Zalegamy w rozgrzanym łóżeczku ja, Kitek i rozbudzony dopiero co Szymko rozłożony pomiędzy nami. Żona ma w tzw. bojowym nieładzie, twarz zasłonięta firanką z włosów utkaną. Młodszy obserwuje i rozpoczyna komentowanie zastanej rzeczywistości.
- Mas włoski na buzi ...
- ...
- ... i na syjce!
- ...
- Jak świnia!
Kurtyna, oklaski, gasną światła, czyli inaczej, pozamiatane.
Oczywiście, że to komplement :) Mama opowiadała mi, że kiedy miałam jakieś trzy, cztery lata najwyższą formą uznania, jaką można było ode mnie uzyskać, to słowa: "Jesteś miły jak świnia" albo "Jesteś ładny jak świnia" :)))) Jeździłam do dziadków na wieś i uwielbiałam świnki :)
OdpowiedzUsuńCudne.:))
OdpowiedzUsuńhihihi
OdpowiedzUsuńprzed snem sobie do Ciebie zajrzałam i teraz idę z uśmiechem na twarzy spać :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuń