poniedziałek, 25 października 2010

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson


Larsson swego czasu był na ustach wszystkich. Raz - facet napisał nieprzeciętnych rozmiarów trylogię kryminalną, dwa - zabrał się z tego łez padołu przed jej wydaniem. Słowem, nie miał ostatecznego wpływu na kształt wydanego rok po jego śmierci pierwszego tomu (jak i, ma się rozumieć, kolejnych) i to się niestety miejscami mści. Bo, jak twierdzą złośliwi, “Mężczyźni ...” nie bez powodu są tak gargantuicznych rozmiarów. A ja, choć wkrótce planuję część drugą, wiem, że sposobem w przypadku Millenium jest metoda wczesnolicealna, czyli “opisy omijamy, omijamy!”.

Dla tych, którzy wrócili ostatnio z wyprawy międzyplanetarnej zagaję, że książka traktuje o pewnym dziennikarskim śledztwie, którego podejmuje się Mikael Blomkvist, żurnalista celujący w publicystyce finansowej. Śledztwo zleca mu pewien wiekowy milioner, pragnący poznać tajemnicę zaginięcia swej młodej bratanicy. Smaczku dodają następujące fakty: Blomkvist przegrał sprawę o pomówienie i zawodowo jest w du..., znaczy, dużej niedyspozycji, a zniknięcie Harriet miało miejsce przed czterdziestu laty. Zresztą o treści poczytajcie w necie, bo ja przechodzę do moich lekturowych bólów i radości.
Wkurzał mnie Blomkvist. Możecie mówić, że to zazdrość przeze mnie przemawia. W końcu facet sypia z połową bohaterek, biega kilka mil bez zadyszki, a w przeszłości służył w komandosach. Po prostu - gość. Ale uwierzcie, to nie samcza zawiść, a jakieś podskórne uczucie, że facet w spotkaniu twarzą w twarz mocno by mnie wkurzał. Miałem tak i już. Całe szczęście postać pana redaktora równoważy, a nawet przewyższa osoba jego współpracownicy - Salander. To dla Lisbeth, tajemniczej, skomplikowanej, pokręconej i wytatuowanej (o, tak!), dziewczyny, nie porzuciłem lektury. To ona i jej błyskotliwe, nietuzinkowe, a na pewno balansujące na granicy tego, co większość z nas uważa za etyczne, działania, ożywiały ślimaczącą się momentami akcję. Wspominałem już, że lubię literackich frików? No to Lis jest teraz na szczycie listy i powiem, że chyba tylko dla niej będę kontynuował trylogię.
Podsumowania nadszedł czas. “Mężczyźni ...” to książka dobra. Intryga kryminalna na poziomie, duża doza społecznego tła w postaci obrazów Szwecji wczoraj i dziś. Szkoda tylko, że do tak dynamicznej książki ktoś (autor, spadkobiercy na prośbę wydawcy) wrzucił te cholerne spisy inwentarzowe każdej z odwiedzanych lokacji. Czytając je miałem ochotę krzyknąć: “Kurde balans, co ty chłopie, komornik jesteś, czy co!? To zacznij pieczętować, a nie będziesz mi tu wyjeżdżał z dokładną listą mebelków i innej fauny nieożywionej!”, Ale to drobny zgrzyt, a sposób nań macie na początku wpisu. Słowem - mnie się podobało.

13 komentarzy:

  1. Te irytujące opisy kanapek na śniadanie i szczegółowe mapki każdego pomieszczenia to taka specjalność autorów skandynawskich - wystarczy zaglądnąć do pierwszej lepszej (lepszej, nie gorszej:) książki pisanej na zimnej północy. Może daje im to jakieś poczucie bezpieczeństwa jak już sobie wszystko ponazywają i poustawiają? :)
    Dopowiem tylko, że ostatnia część Millenium składa się z ok. 760 stron, z czego jakieś 300 "popycha" akcję. Reszta - szkoda gadać.
    Cokolwiek by jednak nie mówić o treści tej książki, to nie da się ukryć - Lisabeth to postać ikona i rzeczywiście to na nią się czeka czytając te rozwleczone jak dziergany sweter książki. Tak w ogóle to darowałam sobie środkową część - w ostatniej i tak wszystko streszczają:)

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lisbeth! O tak! Dla niej warto sięgnąć po drugi tom, ale broń boże nie warto brnąć w trzeci, pomimo że to trzeci właściwie wyjaśnia najwięcej (ale po co? po co??)

    OdpowiedzUsuń
  3. A dla mnie każdy kolejny był lepszy od poprzedniego:) Ale to wszystko chyba kwestia gustu :)
    Problemem tej trylogii jest jej sława :) Spodziewamy się bomby,a dostajemy porządny (bo wg mnie jest bardzo solidnie napisany) kryminał.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, ten katalog Ikeowski też zauważyłeś, hehe.
    Co by nie pisać o książce, to się ją czyta. A że niebawem będzie ją można też obejrzeć, to super. Bond będzie dziennikarzem, a ja lubię tego Bonda właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie jakoś ta sława i ta objętość właśnie coraz bardziej zaczynają odtraszać :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie popularność nie odstrasza, ale do Millenium, sama nie wiem zbyt dobrze, dlaczego, w ogóle mnie nie ciągnie. I to naprawdę nie z przekory, tylko jakoś nie udało się tym książkom mnie w ogóle zainteresować... Natomiast bardzo podoba mi się Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że mnie trylogia zapewniła sporo rozrywki i czytałam ją z zainteresowaniem. Ale jak i Ciebie Blomkvist mnie nieco denerwował, natomiast Lisbeth, choć interesująca, to dla mnie nieprawdziwa. Nie uwierzyłam w takie nagromadzenie cech w jednej osobie, no a do tego obowiązkowa trauma w dzieciństwie, bo bez niej żaden człowiek nie może być aspołeczny ;)
    Spis gadżetów i przedmiotów uznałam za product placement.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja chciałam sobie kupić, tylko, że cena książki mnie nieco odstrasza, a w bibliotece tyle rezerwacji jest na tą książkę, że nie można rezerwować dalej.
    Ale dorwę tę książkę i mam nadzieję, że zdążę przed obejrzeniem filmu.

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie Blomkvist nie wkurzał i nie dlatego, że to nierzeczywisty facet a'la Bond. Lis - fascynująca (podobno Larsson wzorował się na swojej siostrze, tworząc postać Lisabeth!). Najbardziej wkurzała mnie Erika. I naprawdę nie wiem dlaczego. Przecież obiektywnie jest całkiem w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie Blomkvist też denerwował.
    Pierdołowaty ;-)
    Baby mu się same do łóżka pchają, a on łaskawie, jakby ze znużeniem przyjmuje ich awanse ;-)
    Zero inicjatywy :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wciąż przede mną. Z przekory zwlekam, coś mnie odpycha i przyciąga jednocześnie. Niemniej kiedyś przeczytam... ale, właśnie "ale", mnie ten typ faceta też będzie wkurzał. Ale cóż... Kiedy nie oczekuje się od panów zbyt wiele, nic nie powinno dziwić (bez urazy) :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. M. Tak, ale jakoś u Mankella i innych nie działały mi na nerwy tak jak w Millenium. Ja myślę, że jak twierdzą niektórzy, pojechano po całości, wrzucając do książek listy zakupów i kwity z pralni śp. Larssona.
    kavka M. odradza część drugą, Ty trzecią. To co mam czytać? :D
    Isabelle Ja podchodziłem bez oczekiwań i oprócz tego co wymieniłem jako wkurzające, wcale dobrze się bawiłem.
    Agnes A ja średnio widzę Craiga w tej roli, ale jak to mówią, pożyjemy ...
    izusr, mandżuria Nie będę zachęcał, bo nie jestem aż tak entuzjastycznie nastawiony, żeby wciskać.
    kornwalia Aj tam, aj tam! Lis jest siłą Millenium i basta :D
    ktrya A u mnie w biblio jest w ruchu, ale szału nie ma i można upolować. Na ten przykład, teraz wyszła.
    akemi Może przez poligamię? :D
    hanyszka I jak na byłego komandosa, strasznie dupowaty :)
    Barbara Silver Żadnej nie chowam. Urazy oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  13. czytaliśmy widzę w tym samym czasie ;)
    pierwszy raz zabierałam się do książki w lutym, ale byłam chyba jakaś niebardzo, bo denerwowało mnie najmniejsze napięcie.
    potem pooglądałam film szwedzkiej produkcji i stwierdziłam, że nie będę czytać, ale z braku laku...
    Mikael był taki... mega poprawny. i nudny.
    za to Lisbeth... no, w każdym razie podzielam sympatię ;)

    w każdym razie książka była ok, dość fajnie mi się ją czytało biorąc pod uwagę przydługawą ostatnimi czasy czytelniczą abstynencję. pomijając rozmiary, w sam raz do tramwaju ;)
    i przeczytałam w empiku parę stron drugiej części. no, zobaczymy...
    howgh!

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."