piątek, 2 grudnia 2011

"Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu" Zbigniew Korpolewski

Moja Mama należy do pokolenia, które widząc na ekranie charakterystyczną postać w nieodzownym kapeluszu, mogło bez żadnych ansów powiedzieć: “O, Hanka Bielicka!”. Ja stoję w tej pokoleniowej kolejce oczko niżej i o jednej z największych gwiazd przed i powojennej estrady wyrażam się już z należnym wiekowi i talentowi “pani”, poprzedzającym imię i nazwisko artystki. Co zaś do dzisiejszego, przeciętnego nastolatka, śmiem twierdzić, że pytanie o tę niezwykłą osobę skwituje wzruszeniem ramion, bądź mało kulturalnym hudefakiem. Pamiętajmy jednak, że każda generacja ma swoich idoli i tak jak ja nie muszę znać Hanki z Montany, tak oni nie muszą wiedzieć kto zacz Bielicka. Nie muszą, ale mogą ten stan rzeczy zmienić, a to wszystko za sprawą książki Zbigniewa Korpolewskiego, przyjaciela i tekściarza pani Hanki. Książki, która nie jest co prawda szczytem biograficznego i literackiego kunsztu, ale pozwala w pewnym stopniu poznać właścicielkę głosu ze specyficzną chrypą, ba, poznać tej chrypy historię.
No dobra, poleciłem, ale przecież nie bez zastrzeżeń. “Umarłam …” ma bowiem kilka znaczących wad. Po pierwsze nie jest biografią sensu stricto, a raczej opowieścią o estradzie lat minionych, snutą przez człowieka ściśle z show biznesem związanego. I choć rozumiem potrzebę zarysowania tła, na którym błyszczała gwiazda pani Hanki, to uważam, że jednak czasem tego ogólnego rysu było zbyt wiele na czym cierpiała opowieść o głównej bohaterce. A już wtręty autora o cieniarstwie i marności dzisiejszego aktorstwa uważam za absolutnie zbędne, bo koń jaki jest, każdy widzi. Po drugie drażniło mnie zagranie, które wkurza mnie również w życiu, a które parokrotnie stosuje pan Zbigniew. Chodzi mi o coś w stylu: “Wow, to było świetne, ale opowiem o tym w innym miejscu.” Grrrr! Po trzecie niezbyt rozumiem sens przytaczania tych samych właściwie monologów z niewielkimi, wręcz kosmetycznymi, poprawkami. Po czwarte …
Nie będzie po czwarte, bo mimo wszystko chciałbym do tej książki zachęcić. Gdy bowiem odrzucimy to, co autorowi wylało się na papier ponad stan, będziemy w stanie ujrzeć aktorkę, monologistkę, kabareciarę, tytana pracy, nie oszczędzaną przez los kobietę i fascynującego człowieka z jego słabościami i licznymi talentami. I mówię to ja, facet, dla którego “Podwieczorek przy mikrofonie” sprowadza się do wspomnienia z zakładowej wycieczki do Warszawy, na której zawitaliśmy do “Stolicy” i dorośli ucieszyli się, że lampka wina przysługuje również nam, dzieciakom. Czyli raczej nie fan. Dzięki panu Korpolewskiemu mogłem stworzyć sobie w wyobraźni resztę. Teraz czekam na wspomnienie o Irenie Kwiatkowskiej, tylko bardzo proszę o samą esensję, już bez bocznych wycieczek i wtrętów.

28 komentarzy:

  1. O Irenie Kwiatkowskiej napisał, na szczęście, inny autor, Roman Dziewoński, który ma tę miłą cechę, że pisze o swoim bohaterze, a nie o sobie i swojej niechęci do celebrytów rodem z Pudelka:) Niestety "Ireny Kwiatkowskiej i znanych sprawców" nie udało mi się dotąd przeczytać, wszystko przede mną:)
    A Bielicką w "Gangsterach i filantropach" widziałeś?:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam gdzies w czeluściach moich półek, wydaną w latach 90-tych autobiografię Hanki Bielickiej, która nalezy do tych najchudszych z chudych. Książki pana Korpolewskiego nie znam, ale można posłuchać rozmowy z nim o Hance i o książce na podcastach TOK FM (jestem od nich uzalezniona)- polecam. Jest tam także audycja o książce "Irena Kwiatkowska i nieznani sprawcy". A pani Hanna, no cóż...legenda:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ZWL A, widzisz, czyli jednak nie zwidział mi się ten delikatny autorski egocentryzm. To: kogo ja nie znałem i dla kogo nie pisałem. Z drugiej strony, jak się jest tak wrośniętym w środowisko jak autor, to trudno się nie oprzeć pokusie :) A "Gangsterów ..." nie widziałem i chyba nieprędko zobaczę. Chyba, że w święta gdzieś się zachomikuje z laptopem :)
    PS. "Ireny ..." w mojej WBP brak, a na Allegro w opcji niedostępnej dla zarabiających poniżej średniej krajowej :(
    CwP Rzuć linkami, chętnie posłucham. Zresztą myślę, że nie tylko ja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślałem, że to mnie się zwidziało, że to wcale nie jest książka o Bielickiej, tylko o panu Korpolewskim:D Książce zabrakło stanowczego redaktora, który by połowę tych wynurzeń wykreślił, dynamizując fabułę:P Może spróbuj rodzinę w Wigilię wypchać makowcem i położyć spać zaraz po dobranocce i obejrzyj Gangsterów, cacucho:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś dla mojej mamy i siostry, przepadają za takimi.
    O właśnie, przypomniało mi się, że miałam im poszukać coś o Ingrid Bergman.

    OdpowiedzUsuń
  6. na tej stronce o Hannie Bielickiej
    http://www.tok.fm/TOKFM/0,104175.html

    (chyba 9 od góry)
    druga przy okazji, kiedy uda mi sie odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  7. ZWL Hmm, ja być może troszeczkę panu Zbigniewowi darowałem, bo sam dryfuję w swoich tekstach niemożebnie, ale faktycznie, gdyby książkę pozbawić cytowanych monologów i rzeczonych dryfów, to z i tak skromnych dwustu paru stron zostałoby ... :(
    CwP Słucha się :) Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, w sumie to w książce jest materiału na większy artykuł wspominkowy:P A wystarczyło choćby przepytać z pięć osób, które panią Hankę znały i już byłby materiał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Samo nazwisko Hanka Bielicka znane i to bardzo a próbowałam sobie przypomnieć w jakim filmie grała i nic :(.Jednak dla mnie Hanka Bielicka to przede wszystkim wielka miłośniczka kapeluszy i osoba, która potrafiła wspaniale opowiadać historie, wspominać swoją młodość. Muszę przeczytać tę książkę, bo właśnie uświadomiłam sobie, że mi jest chyba bliżej do Hanki z Montany i to mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktosia: z filmami mogłaś mieć problemy, bo Bielicka tak naprawdę w nich nie grywała:P Epizod w Zakazanych piosenkach (Lecą bomby, lecą: http://www.youtube.com/watch?v=y9yM-8nnF2M), ciotka Krzysi w Panu Wołodyjowskim (http://www.youtube.com/watch?v=LUgcfnxPpCY&feature=results_video&playnext=1&list=PLF97C6565067B770E) i właśnie Gangsterzy i filantropi.

    OdpowiedzUsuń
  11. zacofany.w.lekturze: "Zakazane piosenki" oczywiście oglądałam. Nie pamiętałam. Co do Trylogii to mam swoje zdanie, ale to może innym razem i na Twoim blogu. ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ktosia: myślę, że Bazyl nie będzie miał nic przeciwko, jeśli wyłożysz swoje zdanie o Trylogii tutaj:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic nie mam. Dyskutujcie do woli :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A nie mówiłem? Ludzki pan z Bazyla jest:D

    OdpowiedzUsuń
  15. No dobra :)Jeżeli chodzi o Sienkiewiczowską Trylogię, to uważam, że o ile pierwszą część "Ogniem i mieczem" da się przeczytać, to konia z rzędem temu, kto przebrnie przez "Pana Wołodyjowskiego". To już jest tak na siłę pisane, że szok. Ale co się dziwić, że powstało jak Sienkiewicz za to niezłą kasę dostał. (Był najlepiej opłacanym pisarzem w pozytywizmie, jeszcze Prus nieźle zarabiał, ale Prus pisał Kroniki, wiec nie ma co się dziwić.)Dla mnie Trylogia to taka bajeczka i na pewno nie należy do lit. wysokiej. I jak mi ktoś tak powie to go wyśmieję :D Normalnie literatura popularna i tyle. Szału nie ma. Równo "pojechane" po schematach. Dobry Polak i katolik (Skrzetuski)- zły Kozak (Bohun). Skrzetuski parę razy już był martwy, ale oczywiście ożył ( jak to mówią zabili go i uciekł). Bitwy są tak opisane, że sławią męstwo Polaków. Kilka stron poświęconych tym, w których Polacy wygrali a jak wygrywają Kozacy to dowiadujemy się o tym z relacji jakiegoś posłańca, albo ledwo jest wspomniane. Polacy cudowni i wspaniali a Kozacy ukazani jako pijąca dzicz, która tylko niszczy i grabi. A najlepsza w tym wszystkim jest Helenka. :) Ta kobieta to mnie rozbraja. Zamiast przystojnego Bohuna to wybiera Skrzetuskiego, no bo on prawy i szlachetny no i Polak . :D To jest przykład "Ogniem i mieczem", ale w pozostałych częściach jest dosłownie to samo. Tylko bohaterowie inaczej się nazywają. Sienkiewicz powtórzył schematy, bo zobaczył, że w "Ogniem i mieczem" to się sprzedało, wiec...A ludzie to kupili i płakali po śmierci Podbipięty, szukali jego grobu i zamawiali mszę za jego duszę:D Paranoja. Drogi Bazylu a wiesz, że podobno rano do Staszowa przyjeżdżał kurier z gazetą, ludzie się zbierali i ktoś czytał kolejny odcinek Trylogii i dopiero po tym rytuale można było iść do pracy. Ale może to tylko ploty. :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale się rozgadałam. :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ktosia: iii tam:P O tych schematach to pisali w podręczniku do pozytywizmu dla klasy II LO, o kretynce Helence też:P

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesli chodzi o Hankę Bielicką, to stworzyła tez bardzo zabawna postać niejakiej Kwiatkowskiej w filmie "Irena do domu". Pomiata tam straszliwie narzeczonym Mieciem -Brusikiewiczem:)

    Ktosia - ja dałam radę tylko Panu Wołodyjowskiemu, to powinnam tego konia dostać:) Dla odmiany Krzysia wybiera tam przystojnego Ketlinga, zamiast odważnego i prawego Wołodyjowskiego. A co jest złego w literaturze "niewysokiej"? - tak naprawde to własnie ona uczy, bawi, kształtuje bo własnie ona trafia pod strzechy. I z niej ludzie czerpią inspirację do rozwiązywania własnych problemów życiowych. Z niej i z seriali.
    Teraz tez ludzie płaczą przy Harlekinach, mają za złe Kuszewskiemu, że wesoło pląsa po śmierci żony Hanki i chca recepty od doktora Lubicza. Nic się nie zmienia:) a za 100 lat ktoś nazwie nasze pokolenie serialowym, ktoś będzie się doktoryzował z przemiany osobowej Hanki Mostowiak (od potwora do anioła), a ktoś będzie śię śmiał, że ludziska zaczepiali aktorów serialu "W labiryncie"pytając o postępy w badaniach nad lekiem na raka. Ot, życie. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ZWL Proszę mnie tu do księcia Bogusława nie porównywać, żeby tak w sienkiewiczowskich klimatach pozostać :P
    KTOSIA Pomyśl o Sienkiewiczu jak o starożytnym Sapkowskim :P A co do tego Staszowa, to młody Żeromski pisał jak jego znajomy: "Miał interes na poczcie, czekał tam więc. Razem z nim czekało na przyjście poczty ze dwudziestu szewców, czeladników, sklepikarzy - czekali na "Słowo". Gdy poczta przyszła, urzędniczek pocztowy zaczął czytać "Potop" na głos. Ci ludzie czekali tam parę godzin, oderwawszy się od pracy, aby usłyszeć dalszy ciąg powieści. Nie darmo mówią, że naród zdaje rachunek przed Sienkiewiczem z uczuć polskich." Tylko, że Szczublewski w swojej biografii pisze o "jednej mieścinie", a ja nie mam dostępu do "Dzienników" pana Stefana, żeby zweryfikować. Co do pazerności Sienkiewicza znalazłem takie coś na Wiki: "Jako wyraz uznania Sienkiewicz dostał od nieznanego wielbiciela podpisanego Michał Wołodyjowski bardzo pokaźną sumę 15. tysięcy rubli. Pieniądze te przeznaczył na fundusz imienia Marii Sienkiewiczowej dla artystów zagrożonych gruźlicą..
    CwP Ano właśnie, tylko u nas dobrą literaturę popularną sprzed lat trzeba od razu nazwać Wielką Literaturą Patriotyczną, a do czytania w komplecie dodawać klęcznik. Ja wolę podejście do Sienkiewicza jakie mam właśnie na tapecie w związku z czytaną właśnie książką pani Pruszkowskiej. Miłość bezwarunkową, ale nie bo tak trzeba, tylko bo się podoba prawdziście :P
    Na razie lecę na obiadek, ale wrócę do dyskusji :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bazyl, a z grubsza rok tego Żeromskiego pamiętasz? Bo mam dwa tomy dzienników akurat pod ręką:)

    OdpowiedzUsuń
  21. ZWL Człowieku małej wiary - 9 październik 1888 :P

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeśli mamy 9 października, to jesteśmy w Staszowie. "Sienkiewicz zrobił dużo, bardzo dużo. Niech imię jego będzie pochwalone..." :D

    OdpowiedzUsuń
  23. ZWL Czyli jednak. A ten cytat miał być na deser, ale niech tam ... A jak się zrobi cieplej to pokuszę się o rowerową wyprawę do Oblęgorka. Ostatnio właśnie myślałem nad przygotowaniem tras literackich na następny sezon. Żeromski, Sienkiewicz, Gombrowicz, że o i innych nie wspomnę :)

    OdpowiedzUsuń
  24. No Panowie a mi takie głupoty w szkole do głowy kładli, że tylko klęcznik i hołdy wznosić ku czci czcigodnego Henryka. Ale teraz to mnie co innego martwi, w jakie ja towarzystwo wpadłam. :D Widzę, że tutaj fani Żeromskiego mają fanclub. A zaryzykuje i zapytam, ale to z racji miłości do literatury czy patriotyzm lokalny?
    Nie ma co Żeromski już jest nieco zapomnianym pisarzem i mimo że jego powieści nadal są lekturami w szkole, to mam wrażenie że bardzo niedocenianym... a może niezrozumiałym i trudnym w odbiorze.
    Bazylu co Ty za trasy literackie przygotowujesz, może się załapę na jakąś taką wycieczkę? ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. KTOSIA Co do jednego mam pewność. Znajomość z nami to nic dobrego :P A wycieczki? Jest z czego wybierać, bo okolica płodna w literatów była.

    OdpowiedzUsuń
  26. @Ktosia: no jak to komu, to zawdzięczasz? No przecież nie Bazylowi i nie mnie, tylko kiepskim nauczycielom, niestety:P

    @Bazyl: nie zdradzaj sekretów, utrzymujmy wrażenie, że znajomość z nami jest rzeczą wartościową i pożądaną ze wszech miar:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Patrzę i widzę, że się w większości zgadzamy - zapomniałam u siebie o tych monologach napisać (co to nie różnią się od siebie zbytnio). Jak dla mnie za mało "cukru w cukrze" - bo jakby odrzucił wszystkie oboczności to może 1/3 tekstu by się ostała... Trochę mało:(

    Nie chciałabym się wyzłośliwiać, ale ta książka to moim zdaniem przede wszystkim autopromocja autora...

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."