Skarby od zawsze pobudzały wyobraźnię. Cage latał za złotem templariuszy, a przed Cagem, to samo czynił był pan Tomasz z powieści Nienackiego. Przed nimi i po nich zaś, ryło ziemię, bebeszyło zamkowe piwnice i penetrowało inne, mało atrakcyjne miejsca, tysiące owładniętych manią odkrycia bogactw i tajemnic, śmiałków, czy, jak mówią zawistnicy, pomyleńców. Nie zawsze eksploracja kończyła się sukcesem, w skrajnych przypadkach powodując łysienie plackowate i nerwicę natręctw, objawiającą się powtarzaniem frazy "My preciousssss!", bądź, jak w powieści Rafała Dębskiego, kończąc trucizną we krwi albo kulą w głowie.
No właśnie, ten wstęp o skarbach to stąd, że fabuła "Labiryntu von Brauna" osnuta jest wokół tajemniczej skrzyni, którą hitlerowcy w ostatnich dniach wojny zakopali w zlokalizowanych pod Oleśnicą podziemiach, a która, w czasach nam współczesnych, cieszy się wielkim zainteresowaniem wszelkiego rodzaju służb wywiadowczych. W środku tej międzynarodowej afery, tkwi nieświadom niczego lokalny policjant, komisarz Wroński. Nieszczęśliwy w małżeństwie, niepokorny na służbie, pyskacz, a jednocześnie człowiek honoru, który za nic sobie mając olewczy stosunek własnego szefa do obowiązków służbowych, przekracza swoje kompetencje w próbie odkrycia prawdy.
Co tu dużo mówić, książkę przeczytałem tylko i wyłącznie dla Wrońskiego właśnie. Podobała mi się jego postawa ostatniego sprawiedliwego i totalna asertywność w stosunku do wszelakiej maści zwierzchności. Cała reszta natomiast, to dość sprawna, ale zupełnie przewidywalna historia, którą kryminalną nazwać można jedynie dlatego, że na jej kartach poniewiera się paru nieboszczyków. "Labirynt ...", to pierwsza z cyklu historii o Wrońskim i być może, gdy najdzie mnie ochota na coś lżejszego kalibru, a moja wierchuszka zaleje mi sadła za skórę, przeczytam jak mógłbym odszczeknąć. Ech, poczytać zawsze można...
Jakiś czas temu zaczęłam to czytać i początek, jeszcze w tych lochach w czasie wojny, tak mnie znudził, że odłożyłam... Może spróbuję jeszcze raz podejść - przeczytałam ostatnio opowiadanie Dębskiego w zbiorze "Canon barbarzyńców" i mi się bardzo, więc dam szansę :)
OdpowiedzUsuńTores Ja przeczytałem niejako z przymusu, bo rwa rozłożyła mnie u teściów, a teściowa akurat skończyła, więc wziąłem (darowanemu ...). Nie powiem żeby porwało, ale przeczytałem bez wstrętu. A te podziemia, to mi tak trochę "samochodzikami" zapachniały i chyba coś Nienackiego wkrótce przeczytam :D
OdpowiedzUsuńTemplariuszy! :)
OdpowiedzUsuńZawsze przy okazji takich tytułów, nachodzi mnie smutna i zarazem optymistyczna myśl, że pod piaskami Sahary wciąż jest pełno nieodkrytych skarbów.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)