Siadłem
przed klawiaturą i zadumałem się okrutnie, bo cóż ja, biedny żuk, mogę
jeszcze napisać na temat mojej nieustającej fascynacji serią o Flawii de Luce? Może, w ramach podnoszenia jakości swoich tekstów, powinienem
pokusić się o drobiazgową analizę powieści kryminalnej ze szczególnym
uwzględnieniem pozycji, w których akcja dzieje się w odciętych od
cywilizacji, na skutek opadów śniegu, miejscach (bo zasypało Buckshaw,
oj, zasypało)? Wyjść od czasów prekolumbijskich albo choć od “Tajemnicy
Sittaford” Christie, by z impetem wyhamować powiedzmy na “Szczodrych
godach” duetu Klüpfel i Kobr. Na Swarożyca, nie! Część drugiego zdania
zabrzmiała jak tytuł rozprawy doktorskiej, a ja przecież prosty chłop
jestem i dla prostych (Państwo wybaczą*) ludzi piszę. No i Flawii nie
mógłbym tego zrobić, bo jakże to, miast zachęcać do lektury, brać się za
usypianie. Zatem będzie po staremu.
Wiecie
już, że posiadłość de Luców została, na skutek intensywnych opadów
atmosferycznych typu śnieg, odcięta od świata. Nie wiecie jednak, że
wraz z domownikami, uwięzionych w wielkim gmaszysku zostało gros
mieszkańców Bishop’s Lacey. Niewątpliwie interesującym jest fakt, co
też, u diaska, ci wszyscy ludzie tam robili. Ano, przyszli obejrzeć
przedstawienie, urządzane przez gwiazdy kina. A skąd w Buckshaw gwiazdy
kina? Ano, … A weźcież i przeczytajcież!
Oryginalność
tego tomu, w stosunku do poprzednich, kończy się na tytule
zaczerpniętym z poematu Tennysona. Ale ja też i nie oryginalności w
kolejnych książkach pióra Alana Bradleya szukam. Szukam natomiast
towarzystwa bystrej miłośniczki chemii, lat naście, której cięty
języczek i bardzo trafiający w me gusta ogląd świata, sprawiają, że
czyta mi się o jej przygodach wyśmienicie. I choć humor i dowcip zawarte
na kartach książki nie są z gatunku tych, które wydobywają z mych wątpi
odgłosy przypominające zjadanie prosiaka na żywo, to jednak te
uśmieszki, które w trakcie lektury pojawiają się na mej twarzy, mają
równie duży wpływ na moje dobre samopoczucie. Ot, na przykład, gdy
domorosła detektyw zastanawia się nad stosunkami łączącymi ojca i
miejscowego duszpasterza i myśli: “Proboszcz interesował się
filatelistyką tylko z uprzejmości, podobnie jak tata niebem, więc
łącząca ich więź musiała być zupełnie innego rodzaju”. I inne tego typu
szczególiki wprawiające w dobry nastrój.
Kolejna
odsłona przygód Flawii, to: nowy trup i nowy trop, a właściwie kilka
nowych tropów, które uzupełnią brakujące miejsca w puzzlach składających
się na przeszłość naszej bohaterki. Dowiemy się także co nieco o
Doggerze i ciotce Felicity, które to persony stają się z tomu na tom
coraz bardziej intrygujące. Będzie też dedukcja, wykłady na temat chemii
oraz wyjątkowo mrożący krew (i to nie tylko ze względu na miejsce i
okoliczności przyrody), finał. Słowem, mniam.
PS.
Flawia troszkę straciła w moich oczach, wyrażając się o gościach per
“wieśniacy”, ale z drugiej strony rozumiem - wychowanie, więc wybaczam. Zyskał za to i to znacznie,
tłumacz, pan Jędrzej Polak, za świetne tłumaczenie w ogóle, a kwestie
pani Mullet, w szczególe.
*
Nie wiedzieć czemu, ten fragment wpisu przypomniał mi anegdotę, jak to w
Spatifie pijany Jan Himilsbach minorowo ryknął: "Inteligencja
wypierdalać!". Na co wstał Gustaw Holoubek, skłonił się grzecznie i
powiedział: "To ja, proszę państwa, wypierdalam". Więc, jeśli ktoś się
poczuł urażony … :P
Ja się właściwie poczułem, ale na złość zostanę i będziesz się ze mną męczył:P Nie ma letko.
OdpowiedzUsuńA bo Ty to zawsze! :P
UsuńJakoś ostatnio ciągle mi się coś z czymś kojarzy, więc tym razem skojarzył mi się fragment z czytanego właśnie "Bloga ..." ("Blogu ..."???) Artura Andrusa. "Zachwyca mnie wystrój współczesnych lokali gastronomicznych. Ten tekst piszę w kawiarni w centrum Warszawy, a przed oczami mam żurawia wystającego ze ściany. Artysta niechybnie coś tutaj umetaforzył. Przemijanie. Albo rozpacz. Rozpacz przemijania. Dla mnie ta instalacja jest wyłącznie symbolem żurawia, który lecąc przez Warszawę przez przypadek wpadł do środka kawiarni i uderzył w ścianę. Prostak jestem." Mam dokładnie tak samo :D
No co zawsze, co zawsze? :P Żurawia w ścianie też uznaję za ofiarę wypadku lotniczego, a nie symbol. Znaczy też prostak jestem:PP
UsuńCzyli? Prostacy wszystkich blogów łączcie się?! :P
UsuńNa to wychodzi:PP U mnie też proste lektury, Cafe Pod Minogą i takie tam:)
UsuńA ja podczytuję Andrusa i wypożyczyłem sobie drugiego "Rico ..." Steinhöfela. Zatem, nie dość że prostak, to jeszcze zdziecinniały :D
UsuńJeszcze Omegę wypożycz, będziesz miał komplecik:P Ale bez kompleksów, ja dostałem pierwszy tom Kotów Trojanowskiego i trzeci w audiobuku:)
Usuń"Omega" już na stanie :) "Kocia" trylogia jest mega (z tym, że pierwsza część bardziej), a już w audiobooku mniód i orziechy arachnidowe. Mistrzu Boberek przechodzi samego siebie, a czytanie własną paszczą jest, po prezentacji dzieciom jego wykonania, nawet w moich nadepniętych słoniową stopą uszach, okropnie żałosne :)
UsuńMistrzu Boberek rządzi, zaiste:) Ja nawet nie będę próbował pierwszej części czytać na głos, starsze same sobie przeczyta.
UsuńRyzykując zeza rozbieżnego omiotłam Twoją recenzję wzrokiem, bo jeszcze tej Flawii nie czytałam i nie chcę się sugerować, ale widzę, że powodów do obaw nie ma, a u nas zbieżne gusta. :) Mam nadzieję, że wreszcie wezmę i przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńJa tam nie kazałem jej długo czekać, bo realizuję czytelniczy plan antychandryczny i była jak znalazł :D
UsuńWybacz Bazylku, ale ja już Ciebie czytam dla samej przyjemności czytania :) Ale po niektóre książki polecane przez Ciebie sięgam, nie powiem, ze nie. Ale tym razem zawołanie: "Na Swarożyca, nie!" zdominowało całą recenzję i moją uwagę :))))
OdpowiedzUsuńWybaczam. A z tym Swarożycem, to co jest? Że niby dominuje uwagę w sensie "nie czytać", czy jak? Bo jak tak, to zmienię :D
UsuńNieeee :)))) Zazwyczaj ktoś krzyczy: "Na Boga!" ,a Bazylek krzyczy:"Na Swarożyca!" choć to Bóg również :)))) Podoba mnie się :)
UsuńW zapasie mam jeszcze "na Dadźboga i Raroga!"0. Nie znaczy to oczywiście, żem propagatorem kultów pogańskich. Choć, oczywiście, jak ktoś jest zwolennikiem, to mnie nic do tego :D
UsuńHa! Ja też tylko omiotłam wzrokiem, bo książka jeszcze przede mną. Ale zamówiona już, zamówienie wysłane, czekam z niecierpliwością. Chociaż właściwie to chyba będę musiała tradycyjnie odstąpić pierwszeństwo siostrze... E, może ją czymś podtruję, żeby nie mogła czytać przez jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńNie chcę nic sugerować, ale w najnowszej Flawii jest kilka patentów na wyrażenie siostrzanej "miłości". Hmm, no tak, tylko że musiałabyś najpierw dorwać książkę. Kiepski plan :)
UsuńStarsze przejrzę, tam też jest kilka niezłych pomysłów ;)
UsuńPomadka? Będziesz takąż okrutnąż? :D
UsuńPomadek nie używa... Rozważam tusz do rzęs, jakieś niezbyt duże stężenie, nic zabójczego. Ot, żeby jej oczy trochę łzawiły - na tyle, żeby nie mogla czytać ;)
UsuńKupię.
OdpowiedzUsuńProszę naświetlić mi sprawę Boberka, o co chodzi, w oczy mi się rzucił w komentarzach, hm?
Mistrzu Boberek, którego wielbię za dubbing króla Juliana (choć nie tylko), jest lektorem czytającym "Kocie ..." pana Trojanowskiego Tomasza. I robi to ... mrrrrau :) Więcej nie zdradzę, przynajmniej na razie, bo nagle nabrałem ochoty, by poświęcić obu panom i ich dokonaniom osobny wpis :D
UsuńNo ba, Julian rządzi! Czekam więc.
UsuńA, nadmienię, że Boberka cenię od czasu "Rodziny zastępczej", tak wyrazistej postaci ze świecą szukać.
Ależ ja tu lubię zaglądać :) Od razu się człowiekowi micha śmieje a i informacji przydatnych cała masa. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba, a powodowanie śmiacia michy jest jednym z głównych celów mojej pisaniny. Choć, oczywiście, nie zawsze :) Pozdrawiam i nieustająco zapraszam :D
UsuńA e-book jest? Bo ja, jako inteligencja (a w domu i pianino, i maszyna do pisania staly) z pochodzenia, i tulacz z przeznaczenia, przesiadlam sie na tablet. Tak mi sie dobrze, juz ktorys raz czytalo to co piszesz o Flavii, ze przyszla mi ochota sprobowac. Jestem poczatkujacym e-bookowcem i dzialam po omacku, probuje znalezc miejsce gdzie najlepiej sie zaopatrzac w lekture. Tymczasem korzystam z Merlina.
OdpowiedzUsuńNie ma elektronicznej buki, czym ja się akurat nie martwię, bo lubię mieć w papierze, a Ty się zmartwisz, bo wiadomo. Ja korzystam z wielu platform po prostu łapiąc okazje :)
UsuńPozdrowienia od współfanki Flawii :-) (i przekładów J. Polaka)
OdpowiedzUsuńA dziękować, dziękować. Wczoraj za Flawię zabrał się Kitek i wieczorem, zasypiając, słyszałem jak się chichrała, więc fanów będzie chyba więcej :)
Usuń