Byłem
o krok od odniesienia do biblioteki wszystkich przeczytanych, a
nieopisanych książek, (stos których, co rano, wpadał mi w oko zaraz po
przebudzeniu, budząc przy okazji wyrzuty mojego sumienia), kiedy mój wzrok
spoczął na okładce leżącej na wierzchu pozycji i zamiar ów porzuciłem. Grzechem byłoby bowiem nie wspomnieć o książce świetnej, takiej, której
bez wahania wystawia się biblionetkową “piątkę”. Nie, wróć! Jednak z
wahaniem, czy nie dać “szóstki”. Grzechem też byłoby nie opowiedzieć o
pewnym chłopcu, z którym się człowiek na circa dwustu stronach zżył,
którego polubił i któremu kibicował w jego zmaganiach z czarnym
charakterem.
Poznajcie
zatem Rico, młodzieńca, jak nazywa go wychowująca samotnie matka, głęboko
utalentowanego. Mieszka w jednej z berlińskich kamienic. Lubi kanapeczki
robione przez jedną z sąsiadek, z którą, przy okazji ich konsumpcji,
ogląda stare kryminały. Nie cierpi innego sąsiada, nazywającego go
półgłówkiem. Lubi swatać swoją rodzicielkę, a także prowadzić drobne
dochodzenia, jak choćby w sprawie znalezionego przed budynkiem,
bezpańskiego kawałka makaronu z sosem. I, być może przez kule bingo,
które czasem zbyt chaotycznie obijają się o siebie w jego głowie, nie ma
przyjaciela. Sytuacja zmienia się, kiedy poznaje Oskara. Małego chłopca
w motocyklowym kasku, posiadacza wielkich zębów i miliona informacji na
dowolny, zadany temat, które wypluwa z siebie z szybkością kulomiotu.
Czy te dwa przeciwieństwa znajdą wspólny język? Czy stawią czoła
terroryzującemu Berlin porywaczowi dzieci - Misterowi 2000? Czy wszystko
dobrze się skończy? Już tutaj zapraszam do lektury.
Kryminały
dla dzieci to nie jest nowy wynalazek, dość wspomnieć Lassego i Maję.
Książkę Andreasa Steinhöfela wyróżniają jednak świetnie skreśleni
bohaterowie oraz forma, która przybrała postać dziennika prowadzonego
przez jedną z tytułowych postaci, czyli Rica. Lektura zaś tego
dziennika, to prawdziwa przyjemność, bo jest w nim i dowcip (świetne notatki wyjaśniające pewne wyrazy i zjawiska*), i
wzruszenie, i ogląd świata osoby, którą poprawność polityczna
szufladkuje jako niepełnosprawną umysłowo, a kochająca matka nazywa
głęboką utalentowaną.
Co
ja Wam zresztą będę opowiadał! Rico to świetny gość i na pewno go
polubicie, a że lubi zwiedzać cudze mieszkania (oczywiście za zgodą
właścicieli), to nie wahajcie się zaprosić go do siebie. I nie
przejmujcie się tym, że chłopak nie wie gdzie jest lewa, a gdzie prawa,
gdzie wschód, a gdzie zachód, bo to nie są mankamenty, które
dyskredytują kogoś jako człowieka. O czym, niejednokrotnie, przekonacie
się podczas czytania. Aha, jeszcze jedno! Oskar należy do tego typu
dzieci, które mnie osobiście strasznie denerwują, ale nie przejmujcie
się tym, bo po pierwsze, być może to tylko ja tak mam, po drugie, przy
bliższym poznaniu wiele zyskuje, a po trzecie, to przyjaciel Rico, a
przyjaciele naszych przyjaciół są przecież naszymi przyjaciółmi.
Czytać! Mądra i ciepła opowieść o zadziwiającej przyjaźni, która rodziła się w
bólach, ale ostatecznie pokonała wieeeeelkie przeszkody. Książka ucząca
tolerancji dla inności i nie oceniania po pozorach. Książka, która
podobała mi się tak bardzo, że skasowałem cztery teksty o niej, by w
końcu, w napadzie bezsilności, wysmażyć ten przyciężkawy pasztet,
konsumpcja którego nie pozbawi Was, mam nadzieję, chęci przeczytania tej
książki.
PS. Ta podstępna cholera, zwana przez niektórych sklerozą, dopiero teraz pozwoliła mi przypomnieć sobie o świetnych, trochę komiksowych ilustracjach Petera Schössowa. Jak bardzo mi się, niech świadczy fakt, że to właśnie okładka przyciągnęła mnie do lektury. Dodam, dwukrotnej.
* Jeden z przykładów:
"AROGANCKI: ktoś, kto patrzy na drugiego z góry. Ale Oskar nie może być aż tak sprytny, w końcu jest dużo niższy ode mnie i przez cały czas musi na mnie patrzeć z dołu.".
"AROGANCKI: ktoś, kto patrzy na drugiego z góry. Ale Oskar nie może być aż tak sprytny, w końcu jest dużo niższy ode mnie i przez cały czas musi na mnie patrzeć z dołu.".
Nie pozbawi nas chęci przeczytania:) Ale na razie, jako neofici, będziemy zgłębiać książki o kotach Trojanowskiego:)
OdpowiedzUsuńOjciec, Ty "Oskara ..." przeczytaj sobie sam, bo to na razie wiekowo nie dla naszych pociech. Mnie Oskar podbił tekstem o Forreście, a autor zabiegiem formalnym, który pozwolił mi szybko wyrobić sobie opinię o jednej z osób. Opinię jak łatwo się domyśleć pochopną i zupełnie nietrafioną.
UsuńZawsze najpierw wszystko czytam sam, przynajmniej mogę fabułę linearnie prześledzić, a nie z przeskokami od ilustracji do ilustracji:P
UsuńTen etap mam już całe szczęście za sobą. Zresztą, ze względu na letnie, piłkarskie szaleństwa chłopaków, czyli kilkugodzinne okupowanie Orlika i, co za tym idzie, wieczorny pad na pyszczycho, głośne czytanie zostało ostatnio wykreślone z katalogu rozrywek. Czekam na słotną jesień :P
UsuńSprytnie:) U nas Starsza zasypia podczas inhalacji, to sobie tatuś w spokoju czyta do końca zabiegu:P
UsuńŻeby nie odbiegać zbytnio od tematu dodam tylko, że ostrzę sobie ząbki na część drugą, czyli "Złamanie serca" (już jest w biblio) i pozostaję w nadziei, że część trzecia zostanie szybciutko przełożona i wydana :)
UsuńTo ja zgłębię naszą biblio pod tym kątem przy najbliższej wizycie:P
UsuńStrasznie mi się podobały "przygody" Rico - i recenzja również :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie przypadło mi do gustu hasełko "o ludzie, ludzie!".
Złamanie serca jest tak samo dobre :) Mam ogromną nadzieję, że trzecia część szybko się u nas ukaże.
Pozdrawiam
Mnie podobały się ramki, w których Rico wyjaśnia sobie trudniejsze wyrazy i pojęcia oraz zwrot "kropelka pocieszenia" :) Na razie odkładam lekturę "Złamania serca", zostawiając ją sobie na czas, kiedy potrzebował będę czytelniczego pewniaka :)
UsuńTak tak ramki są rewelacyjne - szczególnie ta którą przytoczyłeś o arogancie :) Prostota tłumaczenia powala :)
UsuńPrzyznam szczerze, że było kilka lepszych (np. Francuzi, jedzenie ślimaków i całowanie), ale ten akurat znalazłem w sieci, w formie do przekopiowania. Przez moje lenistwo moi czytelnicy tracą co lepszą kąski. Ale może to i dobrze, bo jak będą czytać, to spotka ich miła niespodzianka :)
UsuńNo i wyszła wyższa logika postępowania :) to wpływ Rico
UsuńOkładka faktycznie świetna. Co do treści - wierzę na słowo, ale nie dam się wmanewrować w samodzielną lekturę książek z niższych kategorii wiekowych! Poczekam grzecznie, aż upłyną te 2-3 lata (czy więcej?) i może wtedy, razem (o ile Starszy nie porzuci tej formy rozrywki)... A do tego czasu zajmę się rozpaczliwym zaległości lekturowych z własnego przedziału wiekowego :)
OdpowiedzUsuńEee tam! Ja przeczytałem dwukrotnie i miałem uciechę przy obu podejściach. Drugi raz, to miało być tylko przekartkowanie w celu odświeżenia pamięci, ale jak przysiadłem, to poszłoooo :) I żeby nie było, że "Rico ...", to sam fun. Między wierszami wyczytamy sporo ludzkich problemów.
UsuńPS. Nie wiem jak ją skategoryzować wiekowo, ale myślę, że 9+. Jeśli ktoś ma inne zdanie proszę pisać.
Czasami książki dla dzieci są o wiele wartościowsze (również dla starszego czytelnika) niż te z odpowiedniego przedziału wiekowego :) Szczególnie Rico ma wiele do zaoferowania! Ale ja już milknę gdyż jestem dziwolągiem, który książki dla dzieci kupuje dla siebie (tak tylko mimochodem wspomnę, że dzieci ni mam).
UsuńPhi, ależ mi dziwoląstwo i powód do milknięcia :P
UsuńVandenesse: pomyśl, że niektórzy mają dzieci, żeby sobie bezkarnie dziecięce książeczki poczytać :DD
Usuńhi hi :)
UsuńUpycham w schowku. A jak przeczytałam tytuł, Rico mgliście skojarzył mi się z pingwinem z Madagaskaru. Czy ktoś miał podobnie? ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dopiero teraz, jak wspomniałaś, to mi się odpowiednia szufladka otworzyła? Ten Rico nie jest może aż tak widowiskowy i nie wyrzyguje łomów i dynamitu, ale polubić go można :P
UsuńWiesz, że jest druga część? Równie świetna... "Rico, Oscar i złamane serca"
OdpowiedzUsuńWłasnie przeczytałam Twoją wymianę zdań z "Zacofanym w lekturze" i już wiem, że wiesz...:-)
OdpowiedzUsuńA teraz ja wiem, że Ty wiesz, że ja już wiem :) A książkę serdecznie polecam.
UsuńZapraszam do zabawy, jeśli będziesz miał czas o ochotę: http://prowincjonalnenauczycielstwo.blogspot.com/2012/08/top-10-na-maksa-czyli-co-czytac-w-upay.html
OdpowiedzUsuńPoniżej typowałem :P
UsuńMój dziesięcioletni syn także poleca Rica i Oskara. ;-)
OdpowiedzUsuńI to jest chyba o wiele lepsza rekomendacja niż opinia takiego starego grzyba jak ja :D
UsuńNa śmierć zapomniałam, że już czytałam tego posta, ale na szczęście przeczytałam komentarze:P
OdpowiedzUsuń3 lata upłynęły i oto proszę, właśnie waham się czy wrzucić do koszyka w Arosie, czy nie (-50%), guglam, patrzę, a tu Bazyl! Wrzucam:)
14,95?? Niedobra kobieto! Czekam na wypłatę, bo dwa tomy w koszyku :D
Usuń