Prędzej czy później nadchodzi taki dzień, kiedy nasze pociechy nie zadowolą się już pluszowym erzacem zwierzaka. One CHCĄ mieć zwierzątko. One MUSZĄ je mieć. I jeszcze pół biedy jeśli chodzi o żółwia, obsługa którego nie zaprząta zbyt wiele czasu i kiedy dziecko znudzi się pupilem, można bezstresowo ogarnąć ją (obsługę) samemu. Gorzej jeśli Wasza pociecha celuje w coś większego gabarytowo i bardziej wymagającego w utrzymaniu. Co powiecie na psa rasy husky?
Bartek jest fanem hasków, jak mówi o tych pięknookich bestiach. Ma pluszową maskotę, z którą sypia, a jego największym marzeniem jest model 1:1 zasilany z wielkich worków z psią karmą. Nic dziwnego, że kiedy zaczęliśmy z Kitkiem przebąkiwać o budowie rodzinnego siedliska, naszemu starszemu dziecku naturalnym wydało się, że na wyposażeniu będzie hasek. A ponieważ ojciec znał z opowiadań znajomego temperament tych cieszących oko zwierząt, rozpoczął akcję dywersyjną zmierzającą do zastąpienia haska czymś na miarę własnych sił psychicznych, czyli np. goldena. W tym celu sięgnął po literaturę, ale że jak to zwykle bywa, kto mieczem … Zresztą posłuchajcie.
“Pamiętnik …” to rzeczywiście diariusz prowadzony przez nietypowego narratora, alaskan malamuta o wdzięcznym imieniu Winter. Od niego dowiemy się jak to jest być szczeniakiem, który prosto od mamy trafia do mającej się nim opiekować rodziny. To z jego us..., ehm, pyska padną sło..., erm, szczeki, opisujące członków tej rodziny widzianej oczyma czworonoga. Autorzy książeczki przetłumaczyli rzecz na ludzki i oto mamy:
- sceptycznego i burkliwego tatę Henryka, którego niefrasobliwość, energia i jakaś naturalna zdolność pakowania się Wintera w kłopoty, wydają się czasem przerastać, ale nie przeszkadza mu to kochać psa,
- Alka, Julkę i mamę Hankę, czyli trio bezkrytycznych fanów alaskana, którzy są mu w stanie wybaczyć niemal wszystko, nawet jeśli jest to wleczenie na smyczy na dłuuuugim odcinku parku miejskiego czy lasu.
Długo mógłbym wymieniać co rozbił, spsocił, pogryzł, zniszczył, zbroił, itd. Winter, ale nie widzę takiej potrzeby. Napiszę tylko, że zamierzonego efektu nie osiągnąłem, a wręcz przeciwnie, Bartek zapałał jeszcze większą chęcią posiadania takiego fajnego psa, dla którego dobra zabawa nie ma granic. I na nic się zdało wytykanie pewnych niedogodności związanych z wspólnym życiem z kopią Wintera. No, zobaczymy.
Tymczasem polecam “Pamiętnik …” tym, którzy psa mają / nie mają / ale planują / albo nie / ale lubią o psach czytać. Zresztą, wszystkim. Bo choć pod koniec lektury byłem już znudzony modelem przygód pt. “Pojawia się Winter i coś broi”, to jednak uważam książkę za świetną pozycję. I mówię tu zarówno o tekście Katarzyny Terechowicz i Wojciecha Cesarza, jak i idealnie zgranych z treścią ilustracjach Joanny Rusinek. I szkoda , że książka otrzymała III nagrodę w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom, bo teraz to ja mogę przyznać tylko swój skromny, bazylowy znaczek jakości.
Bartek jest fanem hasków, jak mówi o tych pięknookich bestiach. Ma pluszową maskotę, z którą sypia, a jego największym marzeniem jest model 1:1 zasilany z wielkich worków z psią karmą. Nic dziwnego, że kiedy zaczęliśmy z Kitkiem przebąkiwać o budowie rodzinnego siedliska, naszemu starszemu dziecku naturalnym wydało się, że na wyposażeniu będzie hasek. A ponieważ ojciec znał z opowiadań znajomego temperament tych cieszących oko zwierząt, rozpoczął akcję dywersyjną zmierzającą do zastąpienia haska czymś na miarę własnych sił psychicznych, czyli np. goldena. W tym celu sięgnął po literaturę, ale że jak to zwykle bywa, kto mieczem … Zresztą posłuchajcie.
“Pamiętnik …” to rzeczywiście diariusz prowadzony przez nietypowego narratora, alaskan malamuta o wdzięcznym imieniu Winter. Od niego dowiemy się jak to jest być szczeniakiem, który prosto od mamy trafia do mającej się nim opiekować rodziny. To z jego us..., ehm, pyska padną sło..., erm, szczeki, opisujące członków tej rodziny widzianej oczyma czworonoga. Autorzy książeczki przetłumaczyli rzecz na ludzki i oto mamy:
- sceptycznego i burkliwego tatę Henryka, którego niefrasobliwość, energia i jakaś naturalna zdolność pakowania się Wintera w kłopoty, wydają się czasem przerastać, ale nie przeszkadza mu to kochać psa,
- Alka, Julkę i mamę Hankę, czyli trio bezkrytycznych fanów alaskana, którzy są mu w stanie wybaczyć niemal wszystko, nawet jeśli jest to wleczenie na smyczy na dłuuuugim odcinku parku miejskiego czy lasu.
Długo mógłbym wymieniać co rozbił, spsocił, pogryzł, zniszczył, zbroił, itd. Winter, ale nie widzę takiej potrzeby. Napiszę tylko, że zamierzonego efektu nie osiągnąłem, a wręcz przeciwnie, Bartek zapałał jeszcze większą chęcią posiadania takiego fajnego psa, dla którego dobra zabawa nie ma granic. I na nic się zdało wytykanie pewnych niedogodności związanych z wspólnym życiem z kopią Wintera. No, zobaczymy.
Tymczasem polecam “Pamiętnik …” tym, którzy psa mają / nie mają / ale planują / albo nie / ale lubią o psach czytać. Zresztą, wszystkim. Bo choć pod koniec lektury byłem już znudzony modelem przygód pt. “Pojawia się Winter i coś broi”, to jednak uważam książkę za świetną pozycję. I mówię tu zarówno o tekście Katarzyny Terechowicz i Wojciecha Cesarza, jak i idealnie zgranych z treścią ilustracjach Joanny Rusinek. I szkoda , że książka otrzymała III nagrodę w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom, bo teraz to ja mogę przyznać tylko swój skromny, bazylowy znaczek jakości.
ilustracje Joanny Rusinek też mnie zauroczyły - rewelacyjne :-)) .Co do tekstu mam podobne odczucie pod koniec nuży .Co nie zmienia faktu ,że moim chłopakom się podobał :-)
OdpowiedzUsuńnie wiem , czy się zdecyduję:-) kilka miesięcy temu mój syn po prostu MUSIAŁ mieć chomika. Mus to mus, chomik jest i kto sprząta???:-)
OdpowiedzUsuńna psa się nie dam namówić ale lwa wolę nie drażnić:-)