poniedziałek, 19 grudnia 2011

"Trylogia złodziejska" Sergiusz Piasecki

Rzadko wracam do książek przeczytanych, szczególnie jeśli idzie o książki, którymi zachłystywałem się w młodości. Boję się bowiem, że szczenięcy zachwyt nieopierzonego młokosa, może nie wytrzymać konfrontacji z surowym okiem przedwcześnie stetryczałego cynika. Ale ciągnie wilka do lasu, a że ja słaby charakter jestem, to czasem temu ciągnięciu ulegam. I tym oto sposobem po raz kolejny przeczytałem “Trylogię złodziejską” Sergiusza Piaseckiego. Człowieka, którego biografia sama w sobie jest tematem na osobną książkę, ba, niezły film sensacyjny (tak, tak, wiem o “Przemytnikach”), ale... niestety, ta wieloznaczna, acz cholernie interesująca postać ciągle pozostaje zapomniana. A szkoda.
Jeśli chcecie odetchnąć od dwudziestolecia międzywojennego w wersji luksusowej, czyli od tych wszystkich publikacji, których w ostatnim czasie namnożyło się sporo, a które przybliżają nam życie ludzi z ówczesnego świecznika i dla odmiany zobaczyć jak żyło się ludziom z marginesu, zapraszam do lektury “Jabłuszka”, “Spojrzę ja w okno” i “Nikt nie da nam zbawienia”. Jeśli wybaczycie Autorowi pewną toporność stylu i określone zapatrywania na pewne sprawy (np. relacje damsko - męskie), czeka Was niezwykła podróż po zaułkach Mińska (jeszcze wówczas zwanego Litewskim), który pod koniec drugiej dekady XX wieku przechodzi z rąk do rąk (Niemcy, bolszewicy, Polacy) i który jest przystanią dla szemranego towarzystwa pochodzącego z różnych stron świata. “Trylogia …” bowiem, to historia Olka Barana, blatnego, złodzieja, a jednocześnie człowieka honoru i ludzi, którzy w taki czy inny sposób są z jego osobą związani. To opowieść o uczciwych przestępcach (jakkolwiek śmiesznie brzmi ten oksymoron) i nieuczciwych “zwykłych” ludziach, których Piasecki nazywa “mechanicznie uczciwymi”. To pełna pasji i uczuć sensacyjna gawęda o tym jak potrafi skrzywdzić los i jak podli potrafią być ludzie. To …
W tej książce jest wszystko co być powinno. Jest miłość i nienawiść. Jest gdzieś w tle wielka historia i są indywidualne losy zwykłych ludzi. Bawią szczegółowe opisy nieprawdopodobnych przekrętów i widowiskowych kradzieży. Złości robaczywość ludzkich serc, chciwość, chamstwo i egoizm. I choćbym tak pisał jeszcze długo, nie wymienię wszystkiego co mnie do tej książki przyciągnęło i nie pozwoliło odejść, aż do przewrócenia ostatniej strony, ostatniego tomu.
Jeśli chcecie posłuchać jak blatni kiwają hintów i jak bez mała potokami wywożą blit spod nosa frajerom i moserom (jak jest glik), a potem jak opchną szmokty, o ich szaleństwach w truszczobach, gdzie i hamira, i szyksy, to czytajcie. Żeby nie było zbyt kolorowo przeczytacie też o szocherach, mortusie i pobycie w kiczu. Uważam, że to świetne uzupełnienie do "Szemranego towarzystwa niegdysiejszej Warszawy" Stanisława Milewskiego jako ożywienie nieco encyklopedycznej wiedzy zawartej w tej publikacji. Polecam!

13 komentarzy:

  1. Tego nie było w mojej bibliotece i się nie załapałem:( Też jestem cyniczny, stetryczały może mniej, i pewnie by mi się podobało, jak Zapiski oficera i Wielka Niedźwiedzica:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZWL Pewnie tak. Można Piaseckiemu zarzucić momentami górnolotność i patos, a momentami prymitywizm, ale należy pamiętać kiedy i gdzie zaczął facet pisać. Jeśli odrzucimy uprzedzenia, to "Trylogia ..." da sporo satysfakcji. Aczkolwiek jest to proza dość soczysta, żeby nie powiedzieć (i zaszufladkować, a szkoda by było), męska :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Zaciekawił mnie Pan, nie czytałam nigdy tej trylogii, a uwielbiam dwudziestolecie i jego klimat. W podobny sposób, o jakim Pan pisze, przedstawił je też Grzesiuk w książce "Boso, ale w ostrogach", choć tam jest już właściwie schyłek epoki i wojna.
    Jeśli miałby Pan ochotę powspominać bajki z czasów PRLu, to zapraszam na mój blog książkowy - www.wilddzik.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o niej i szczerze mówiąc niezbyt mnie do niej ciągnie. Nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bazyl, to, że zazwyczaj czytam powieści o pensjonarkach, nie oznacza, że ulęknę się Piaseckiego:P Jego styl znam, niegdyś mi się podobał. A że proza soczysta, to tym lepiej:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholerny blogger zeżarł odpowiedzi :(
    wilddzik Jeszcze jeden "Pan" i pora umierać. Bazyl jestem, nie pan. Grzesiuka znam i też planuję powtórkę, bo wart jest przypomnienia. A na bloga zajrzę :)
    Miravelle Takie stare grzyby jak ja mówią na coś takiego - luka pokoleniowa :P
    ZWL Pensjonarki? Ja myślałem o poznaniu "Mary Poppins", bo nie czytałem. A styl Piaseckiego jest tylko czasem zbyt egzaltowany, da się znieść. Gwarą nie należy się przejmować, bo słowniczek na końcu jest, a i autor nie przesadza, więc da się wszystko wysnuć z kontekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bazylu, Mary Poppins mogłaby mieć u Ciebie niejakie szanse, zgryźliwa z niej kobitka i ma cięty język:) Kminą u Piaseckiego zupełnie się nie martwię, słownik grypsery zaposiadam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie, nie Bazylu, jeszcze nie umieraj - ja po prostu zwyczaje dwudziestolecia kontynuuję ;-))) Ale skoro wolisz bardziej bezpośrednią formę, uznajmy, że wypiliśmy właśnie wirtualnego brudzia :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. wilddzik Brudzia! Zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja nie znam żadnego z tych utworów i chyba czas spłonąc rumieńcem wstydu. Plan na 3 stycznia? Do biblioteki marsz.

    OdpowiedzUsuń
  11. She Łe tam! Jakbym chciał płonąć rumieńcem z każdym tytułem, którego nie znam, to bym mógł zasilić Hutę Sędzimira.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochanek wielkiej niedzźwiedzicy i trylogia złodziejska Piaseckiego to najlepsze książki jakie w życiu czytałem a przeczytałem ich wiele

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałem i posiadam wszystkie książki, które napisał Sergiusz Piasecki. Przeczytałem i mam również kilka książek innych pisarzy i publicystów , o Piaseckim. Szczególnie polecałbym książkę napisaną przez wnuczkę (córka jego syna Władysława) Ewę Tomaszewicz pt: "Gwiazdy Wielkiej Niedżwiedzicy" z podtytułem "Kobiety w życiu i twórczości Sergiusza Piaseckiego".

    We wstępie do swojej książki Ewa Tomaszewicz pisze: "...Sergiusz Piasecki był moim dziadkiem. Mimo to do 1989 roku nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia. Odkrycie dziadka- pisarza było jednym z ważniejszych momentów w moim życiu. Otaczająca go przez długi czas aura tajemnicy jedynie podsyciła moją ciekawość. Bardzo kochałam babcię. Spędzałyśmy razem wiele czasu. Co roku wyjeżdżałam do niej na wakacje do Giżycka, ona często odwiedzała nas w Gdańsku. Dlaczego nic nie mówiła? Teraz już wiem - bała się. Jakakolwiek znajomość, tym bardziej tak bliska, z zakazanym w powojennej Polsce pisarzem nie była mile widziana.

    Babcia nie dożyła czasów, w których jego książki na nowo zaczęły pojawiać się na półkach polskich księgarni. Zmarła kilka miesięcy wcześniej. żyje jej siostra, która znała Piaseckiego. Również od niej nie dowiedziałam się wiele.(............

    Ja również już więcej nie będę pisał wam tutaj, to każdy powinien sam przeczytać. polecam .
    Gusiek460.

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."