W ramach zachęcania do samodzielnej zabawy i równie samodzielnego organizowania sobie tejże, przeprowadzam z synem rozmowę nt. że ojciec nie wielbł... ekhem, znaczy, że rodzice potrzebują odrobiny czasu dla siebie i nie mogą być całodobowymi animatorami życia rozrywkowego w domu. Oczywiście używam słów o wiele prostszych, w końcu mówię do czterolatka, a nie próbuję błysnąć przed Odwiedzającymi bloga. Ad rem, dialog. [B] - Barti i [J] Ja.
[B] - Ale ja nie wiem, co ja mam robić.
[J] - Masz dwa pudła drewnianych klocków. Zamek wybuduj.
[B] - I co?
[J] - I urządź bal ...
[B] - Bez sensu ...
[J] - ... albo turniej rycerski!
[B] - ... lepiej.
Czterolatek. Cholibka, strach myśleć co będzie dalej.
[B] - Ale ja nie wiem, co ja mam robić.
[J] - Masz dwa pudła drewnianych klocków. Zamek wybuduj.
[B] - I co?
[J] - I urządź bal ...
[B] - Bez sensu ...
[J] - ... albo turniej rycerski!
[B] - ... lepiej.
Czterolatek. Cholibka, strach myśleć co będzie dalej.
Bazyl, otrzymałeś ciętą ripostę. Ale zmyślne te Twoje pociechy. :-)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, ja też marzę, żeby sobie spokojnie poczytać. Gdy tylko biorę do ręki książkę, czujna Tatiana już pędzi z propozycją nie odrzucenia, dzierżąc swoje książkowe trofea: Mamo, poczytaj mi. Poczytaj mi, proszę. I tłumaczenia, że rodzice potrzebują trochę czasu dla siebie, w ogóle jej nie przekonują.
Moja córcia też lubi się bawić z rodzicami:) Zaszczepiłam jej też uwielbienie książek. W nocy jak się przebudzi słychać tylko "tata daj książeczkę, czytaj!" , a mama może spać:)))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dalej będzie lepiej (musi, prawda?)
OdpowiedzUsuńPo drugie u moich dzieci to taki stan, jak u mnie "cośbym, samaniewiemco" więc zazwyczaj i tak nie wiadomo, jak to ogarnąć.
A po trzecie wreszcie ja nakazuję starszemu uczyć się czytać, coby samodzielny był oraz zawsze miał co robić ;)))
No tak nie wszystkie dzieci wolały same się bawić, mając własny świat jak ja ;-). Pod tym względem byłam idealną córeczką ;P.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń