Jak nauczyciel wywołuje do tablicy, to się łeb spuszcza i podąża w stronę katedry, ażeby falsecikiem anielskim, z emocji (czy też strachu) drżącym, odpowiedzi udzielić. I nie ma to tamto, że łańcuszków nie lubimy, że czasu nie mamy, że ogólnie ciśnienie nie to i weny brak. Kalio prosi i się nie odmawia. Zatem do boju.
Jako że nigdy nie ukrywałem, że gusta me plebejskie i wolę raczej coś do śmichu niż platońskie uczty i insze Spencery, to pozwolę sobie właśnie taki typ literatury zaproponować w swoim top ten na lato.
1. "Lesio" Joanny Chmielewskiej, bo choć mógłbym wymienić kilkanaście innych tytułów, to jednak scena z pociągiem i garbatym, już na zawsze pozostanie w mej pamięci.
2. "Dzikie białko" Joanny ... etc., (...) scena z półbutami w miejsce stonki, (...) etc.
3. Reszta Joanny Chmielewskiej do roku 1990, bo wiadomo.
4. Edmund Niziurski w zasadzie z dowolnym swym tytułem, z tych które są mi znane, bo w tych nieznanych może się czaić jakaś kicha nieczytata.
5. Wawrzyniec Prusky z całokształtem, bo jego poczucie humoru i moje poczucie humoru mają prawie stuprocentową zgodność genetyczną.
6. Seria o "Wilcie" Toma Sharpa, bo balansując na granicy dobrego smaku i szermując koszarowym humorem, potrafił ubawić mnie do łez. I to kilkukrotnie.
7. "Przygody dobrego wojaka Szwejka" Jaroslava Haška. Koniecznie do powtórki, do której nawołują podczytywane to tu, to tam, fragmenty.
8. Trylogia nymburska Hrabala. Tak, tak, wiem, że to nie tylko humor, ale jednak.
9. Calusieńki Pratchett, bo mimo, że za mną dopiero parę pozycji, to dostaje ode mnie carte blanche, czek in blanco i całą sympatię do jego pisania, awansem.
10. Cała masa innych fantastycznych książek, które spowodowały falowanie mojego brzuszka, a których z racji postępującej w galopującym tempie sklerozy, nie pamiętam.
Jako, że miało być z marszu, to wyszło jak wyszło. Gdyby był czas na zastanowienie, to pewnie byłoby bardziej dostojnie, a tak wyszło szydło z worka, że czytelnik ze mnie marny i nie inwestujący we własny rozwój, a jedynie szukający w lekturze czczej rozrywki. I tak, book mi świadkiem, faktycznie jest.
Też uwielbiam Chmielewską i Pratchetta, a "Awantury kosmiczne" i "Naprzód wspaniali" stoją na półce i czekają aż Młoda dorośnie. Co do falowania brzuszka, to falował jak czytałam Twoją listę. Nie ma co - uśmiałam się po pachy :-)))
OdpowiedzUsuńMoja sympatia dla twórczości pani Joanny kończy się gdzieś w okolicy podanej powyżej daty. Ta cezura dzieli mi jej książki na "super" i "to już nie to". I cieszę się, że rozbawiłem, bo to zawsze jeden śmiejący się, w tych niewesołych czasach, ludź więcej :P
UsuńI tam, marny czytelnik:P Ty lepiej o tym Wilcie coś więcej zeznaj, bo mam przeczucie, że mi po drodze będzie z koszarowym humorem. A sam spróbuj PLBoya Szczygielskiego:)
OdpowiedzUsuńWpisz w wyszukiwarkę mojego bloga "Wilt", a znajdziesz odpowiedź :P Czwartej części nie polecam, ale resztę, jak najbardziej. Zapomniałem jeszcze o "Pitu i Kudłatej" Talki, która nie śmieszyła zuzanki, za to mnie dosyć. "PLBoya" odnotowano :)
UsuńWyszukałem, zdecydowanie zintensyfikuję poszukiwania:) Felietony Talki czytywałem w jakimś Dziecku, bardzo, bardzo :)
Usuń"Lesia" muszę przeczytać. Bo jesteś już którąś z rzędu osobą, która to poleca jako super-chruper książkę, w co jestem w stanie uwierzyć, gdyż twórczość pani Chmielewskiej jest mi całkiem dobrze znana. Natomiast nie słyszałam, żeby komuś się "Lesio" nie podobał. Co oznacza, że w chwili gdy się za niego zabrałam, jakieś 10 lat temu, nie było po temu odpowiedniej aury, bo lekturę skończyłam po 10 stronach. A skoro obiektywne badania opinii publicznej wykazują, że "Lesio" nie podobać się nie ma prawa, przy dodatkowym czynniku mojego szalonego podziwu dla pozostałych książek autorki, nieodzownie wskazuje, że powietrze było wtedy jakieś nie bardzo, że nie doczytałam do końca.
OdpowiedzUsuńPodsumowując - "Lesia" muszę przeczytać.
Viv: zdziwisz się, jak Ci powiem, że całkiem sporo osób Lesia nie trawi. Co jest dziwne i niepojęte, ale prawdziwe. Żeby daleko nie szukać: http://notatkicoolturalne.blogspot.com/2011/04/chmielewska-chmielewskiej-nierowna-wiem.html
UsuńHmmmm, no to teraz muszę już sama przeczytać. I się opowiedzieć.
UsuńKoniecznie:)
UsuńDołączam do grona Lesio-uwiedzionych, mnie, bardzo, bardzo, to była pierwsza książka Chmielewskiej, jaką przeczyłam, a potem przepadłam na bardzo długo. Aż się komuś nie podoba, no cóż nie wszystko wszystkim i fajnie, bo byłoby nudno, gdyby wszyscy napisali to samo. Hrabal będzie kolejny w kolejce na moje liście :) Pozdrawiam
UsuńViv Z "Lesiem" jest dokładnie jak ZWL mówi. Jako książka, w pewnym sensie, kultowa, ma swoje obozy pro i anty. Zdarzają się ponoć letnio do niej nastawieni, ale są pod ochroną gatunkową :)
Usuńguciamal Szkoda tylko, że niektórzy tego, że nie wszystko wszystkim, pojąć nie mogą. Mnie akurat dostało się po zadku za krytyczny głos w kwestii "Dżumy" Camusa :)
Niestety, zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz komuś nie spodoba się nasz zachwyt, albo brak takowego :)
UsuńKryminały i książki młodzieżowe sprawdzają się pewnie latem rewelacyjnie. Wilt zabawny jest, fakt. Ciekawe, czy ktoś tu czyta jeszcze Woodehouse'a.;)
OdpowiedzUsuńZnaczy Jeevesa? Jakoś mi kiedyś nie bardzo.
UsuńJa tam "Wielce zobowiązanego ..." wspominam mile, ale czytałem dawno. Za to teraz się wkurzam, że nie dałem "Trzech panów ...". Ech, do wieczora pewnie jeszcze parę tytułów do baniaka przyjdzie ;)
UsuńDopiszesz suplement:P
UsuńJa czytam, ja! I daleko bardziej mnie bawi niż Wilt, który to, prawdę mówiąc, w ogóle mnie nie bawi.
UsuńOprócz Wilta i Hrabala to jest moja lista!
To pocieszające, że jednak ktoś czyta Woodehouse'a.;)
UsuńLista jak lista, ale za to wstęp i zakończenie! No jak ja lubię Twój styl...
OdpowiedzUsuńZ Pratchettem mam podobnie, ledwo liznęłam a już polubiłam, tylko wiem, że w odstępach dawkować muszę. Nizurski-owszem, daaawno nie czytałam.
Na Chmielewską już się chyba nie nawrócę. Co prawda czytałam tylko "Zapalniczkę" i "Klin" oraz coś mi się kołacze o tych Janeczkach i Pawełkach (ongiś pewnie coś czytałam jeszcze), ale nie mam (mimo wszystko) ciągot by dalej próbować.
Hrabala lubię, w ogóle czeską literaturę.
A w ogóle to chichoczę sobie cichutko, bo to wyszło jak w zabawie w głuchy telefon. U żródła,czyli matki-założycielki( byłam drugą wyznaczaną) to był babski top dobrych książek,a zrobiły się czytadła na lato ;-)
Tak czy siak, super sprawa ;-)
Zeżarło mi poprzedni komentarz:( Jak się chce mieć babski top, to się nie zaprasza facetów do wyznań:P Jakoś musieliśmy z tego wyjść z twarzą:)
UsuńAgnesto Ja to w ogóle się zamieszałem. Tu ma być na lekko, tu gdzieś Proust wypłynął. Tu czytadła, tu lato, tu marmelada... To zrobiłem na lekuchno i git :)
UsuńZWL Ale czy wyszliśmy? :P
Twardo będę się trzymał wersji, że wręcz stworzyliśmy nową jakość:))
UsuńZ pewnością przeczytam przynajmniej kilka z tych książek ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
http://tworzeijestok.blogspot.com/
O jakże Ci zazdroszczę, że tak z biegu odrobiłeś zadanie domowe. Ja zostałam zaproszona do zabawy już kilka dni temu i żałuje, że nie zrobiłam tego właśnie z biegu podążając za pierwszą myślą. A ja nie! zaczęłam grzebać, przeglądać, wynotowywać no i lista nie ma końca. No nic to jakoś się z tym uporam. Zasady zabawy zasadami, a ja na swoim blogu mogę sobie pisać co chcę i zamieścić nawet 100 tytułów hihi tylko kto to przeczyta?:))
OdpowiedzUsuńW mojej rozpisce także znajduje się kategoria książek, przy których czytaniu boli brzuch. Znajdzie się i miejsce dla Lesia. Czytałam książkę niezliczoną ilość razy, jak i wcześniejsze Chmielewskie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Aa muszę się pochylić nad Wawrzyńcem Pruskim:)
Z Wawrzyńcem jest taki problem, że odbiór zależy, moim zdaniem, od stanu posiadania potomstwa. Rzucone testowo w ręce znajomych singlów wróciło z hasłem, że fajne, ale ... Znaczy, wypęku nie było. A u mnie i Kitka, był. Tak, że weź poprawkę :)
UsuńKsiążki mają sprawiać przede wszystkim przyjemność, dla każdego według potrzeb.
OdpowiedzUsuńPatrz, a ja Lesia jako jedynego z Chmielewskowych nie lubię. Dzikiego nie czytałam, bo się boję
Moje potrzeby lekkiej lektury do śmichu "Lesio" zaspokaja idealnie :) A "Dzikiego ..." nie próbuj, bo raczej podobne w klimatach. Choć, kto wie? Nie skosztujesz, to się nie dowiesz :)
UsuńLeeesio, kocham-a scena z pociągiem...nie do przebicia. wyobrażasz sobie jakie musieli mieć miny jak Lesiowi odpadł garb? Zresztą, trzeba być zupełnym głupolem, żeby sobie garba dorobić, a twarzy nie zakryć-żeby przypadkiem nie zostać rozpoznanym ;) A jak gronkowce hodował,a później cały personel zeżarł lody i mu jeszcze kasę oddali? ;) Chmielewska do 1990 roku to moja ukochana pisarka :)
OdpowiedzUsuń:D
Usuń