czwartek, 26 sierpnia 2010

"Zaproszenie na egzekucję" Vladimir Nabokov


Przeczytałem dziś notkę Inez i przypomniałem sobie, że przecież ja też, kiedyś ... A że Internet przepastnym jest, wygrzebałem ze strony domowej pl.rec.ksiazki przykurzony, ale oddający moje wrażenia, tekst.
Toteż, odrobinę przeredagowany, zamieszczam.


Wielokrotnie czytałem o tej książce, najczęściej w słowach pochlebnych. Zachęcony zdaniem innych sięgnąłem po "Zaproszenie..." i... nie żałuję.
Po pierwsze rzadko zdarza się, by książka podobała mi się i ze względu na treść, i ze względu na styl. Po drugie spodobało mi się zamieszczenie przez wydawnictwo, profesjonalnego posłowia, autorstwa tłumacza, które w przypadku tak niejednoznacznej powieści jak dzieło Nabokova, okazuje się bardzo pomocne.
Styl. Piękne, prawie poetyckie zdania, które najdrobniejszy szczegół świata przedstawionego, opisują w sposób niebanalny. Przedmioty, które widzimy na co dzień, autor odświeża swoim nowatorskim spojrzeniem. Wrażenia te, pogłębia częste stosowanie personifikacji wobec przedmiotów martwych i wiele innych słownych eksperymentów. Jednym słowem - do rozkoszowania się słowem pisanym, nie połykania.
Treść. W moim odczuciu "Zaproszenie ..." jest próbą opisu (o ile nie opisem) losu jednostki indywidualnej, wyróżniającej się z tłumu, wyłamującej się ze schematów. Losu tragicznego, zwieńczonego tytułową egzekucją. Opis ten przystaje do naszych czasów, w których jakikolwiek przejaw samodzielnego myślenia i pracy intelektualnej (nawet tej dla własnej przyjemności) jest uznawany za zbrodnię. Za tę właśnie nabokovską "nieprzenikalność". Jeśli chcemy wyłamać się z tłumu "kukieł" musimy liczyć się, podobnie jak Cyncynat, z wyrokiem skazującym i osadzeniem w Twierdzy, gdzie w oparach absurdu oczekiwać będziemy na, zbawczą w tym wypadku, egzekucję. A może jednak napic się winka pod sklepem i stać się dyrektorem/Rodionem/adwokatem, bo tak prościej?
Polecam gorąco, z zaznaczeniem, że osoby "szybkoczytające" powinny na czas lektury wyłączyć Buzana w głowie. W foteliku, z herbatką/kawką u boku, popłyńcie na falach prozy Nabokova - powolutku, zdanie po zdaniu.

4 komentarze:

  1. Wstyd się przyznać, ale czytałam jak dotąd tylko jedną książkę Nabokova :(
    Dawno mnie tu nie było. Przegapiłam twoje ponowne pojawienie się, pardon :) Widzę, że czytasz obecnie Dukaja :) Jestem od niedawna wielką jego fanką, więc będę z niecierpliwością oczekiwać twojej recenzji :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. trafiłem tutaj pisząc prezentację z polskiego
    Literatura, a inność. Również czytuję Nabokova i stwierdzam, że nie tylko zaproszenie, ale każda jego książka nie może być czytana szybko. Połykanie wyrazów, akapitów, stron to w tym przypadku bluźnierstwo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boing Są książki do pochłaniania, są też takie, którymi się delektujemy. Z pewnością miałeś w ręku coś, co dawało efekt: "O mój Boże, co dalej?! Szybciej, szybciej!" :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dopiero odnalazłam Twój post:) Nabokova nigdy za wiele. Masz rację, Nabokov nie jest dla "połykaczy" książek. Taki nie ma szans go docenić...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."