Przeczytałem dziś notkę Inez i przypomniałem sobie, że przecież ja też, kiedyś ... A że Internet przepastnym jest, wygrzebałem ze strony domowej pl.rec.ksiazki przykurzony, ale oddający moje wrażenia, tekst.
Toteż, odrobinę przeredagowany, zamieszczam.
Wielokrotnie czytałem o tej książce, najczęściej w słowach pochlebnych. Zachęcony zdaniem innych sięgnąłem po "Zaproszenie..." i... nie żałuję.
Po pierwsze rzadko zdarza się, by książka podobała mi się i ze względu na treść, i ze względu na styl. Po drugie spodobało mi się zamieszczenie przez wydawnictwo, profesjonalnego posłowia, autorstwa tłumacza, które w przypadku tak niejednoznacznej powieści jak dzieło Nabokova, okazuje się bardzo pomocne.
Styl. Piękne, prawie poetyckie zdania, które najdrobniejszy szczegół świata przedstawionego, opisują w sposób niebanalny. Przedmioty, które widzimy na co dzień, autor odświeża swoim nowatorskim spojrzeniem. Wrażenia te, pogłębia częste stosowanie personifikacji wobec przedmiotów martwych i wiele innych słownych eksperymentów. Jednym słowem - do rozkoszowania się słowem pisanym, nie połykania.
Treść. W moim odczuciu "Zaproszenie ..." jest próbą opisu (o ile nie opisem) losu jednostki indywidualnej, wyróżniającej się z tłumu, wyłamującej się ze schematów. Losu tragicznego, zwieńczonego tytułową egzekucją. Opis ten przystaje do naszych czasów, w których jakikolwiek przejaw samodzielnego myślenia i pracy intelektualnej (nawet tej dla własnej przyjemności) jest uznawany za zbrodnię. Za tę właśnie nabokovską "nieprzenikalność". Jeśli chcemy wyłamać się z tłumu "kukieł" musimy liczyć się, podobnie jak Cyncynat, z wyrokiem skazującym i osadzeniem w Twierdzy, gdzie w oparach absurdu oczekiwać będziemy na, zbawczą w tym wypadku, egzekucję. A może jednak napic się winka pod sklepem i stać się dyrektorem/Rodionem/adwokatem, bo tak prościej?
Polecam gorąco, z zaznaczeniem, że osoby "szybkoczytające" powinny na czas lektury wyłączyć Buzana w głowie. W foteliku, z herbatką/kawką u boku, popłyńcie na falach prozy Nabokova - powolutku, zdanie po zdaniu.
Wstyd się przyznać, ale czytałam jak dotąd tylko jedną książkę Nabokova :(
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było. Przegapiłam twoje ponowne pojawienie się, pardon :) Widzę, że czytasz obecnie Dukaja :) Jestem od niedawna wielką jego fanką, więc będę z niecierpliwością oczekiwać twojej recenzji :)
Pozdrawiam serdecznie :)
trafiłem tutaj pisząc prezentację z polskiego
OdpowiedzUsuńLiteratura, a inność. Również czytuję Nabokova i stwierdzam, że nie tylko zaproszenie, ale każda jego książka nie może być czytana szybko. Połykanie wyrazów, akapitów, stron to w tym przypadku bluźnierstwo.
Boing Są książki do pochłaniania, są też takie, którymi się delektujemy. Z pewnością miałeś w ręku coś, co dawało efekt: "O mój Boże, co dalej?! Szybciej, szybciej!" :D
OdpowiedzUsuńA ja dopiero odnalazłam Twój post:) Nabokova nigdy za wiele. Masz rację, Nabokov nie jest dla "połykaczy" książek. Taki nie ma szans go docenić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam