Mimo przeczytania drugiej już noweli filmowej ciągle nie jestem przekonany do tego gatunku literackiego. No właśnie, i czy aby na pewno literackiego? Bo przecież nowela filmowa to tak naprawdę streszczenie scenariusza. Rzecz tworzona po to, by opowiedzieć komuś, (np. przyszłemu producentowi) o czym będzie film, bez potrzeby zamęczania go czytaniem całego skryptu. Zresztą, nieważne. Ważne jest natomiast to, że choć “Rewers” jest nieporównywalnie, w moich oczach, lepszy od “Jezusa na prezydenta”, to i tak jego lektura pozostawiła po sobie jakiś niedosyt.
Oto historia Sabiny. Szarej myszki, urzędniczki podkochującej się w swoim szefie i ciągle wysłuchującej od swoich współlokatorek, czyli babci i mamy, o przykrościach płynących ze staropanieństwa. Presja jest silniejsza niż dziś, bo akcja większości książki toczy się w Warszawie lat 50-tych, a nie w zaludnionej singlami współczesności, choć i tę autor w paru scenach szkicuje, by dać czytelnikowi obraz tego, jak historia się kończy. I w końcu, po serii nieudanych randek w ciemno, pojawia się On, przystojniak, który może stać się tym jedynym. Ale jak to w życiu bywa ...
Bart sprawnie skomponował opowieść, w której grozie i niepewności stalinowskich czasów przeciwstawia zamieszkiwany przez trzy kobiety dom z tradycjami. Doprawia to spojrzeniem wstecz, w czasy Powstania i w przód, byśmy mogli zobaczyć jak wydarzenia z młodości odcisnęły się na wiekowej już Sabinie.
Niestety, mimo tych wszystkich ingrediencji “Rewers” mnie rozczarował. Wszystkiego było w nim za mało. Tła, które przebłyskuje tylko w postaci, a to aresztowania, a to pochodu pierwszomajowego. Rozmachu w portretowaniu postaci, opis których ograniczył autor do niezbędnego minimum, pozwalającego na zorientowanie się, kto z nami, a kto przeciw nam. Szkoda, bo mimo pewnej symboliki sugerującej, że to coś więcej niż historia romansu w połączeniu z wątkiem kryminalnym, tak właśnie zostanie przeze mnie zapamiętana.
Słowem - czekam na wolny czas, by obejrzeć film, bo scenografia i gra aktorska mogą świetnie uzupełnić braki noweli.
Rewersu nie czytałam, ale film mnie rozczarował. Każdy promyczek czegoś porządnego w polskim kinie od razu jest wynoszone, nie na ołtarze, ale na taki mały pomniczek. W filmie też jednak moim zdaniem jest wszystkiego za mało. Postacie nie napisane do końca, brak zdecydowania czym właściwie ma być ta opowieść i hollywoodzkie zakończenie.
OdpowiedzUsuńoo, tu się z Tobą nie zgodzę, bo postaci są świetnie skonstruowane, a zwłaszcza babcia
OdpowiedzUsuńA film-świetne kreacje aktorskie, jak nie lubiłam Jandy, to po "Rewersie" zmieniłam o niej zdanie :)
mag
w filmie Dorocinski mrrrau :))a Buzek tez fajnie zagrała. Ksiazki nie czytałam, to porównania nie mam, ale film mi się podobał.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam. Film bardzo mi się podobał, Buzek, Janda świetne. Rewelacyjnie dopasowana muzyka do fabuły.
OdpowiedzUsuńCzytam, więc jestem Ale co jest takiego świetnego w postaci babci. Literackiej oczywiście :)
OdpowiedzUsuńNadal twierdzę, że nienapisane. Bowiem najpierw mamy zaczątek czegoś niby poważnego, po czym wszystko zmierza w kierunku kpiny i wzbudzania śmiechu. I jest to tez głównym zadaniem babci, to nie było trudne, za to wykorzystane już w tylu filmach... Buzek też nie musiała budować jakiejś skomplikowanej postaci, najpierw szara myszka, potem już tylko śmichy-chichy i cała jej gra skupia się na graniu w czymś na kształt czarnej komedii. Podobała mi się jedynie Janda, bardzo ją cenię, nigdy mnie nie zawodzi.
OdpowiedzUsuńFakt faktem, że film szybko wyparłam z pamięci.