wtorek, 14 czerwca 2011

"Powieść dla mężczyzn" Michal Viewegh


Już trzeci tydzień mija od momentu, w którym nasza dyskutująca, trzyosobowa ekipa spotkała się, by obgadać “Powieść dla mężczyzn” Michala Viewegha, a ja wciąż nie wiem co o tej książce napisać. Co takiego było w tej, opartej na stereotypach, historii trójki rodzeństwa, że gdybym był świętym Piotrem książkowego raju, bez wahania sięgnąłbym do pęku kluczy i mrucząc: “Wchodź, wchodź, książeczko. Podobałaś mi się.” wpuściłbym ją za bramę - nie wiem. Jedni piszą - czeski humor, inni - bezkompromisowość, rzut oka w męski świat czy tam inne takie, a ja jak ta, żeby nie ująć dosadniej, kostka wołowa - nie wiem.
Jest Cyril, umoczony sędzia, z kaską ale bez klaski, o klasie nie wspominając. Chamidło, które dorwało się do szmalu (łapówki) i władzy (toga), dla którego nie ma żadnych świętości. Jest Aneta, nie uznająca kompromisów reporterka społeczna i idealistka oraz Bruno, dupowaty dziennikarz sportowy małomiasteczkowej gazety lubiący oglądać w necie rozebrane wygibasy w wykonaniu pewnej striptizerki, w czym oczywiście nie przeszkadza mu bycie mężem i ojcem. Są w końcu postacie poboczne: gamoniowaty piłkarz (wiadomo), cwaniakowaty właściciel klubu go go, który w szkole nie za bardzo, ale w życiu jak najbardziej (wiadomo) i podstarzały pisarz, któremu podczas spotkania autorskiego bardziej w głowie cycki prowadzącej licealistki, niż odpowiedź na pytanie o czym będzie jego najnowsza książka (wiadomo, też by mi były bardziej). Wszyscy ci ludzie powiązani zostali ze sobą w prostej historyjce, o tym jak to Bruno jest śmiertelnie chory, a dziany brat urządza mu pożegnalny pobyt w Alpach z wypasem w postaci ww. tancerki, która, tak się składa, jest dziewczyną cwaniaczka od klubu. Gdzie w tym wszystkim piłkarz? Jak zechcecie, doczytacie, bo tak się to właśnie (prostota i stereotyp) przędzie i może się podobać lub nie.
Co na to dziewczyny? Na moje nieśmiałą sugestię, że może dlatego mnie, samcowi, tak się podobało, bo wziął Michal i wywalił całą prawdę o męskim światku, na ławę, popatrzyły drwiąco. Jaką kawę na ławę, rzekły, my to wszystko doskonale wiemy i znamy. Przyznały jednak, że czytało się Viewegha nieźle.
A ja? Doszedłem do końca tego tekstu i nie jestem wcale mądrzejszy, jeśli chodzi o odpowiedź na pytanie: “Dlaczego zaiskrzyło?”. Może kolejna książka czeskiego pisarza da mi bardziej konkretną odpowiedź?

8 komentarzy:

  1. o, widzę, że się podobnie zaszablonowaliśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. kultur-alnie Zmierzam do szablonowego absolutu, a po drodze ...

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nowa scenografia...trzeba będzie się przyzwyczaić. Teksty zaś - jak dawniej - znakomite ;-)
    Viewegh -pisarz mało znany, ale przecież literatura czeska to nie tylko Hrabal i Kundera, zatem czytajmy, polecajmy;-)Mam go na liście do przeczytania, a jakiś czas temu widziałam film na podstawie książki M. V., "Wychowanie panien w Czechach" bodajże miał tytuł... czeski humor jest specyficzny, trzeba się przekonać samemu. Ja tam lubię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szablon zmieniony, ale kolorystyka pozostała :) Absolut też będzie w brązach? :)
    Co do Viewegha to zdecydowanie lubię go czytać - coś w jego stylu i poczuciu humoru mi odpowiada. Czytałam jego trzy książki i każda była inna, ale w dwóch pojawił się motyw pisarza pracującego nad książką, która w zasadzie jest tą książką, którą się czyta. Na półce czeka kolejna powieść i jestem jej bardzo ciekawa - nie wiem, czy wplatanie tego pisarza jest stałym elementem, nieobecnym jedynie w "Powieści dla kobiet" (która powstała jako pokłosie akcji "czytelniczej" w praskim metrze), czy to po prostu zbieg okoliczności, że na takie książki trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tak się cieszę, że ostatni upolowałam dwie jego powieści, szczególnie po tej recenzji

    OdpowiedzUsuń
  6. Agnesto Myślę, że nawet jeśli czeski humor skoczyłby mi na głowę i przewrócił na ziemię i tak bym go nie rozpoznał ("Czeski humor, panie władzo? Nie, nie znam!"), więc może to być, że on właśnie odpowiada za to podobałomisie :)
    viv Nie wiem, muszę skonsultować z osobą, która w książeczce wojskowej nie ma wpisu: "lekkie upośledzenie rozróżniania barw", czyli z Kitkiem.
    kasia.eire Tylko weź poprawkę na to, że ostrzegałem - proza M.V. odkrywcza wg mnie nie jest, ale ma w sobie ten cyngwajs, że ... no wiesz? :) A ja chyba przeczytam jakiegoś Pilcha, bo mam z nim podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczególnie polecam dwie książki tego autora "Cudowne lata pod psem", chyba najlepsza jego książka (a może to tak prawem pierwszeństwa, to pierwsza książka jaką przeczytałam Viewegha i się w nim zakochałam) i "Uczestnicy wycieczki" w sam raz na wakacje, a najlepiej na podróż autokarem:) (powstał także film na podstawie tej książki, ale się nie umywa, nie umywa zupełnie). Czytałam wszystkie jego książki, ale co nowsza pozycja to według mnie słabsza:(

    OdpowiedzUsuń
  8. papryczka Witaj! Z podpowiedzi skorzystam, ale na razie jestem zamartinowany i nie wiem kiedy mi przejdzie :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."