Stało
się! Drugi tom bestsellerowej serii “Jutro”, autorstwa Johna Marsdena,
nie udźwignął ciężaru moich oczekiwać i dołączył do bazylowego
cmentarzyska, rozpoczętych i nigdy już nie mających być doczytanymi,
cyklów książkowych. Zgodnie z moim (popartym wieloletnim spożywaniem
specjalnego, opartego na bazie chmielu, środka dla jasnowidzów),
przeczuciem, autor poszedł był w schemat. I podobnie jak kiedyś w każdym
odcinku “Lalamido” Brzóska prezentował dwa haiku i jeden głupi dowcip,
Marsden w każdej odsłonie “Jutra” postanowił lansować zestaw: dwie
porywające akcje przeciw wrażym siłom i jedna poruszająco - wzruszająca
scena kończąca każdy tom.
“W
pułapce nocy” to ciąg dalszy wojennych przygód grupki znajomych
nastolatków. Już pierwsza akcja w szpitalu przekonała mnie, że znów będą
potrzebował nader solidnego kołka, by móc nań odwiesić zdrowy rozsądek.
Łatwość z jaką młodzi ludzie przenikają do okupowanych budynków (już
nie wspominając o tym, jak łatwo pozbawiają życia) i realizują swoje
dywersyjne plany, może bowiem przyprawić o zawrót głowy. Dziwi mnie to o
tyle, że spotkani w końcu dorośli partyzanci są tak kompletnie
beznadziejnymi wojakami, że z miejsca rodzi się pytanie, kto w takim
razie tych nastolatków tego wszystkiego nauczył. Lećmy jednak dalej, bo jakby nie patrzeć, to powieść dla młodych, a jak człowiek był młody, to wierzył, że
Bond laserem z zegarka cygara zapalał i samoloty z nieba strącał.
Nie
dziwię się, że seria zyskała miliony młodocianych fanów. Któż bowiem
mając naście lat nie chciałby się utożsamić z rozsądnymi, bohaterskimi,
przebiegłymi, mądrzejszymi od dorosłych i samowystarczalnymi bohaterami,
którzy oprócz tego, że są tacy fajni, są też jednak nękani przez problemy
typowe dla nastolatków: alkohol, pierwszy raz, używanie przemocy itd. Ja
jednak, mając w pamięci wspomnienia prawdziwych uczestników działań
wojennych, nie kupuję opowiadanej historii. Coś mi w niej zgrzyta. A
odpowiedź na pierwsze pytanie w przeczytanym na lubimyczytac wywiadzie,
tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że autor próbował opisać coś o czym
miał tylko mgliste wyobrażenie. Porównywanie strachu przed śmiercią do
tego, jaki towarzyszy nakryciu na fajce w kiblu. Kaman!
Biedny Bazyl, takie bolesne rozczarowanie:)
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem. Byłem na to przygotowany i tylko potwierdziłem swoje podejrzenia. Bolesne o tyle, że w tym czasie mogłem wypić sobie czteropak :)
UsuńA nie mogłeś pić przy czytaniu?:P
UsuńW jednej ręce butelka z bro, w drugiej orzeszki/chipsy/setka wódki. Się rozumie samo przez się, że dla książki miejsca nie ma :P
UsuńCzasem któraś ręka bywa wolna:) Na drugi raz poszukaj podpórek do książek:)
UsuńKa to podziękuję... :P
OdpowiedzUsuńAle to "ka", to nie jest równoważnik "k..."? Bo na tak ostry sprzeciw czytelniczy pozycja nie zasłużyła. W końcu zbiera dobre noty u młodych ludzi. A że ja już trochę o wojnie czytałem i wiem, że nie przypomina ona survivalowego obozu z przerwami na chojrackie akcje partyzanckie, to trudno. W prawdziwym świecie nie byłoby raczej trzeciego tomu, bo bohaterowie, postępując jak postępują, albo byliby w rękach wroga albo by nie żyli. Tyle tylko, że bez tych akcji a la Rambo, cykl nie miałby takiej siły przyciągania jaką ma. I ja to rozumiem. Ale czytać dalej nie muszę :)
UsuńKiedyś na umór czytałam do końca... Teraz już jestem mądrzejsza.
OdpowiedzUsuńJa stawiam sobie granicę 100 stron, ale jak to człowiek zmienny, czasem naginam regułę i brnę dalej w kiepską fabułę. O, rymsło mi się! :D Z cyklami rozstawać się trudniej im dalej człek zabrnął. Czasem jednak nawet po czwartym tomie ("Gone"), można powiedzieć - dość! :)
UsuńEhhh... Zawsze jest tak, że kiedy słyszę o książce negatywne komantarze, mam ochotę ją przeczytać ;)Tak jest i tym razem... Jeżeli jednak nie zadowala mnie, nie czytam na siłę ;) W końcu czytanie powinno być przyjemnością...
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga - jest całkiem nowy, więc będę wdzięczna za komentarze i wskazówki ;)
http://papierowa-laka.blogspot.com/
Negatywne komentarze? U mnie? Gdzie? :P
OdpowiedzUsuńI własnie nie żałuję,że powstrzymalam sie przed kupnem "Jutro" :)
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie