Nie
zna życia, kto nie służył w marynarce i nie zna się na zbójowaniu, kto
nie przeczytał “Rumcajsa”. Ten klasyk gatunku, omawiający całość
zagadnienia, począwszy od genezy procesu przekształcania się w
rozbójnika, a na konsekwencjach takiego, a nie innego, stylu życia,
skończywszy, to istna kopalna wiedzy dla tych, którzy chcieliby założyć
na głowę kapelusz z bukowej kory, zamieszkać w leśnej jaskini i toczyć
nieustające walki z niecnymi włodarzami pobliskiego miasteczka. A jeżeli
widzicie niejakie problemy w zapuszczeniu brody, która ukryje rój
pszczół czy też nie macie kurdybanowej skóry na rozbójnicki kaftan albo
żołędzi do nabicia takiegoż pistoletu, no, to już trudno, będziecie
musieli usiąść z pociechami i oddać się lekturze w domowym zaciszu. A
naprawdę warto, bo Rumcajs w literaturze zbójeckiej to, moim zdaniem,
odpowiednik Rabarbara w literaturze pirackiej. Jeśli lubicie jednego,
polubicie drugiego.
Postać
stworzoną przez Václava Čtvrtka znałem do tej pory, chyba jak większość
moich rówieśników (75 to był dobry rocznik), głównie z
czechosłowackiego serialu animowanego dla dzieci w reżyserii Ladislava
Čapka. Dzięki wpisowi u Jarmili dowiedziałem się o wersji książkowej i, po szybkim zakupie, postanowiłem skonfrontować swoje miłe, ale już
dość mętne, wspomnienia, z książką. A że przy okazji Bartek z niemałą
przyjemnością słuchał o perypetiach mieszkańca Rzacholeckiego Lasu …,
cóż, wartość dodana do mojej uciechy.
Przygody
dawnego jičínskiego szewca, w trochę ludyczny, ale szalenie zapadający w
pamięć sposób (ech, wieczorynki), zilustrowane przez Radka Pilařa,
przez 4 dni umilały nam wieczory. Niesamowite potyczki rozbójnika o
gołębim sercu, który przez 24 rozdziały toczy je ze starostami, wójtami,
księciem panem i jego małżonką, a w końcu samym austro-węgierskim cesarzem, są przezabawne i
pełne niesamowitości. Ja wiem, że dziś brak u supebohatera laserów,
szmerów i innych bajerów, dyskwalifikuje go na starcie i nawet starszak
może powiedzieć, że: “Bentenowi może Rumcajs skoczyć!”, a jednak Bartek z
błyskiem w oku słuchał o strzelaniu żołędziami, o szpuntowaniu stawu
dębowym korkiem, o siedmiokrotnej polewce, którą nie tylko szło się
najeść, ale i broń wyczyścić. Czyli jest w tekstach o Rumcajsie jakiś ponadczasowy czar, który
mimo braku nowoczesnych gadżetów potrafi zauroczyć współczesnego
przedszkolaka.
A
ja? Dowiedziałem się, jak Rumcajs poznał Hankę (jakże inną od
rabarbarowej Barbary, choć było blisko). Przypomniałem sobie rozbójnicki
sposób krzesania ognia (lub płoszenia konia) i siłę zbójnickiego
tytoniu (porównywalna z suszonymi grochowinami). Poza tym miałem mnóstwo
uciechy z porównywania pirata i zbója, i do chwili gdy piszę te słowa,
nie wiem, którego lubię bardziej.
Staroć? Ale z klasą! Polecamy i zaczynamy polowanie na “Hankę” i “Cypiska”.
Rumcajs rządzi, u nas chyba nawet lepiej książka wchodziła niż film:) Swoją drogą, te czeskie bajeczki mają masę trwałego wdzięku, jedna Makowa Panienka nieudana:P
OdpowiedzUsuńZWL U mnie przez jakiś czas "Krecik" święcił triumfy i to w wersji czytanej i oglądanej. Za to "Żwirek ..." średnio. "Panienki ..." nie znam :)
OdpowiedzUsuńPS. Wypożyczyłem pierwszego "Felixa ..." i na nic się zdało tłumaczenie Starszemu, że to książka dla nastolatków. Się domaga. Czy da się to czytać bez szkody dla jego duszyczki?
Czytany Żwirek jest niezły, Makowa to była jakaś taka naćpana wróżka, która się zadawała z motylem, nuuuuda dla dziewczynek:P Co do Felixa, to im bliżej finału, tym ostrzej, nawet nie bardzo mógłbyś pomijać co ostrzejsze kawałki:P Przeczytaj mu jakiś kawałek o komputerach, to się znudzi (chyba):P
OdpowiedzUsuńZWL Postaram się go jednak odwieść od myśli o wspólnej lekturze. Mam w zapasie parę nieprzeczytanych książek, np. o Marku Kamińskim. Ponoć cholernie dydaktyczna momentami, ale zobaczymy, może jakoś przeżyję.
OdpowiedzUsuńJakby nie chciał, to jest tak w okolicach środka rozdział o Yeti, to mu możesz poczytać:D
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam wieczorynkowego Rumcajsa, nawet dość niedawno gdzieś się napatoczył i z przyjemnością oglądałam. Poczytać - czemu nie.
OdpowiedzUsuńFajne są te czeskie bajki.
Makową kojarzę jak przez mgłę.
Żwirek - taki sobie.
o rany, ale mnie wzięło na wspomnienia :))
OdpowiedzUsuń76 również jest niezłym rocznikiem;) U mnie "Rumcajs", "Hanka" i "Cypisek" pomieszkują tymczasowo w piwnicy, ale mają tam dobre towarzystwo. Kurczę, pamiętam, że kiedyś cytowałam "Hankę" z pamięci, a teraz jakoś nic mi do głowy nie przychodzi ;)
OdpowiedzUsuńOj, zapomniałam już, że taką książkę faktycznie kiedyś miałam i otworzyłam szerzej oczy, widząc nagłówek Twojego posta:) Dobrze byłoby sobie przypomnieć, ale nie wiem, czy mojej córce to wejdzie. Ale spróbuję ją jakoś namówić może, tylko najpierw upoluję... Dzięki za przypomnienie!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Że niby jak ktoś nie urodził się w latach siedemdziesiątych to Rumcajsa nie zna? A ja znam i pamiętam, że bardzo lubiłam te książki. Ale nic z nich nie pamiętam:) Wiem tylko, że były kwadratowe:]
OdpowiedzUsuńBazylu, Twój Rumcajs wychodzi naprzeciw naszym oczekiwaniom! Właśnie niedawno wygrzebałam go z czeluści Rodzicowych piwnic (u mnie w wersji z czarną okładką) i - jak na razie - intensywnie, bardzo intensywnie - wietrzę, bo 25 lat (tak na oko)leżakowania w piwnicy zrobiły swoje, a ja wrażliwa węchowo jestem i nie dam rady czytać tego bez maski gazowej na twarzy, co jak rozumiesz, nieco utrudnia kilkulatkom rozumienie tekstu.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja tylko zachęciła mnie do zintensyfikowania wietrzenia - może na mróz ją? Tylko nie wiem czy papier made in PRL to zniesie.
Odnośnie Makowej Panienki - ja sobie wypraszam, drogi Zacofany! Wspomnienie motyla Emanuela (chyba tak mu było) do dziś wywołuje u mnie migotanie przedsionków! Kompletnie nie pamiętam o czym to było (w sensie fabuły), ale ten motyl, i ta panienka, ach!
Pozdrawiam,
momarta
ZWL No i nie chce. Zaczniemy początek, może sam się zniechęci. Yeti będzie w odwodzie :)
OdpowiedzUsuńAgnesto Marzy mi się, żeby w weekendowe poranki TVP zrobiła blok powtórkowy ze starymi bajkami, zamiast fefnasty raz powtarzać nieszczęsne barwy czy cuś :) Ale sądząc po likwidacji Kotów próżne moje nadzieje. U nas hitem był i jest "Baltazar Gąbka" (wiem, że nie czeski), więc wkrótce lektura :)
tetiisheri Jeśli myślisz, że kupiłem książkę wyłącznie z myślą o dziecku ... :P
grendella Nie przeczę :) A co do piwnicy... Nie będziesz kiedyś w, bo chętnie bym się uśmiechnął i pokrył koszty przesyłki. Mowa oczywiście o pożyczce :)
padma Powiem szczerze, że byłem pewien obaw, bo młodzież jest już troszkę zaczadzona (przedszkole) bakuganami i gormitami, a w zabawach słyszy się "turbodopalacze" i "megalasery" albo "moc ognia!!!", ale o dziwo, chwyciło :)
milvanna To był celowy zabieg w ramach akcji "Uchylamy rąbka tajemnicy". Część akcji przeprowadziłem już z ZWL :P A co do lubienia "Rumcajsa", to przyznaję je każdemu bez względu na datę urodzin. I rzeczywiście - jest kwadratowa :)
Nasz rodzinny Rumcajs jest niestety prostokątny, wznowienie z lat 90. To już nie ten klimat, co kwadratowy klasyk:)
OdpowiedzUsuńMomarta: jakoś widać Emanuel nie był w moim guście i nic mi nie migotało na jego widok:P A senna twarzyczka Makowej Panienki jedynie rozwierała szczęki w ziewaniu:)
momarta W zalewie internetowych rad babuni znalazłem taką: "Stęchły zapach ze starych książek usuniemy wkładając je do foliowego worka, do którego wsypujemy 2 łyżki sody. Worek zawiązujemy i odstawiamy na tydzień. W ten sposób można usunąć nieprzyjemny zapach z innych drobnych przedmiotów.". Swego czasu na pl.rec.ksiazki podawano rozwiązania tego problemu, ale niestety jako niezainteresowany tematem, nie zapamiętałem :(
OdpowiedzUsuńW dyskusję o Makowej się nie wcinam, bo to nie moja, nomen omen, bajka :)
ZWL Kwadratowego udało mi się fuksem upolować za grosze. Z Hanką i Cypiskiem jest gorzej, bo jak tanie, to złachane, jak ładne, to drogie :(
Wypróbuję ten sposób z sodą, bo mi tu jeden kuszący bestseller wali pleśnią, a nie chce mi się wydawać 3,99 plus przesyłka na inny egzemplarz:P Prostokątny Rumcajs pochodzi z zamierzchłych podajowych czasów, więc brałem, nie patrząc na format. A Hanka z Cypiskiem faktycznie trudne to upolowania.
OdpowiedzUsuńSoda może się sprawdzić. Aż dziw, że jako matka dwojga dzieci, usuwająca sodą węchowe ślady "ulewania" i nie tylko, na to nie wpadłam. Dziękuję za inspirację, sodę w domu posiadam, więc wypróbuję, po czym opowiem. Tak się tylko zastanawiam: przesypywać kartki pojedynczo, czy liczyć na intelekt cząstek sody, która dotrze tam gdzie powinna?
OdpowiedzUsuńPrzy okazji bajek czechosłowackich, w wersji czytanej: macie jakieś doświadczenia z Gajowym Chrobotkiem? Nabyłam swego czasu w serii Polityki i jakoś ciągle nie mogę trafić na właściwy moment, żeby zacząć to czytać dzieciom.
momarta
Szejtroczek z Chrobotkiem to tak dla pięciolatka najwcześniej, eksperymentalne próby z wcześniejszym czytaniem się nie powiodły, ale obie bajki zaskoczyły i czytaliśmy po dwa razy:)
OdpowiedzUsuńmomarta Chrobotka nie znam, natomiast mój perfidny sposób na nęcenie jest następujący: książkę, która ma być czytana, biorę często do rąk i podczytuję bez użycia paszczy na własny rachunek, a na pytanie czy poczytam na głos, odpowiadam przecząco, że raczej nie, bo to stare i może Ci się Synu nie spodobać. Kiedy nękający przebiera nogami, łamię się i na próbę czytamy pierwszy rozdział. Godzinę później zaczynam żałować swej perfidii. I tak to leci :)
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że jak Starszy tu dotrze, to będzie już samodzielnie czytaty :)
Bazylu, spróbuję odnaleźć pudło, w którym obecnie mieszkają i zaproponować im wycieczkę w Twoje strony. Mam nadzieję, że mieszkają gdzieś na wierzchu :)
OdpowiedzUsuńAleż masz niewyraźne kody do wpisywania... Zwłaszcza ten drugi. Udaje mi się dopiero za trzecim razem!
grendella Będę niewypowiedzianie wdzięczny :) A co do nowych captcha Google'a, to narzekam na nie od rana :D
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w dzieciństwie zawzięcie oglądałem tę bajkę z moim rodzeństwem.:) Widzę także, że jesteś w trakcie czytania książki Pana Kosika - świetny wybór.
OdpowiedzUsuńBazylu, donoszę, że pod wpływem Twojej notki znalazłam "Rumcajsa" u rodziców na półce z ukochanymi książkami mojego dzieciństwa, co łączyło się z ryzykowną wspinaczką po regałach i mam zamiar się delektować! :P Na szczęście mój egzemplarz nie wydziela niepokojących woni. Nie wiedziałam, że wydano też "Hankę" i "Cypiska".
OdpowiedzUsuńIchigol Niezły. Myślę, że gdyby mi ująć kilkadziesiąt lat, miałbym lepszy odbiór :P
OdpowiedzUsuńLirael Smasznego! :D