poniedziałek, 8 listopada 2010

"Klub Matek Swatek" Ewa Stec


Przyznaję bez bicia, gdybym książki nie wylosował, pewnie bym jej nie przeczytał, bo i okładka by mnie z półki nie “zawołała” i tytuł siakiś taki, pardąsik, babski. A tak, dzięki pewnej osóbce, której incognito uszanuję i na wszelki wypadek linkował jej bloga nie będę, zapoznałem się z wcale rozrywkową pozycją autorstwa pani Stec. Co by bowiem nie pisać, mimo pewnych zgrzytów, o których za chwilę, proza pani Ewy zapewnia dobrą zabawę, całkiem udanie wpisując się w gatunek kryminału z rechotem w tle. Bo, podobnie jak u pani Chmielewskiej, choć trup ściele się gęsto, to jednak akcje bohaterów wywołują zdrowe skurcze przepony, niwelując w pewnym stopniu grozę kolejnych zabójstw. I przyczyniając się do powstawania zmarszczek, ale to już czytelniczki muszą same zdecydować ...
Cała historia kręci się wokół Ani w wieku chrystusowym, singielki, a przez fakt ów, źródła ciągłych palpitacji matki swej, z zawodu kury domowej. Ania dodatkowo dolewa oliwy do ognia, wyprowadzając się do okazyjnie zakupionego mieszkania, co w oczach matki zmniejsza i tak już niewielkie szanse na znalezienie partnera. A tu jeszcze młodszy brat się żeni ... Parcie na całej linii. Całe “szczęście” do akcji wkracza KMS, który w swej nieokiełznanej potrzebie znalezienia księcia dla głównej bohaterki, namota jak mało.
Prawdziwą empatią obdarzą Anię ci, którym przyszło (bądź przychodzi) wysłuchiwać tekstów o staropanieństwie / starokawalerstwie, bądź, jak w moim przypadku, mrożącej krew w żyłach historii o “bykowym”, podatku, który w PRL-u, aż do, bodajże, lat 70-tych, płacił każdy samotny pan po trzydziestce. Mnie się udało i stan cywilny, rzutem na taśmę, zmieniłem w wieku lat 29. Piszę “udało”, bo jak sobie pomyślę, że moja Mama tworzy komando skład w celu wyswatania mnie ... Panie, miej w opiece!
No dobra, ale przejdźmy do za i przeciw. Za: duża dawka humoru, ze szczególnym uwzględnieniem scenek szkolnych, w której małolatkowie z nauczania początkowego dokładają do pieca aż miło. Przeciw: pensjonarskie zachowanie pań i to bez względu na wiek. Po prostu miałem wrażenie, że bohaterki za pół zgrabnego męskiego półdupka oddałyby, jeśli już nie życie, to z pewnością jego dorobek. Nie podoba mi się taki obraz kobiet i ciekaw jestem jak to widzą Panie czytelniczki.
Ale my tu gadu, gadu, a podsumować trzeba. Spodobało się na tyle, że w najnowszym bibliotecznym zakupie znalazły się dwie poprzednie książki autorki. Zobaczymy, opiszemy.

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, że mogłam przeczytać, co o tej- na pierwszy rzut oka raczej babskiej- książce sądzi mężczyzna. Sama jeszcze jej nie czytałam, walczyłam o nią w konkursach Wyd. Otwartego na Facebooku, ale się nie udało, może kiedyś dorwę w bibliotece. Chciałam to przeczytać, bo mam wrażenie ( a powyższa opinia to potwierdza), że to może być lektura w sam raz na ponury deszczowy wieczór, śmieszna i zajmująca.
    Pozdrawiam serdecznie znad tomu Llosy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siok, siok, Bazylku :) Pozycja jednak zdecydowanie nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z miłą chęcią zajrzę do tej ksiązki z czystej ciekawości. Zobaczymy jakie na mnie zrobi ona wrażenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozczarowałam się tą recenzją, ledwo się rozkręciła, już podsumowanie??????:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnesto Nie ubawiłem się tak jak przy "Tak trudno być mną", ale poziom zabawnych akcji niezły. Szczególnie berbecie w akcji :)
    kornwalia Czemu siok. Jestem przeciwny szufladkowaniu i że tak powiem, multigatunkowy.
    Lena173 Nie przeczytasz, się nie przekonasz :D
    Iza Chciałoby się pikantnych szczególików z moich kawaleryjskich czasów?? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja lubię czytać Twoje recenzje! Zawsze się przy nich uśmieję. A książkę przeczytam w ramach eksperymentu. Moja mamuśka, aż tak bardzo się nie nudzi by kawalera mi szukać. Woli, żebym w książkach siedziała niż gdzieś po mieście się szlajała. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też przeciwnam szufladkowaniu, nie sądziłam jednak że napiszesz tak łagodnie :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."