niedziela, 12 grudnia 2010

"Gryzmoł" Dorota Gellner


Dorota Gellner to autorka międzypokoleniowa. Że niby kto to, ta Gellner? A “ogórek, ogórek, ogórek, zielony ma garniturek ... ” zna? A? A “Zuzia, lalka nieduża …”? No, to panią Dorotkę, niejako przez osmozę, zna też. A jeśli nie zna, a poznać chce, to niech weźmie “Gryzmoła” w łapę, pociechę(y) pod tzw. paszkę, albo na kolanka i da się ponieść i rozbawić wierszowanymi przygodami chłopca, co miał wielkie parcie na zostanie artystą.
“Gryzmoł” to idealna książka dla ojca (tak, tak nie pomyliłem się), którego syn jest tak płodnym grafikiem, że ryzę papieru A4, gdyby nie rodzicielska reglamentacja, zamalowałby w tydzień. Co tam, w tydzień, w dwa dni! I żeby tylko papier był materiałem... Skąd! Prawdziwy artysta malarz tworzy przecież na płótnie, a że jest młody, nie zawraca sobie głowy blejtramem czy sztalugami, tylko daje upust swojej wenie, na przykład na fotelowych narzutkach. Choć nie tylko. Dobrze, że jeszcze nie poszedł w ślady książkowego kolegi, który:
“Zagryzmolił sufit, ściany, pokój babci, pokój mamy,
dwie spiżarnie, strych i kuchnię, ręka mu od pracy puchnie!”
No dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego z książką pani Gellner? Ano, ma. Bo tytułowy Gryzmoł to chłopczyk, który, podobnie jak Bartek, za nic ma twórcze konwenanse. Rysuje, maluje, ciapie, pędzluje, słowem GRYZMOLI jak tylko potrafi i jest przez to strasznie uroczy. Oczywiście w życiu nie jest już tak uroczo, bo narzutkę trzeba uprać, a ścianę pomalować, ale po przeczytaniu “Gryzmoła” zdajemy sobie sprawę, ile frajdy ma mały człowiek ze swojej, czasem tak przez rodziców (w tym, przyznaję, mnie) tępionej, radosnej bazgraniny. Wrażenie to potęgują dodatkowo świetne, pełne humoru i wspaniale oddające istotę gryzmolenia, ilustracje Ewy Poklewskiej - Koziełło
Warto przeczytać, bo podzielone na krótkie, wierszowane rozdziały, przygody małego artysty wywołają uśmiech na twarzy nie tylko dzieci, ale i dorosłych. No dobrze, może nie wszystkich, ale u mnie wywołały. Czemu? A choćby temu, że jak człowiek czyta, jak to Gryzmoł nagryzmolił notkę, co ma zrobić, a potem:
“(...) patrzy w kartkę z gryzmołami.
- Co ja tutaj napisałem?”,
no to jakby siebie widział, jak wlepia gały w pisaną naprędce notatkę z numerem telefonu i nazwiskiem osoby, do której miał zadzwonić.
Aj tam, aj tam! Po co dalej pisać, skoro Bartek stanął przed chwilą obok i powiedział, że się podobało. I żeby nie było, ja w podstawówce pisałem ładnie.

4 komentarze:

  1. Hehe a tek krzyżyk na fotelu to co niby ma oznaczać? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matylda_ab Ogólnie, jest to gryzmoł właśnie. W szczególe samolot ręki Starszego, a dalsze próby malarskie na narzutce ukrócił Kitek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. POlecam dla Gryzmoła patent: wydruki jednostronne... droga strona czysta ... idzieu mnie wilosciach hurtowych - od czasu do czasu czyste kartki ksero.
    A fotki ze scenami bitewnymi - znam i ja ... te same pmysły mają moje dziciaki

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."