jak koszulka eMka na Pudzianie i przypomina obłąkany zlepek przypadkowych scen. A już do łez rozczulenia doprowadziła mnie ostatnia z nich, w której szefowie najkrwawszych gangów zamieszkujących tytułową dzielnicę: Arab, Afrykanin, Azjatka i neonazista, walczą ramię w ramię, by porzucić swe podłe życie i ziścić na jawie liberté, égalité i fraternité. No po prostu sielaneczka, kwiaty w lufy i buziaczki.
Tak, wiem, zdradziłem zakończenie i być może macie rację - jestem świnia. Jeśli jednak macie w baniaku więcej kujawskiego niż tu piszący, nie obejrzycie tego, przepraszam powtórnie, gówna.

* Oglądanie rówieśników wyczyniających TAKIE RZECZY jest cholernie budujące dla mnie, przedstawiciela kanapowych sportowców, bo pokazuje, że ja też jeszcze mogę. Choć niekoniecznie muszę :)

8 komentarzy:

  1. Ja czasem też oglądam gnioty. ja mam problem z wyluzowaniem, a gnioty - jako jedyne - skutecznie mi w tym pomagają.
    Ostatnio jakoś czasu nie mam na gniota i widzę złe tego efekty:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bazyl, ubolewam nad tym, co się dzieje z Bessonem, jak się komercjalizuje i stacza jako filmowiec. Kiedyś należał do grona moich ulubionych reżyserów. Jeśli pamiętasz Metro, Wielki błękit, Nikitę, Leona zawodowca, Atlantis, to wiesz, o czym mówię. Począwszy od filmu Piąty element (obejrzałam, ale to już czysta komercja) nie jestem w stanie strawić jego przedsięwzięć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero się dopatrzyłam, że Besson nie jest reżyserem, tylko producentem (?), ale na jedno wychodzi. :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. naczynie_gliniane Ja tam lubię kino rozrywkowe, ale najnowsze produkcje są pod tym względem coraz gorsze. Chyba wrócę do rozrywki w starym dobrym stylu i poszukam gdzieś np. "Śpiocha" Allena albo czegoś tandemu, a właściwie tripletu Zucker Bros. & Abrahams :)
    Jolanta Sugerujesz, że Luc wraz z "Piątym elementem" zrobił big bada boom? Mnie się podobał :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Parkour sam w sobie świetny, imponująca dziedzina... sportu? Dla niektórych.
    Widziałam pierwszą część, tej już nie, ale końcowa sielanka brzmi budująco :D
    Czasem fajnie może fajnie jest obejrzeć film jako ot oglądadło. Pod warunkiem, że odpręża.
    W końcu film powstał jako widowisko i osobiście bardzo sobie cenię aspekt widowiskowy obrazu.
    Fakt, że bywa lepszy lub gorszy.
    Ciekawe czy widowiska 3D zaczną wypierać dobrze opowiedziane historie.

    OdpowiedzUsuń
  6. magenta Zaczynając od końca. Mam nadzieję, że 3D wzmocni przekaz dobrze opowiedzianych historii. A co do oglądadła, nawet ono powinno reprezentować jakiś minimalny poziom strawności. "Ultimatum" nie dało rady. Dodatkowo tematyka robienia dobrze "skrzywdzonym" przez państwo i społeczeństwo żuczkom, jest dla mnie, z pewnych względów, dość wkurzająca. Nie czas tu jednak i miejsce na dysputy o równaniu szans :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Besson już nie reżyseruje, Besson już tylko wykłada pieniądze jako producent, a nawet skłonna jestem uznać, że to jemu płacą, by dał nazwisko na okładkę plataku dla podniesienia oglądalności.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Piaty element" oglądałam z zainteresowaniem i z rozbawieniem. Przede wszystkim z rozbawieniem. Ale temu przedsięwzięciu już brakuje tej magii, jaką były przesiąknięte poprzednie filmy. Za dużo komercji. To już jest czysta rozrywka. Choć bardzo efektowna. :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."