W niedzielne popołudnie nasza nowo powstała, lokalna drużyna piłkarska, zaistniała na murawie. Jak wiadomo fanem piłki kopanej nie jestem, ale coś tam w genotypie Starszego syna się, nomen omen, pokopało i nadrabia swym neofickim zapałem moją niechęć do oglądania relacji, że o ganianiu za kawałkiem wypełnionej powietrzem skórki, nie wspomnę. Więc na mecz, bo jak tu dziecku odmówić, gdy spotkanie u nas, no i grają goście, których Starszy zna osobiście z Orlika.
Zajeżdżamy troszkę spóźnieni i gnamy na boisko, a właściwie na otaczające je skarpy pełniące funkcję trybun i, jak się później okazało, z racji zakrzewienia, będące idealnym miejscem do utworzenia bazy superbohaterów i wypadów wszerz i wzdłuż granic boiska. No właśnie. Chłopaki znikły mi z oczu zaraz na początku spotkania, dobiły do swojej paczki i widziałem ich tylko, że tak powiem, w przelocie. Całe szczęście odnaleźli się po ostatnim gwizdku i już razem dotarliśmy do zaparkowanego nieopodal peża.
Z racji swej ignorancji nie wiedziałem jak zagaić rozmowę o spotkaniu, które zakończyło się niestety porażką naszych i kiedy szukałem w głowie słów pocieszenia, usłyszałem zadane jednocześnie przez obu asów pytanie:
- Tato, a kto wygrał??
Starszy przez minione trzy lata uczęszczał był na treningi piłki kopanej. Zniechęcił się dopiero wtedy, gdy pojawił się nowy trener, który wymagał, by zawodnicy cały czas trzymali rękę na pulsie i na bieżąco śledzili to, co dzieje się na boisku.
OdpowiedzUsuńSądzę, że nasi Starsi stworzyliby znakomitą i doskonale się rozumiejącą drużynę:)
Bartek po pierwszej wizycie na zajęciach szkółki, wrócił mocno zniechęcony. Jakieś biegi, jakieś przysiady, jakieś dryblowanie między pachołkami. Brak było: strzelania bramek, jeżdżenia klatą po murawie po, robienia serduszek z palców do widowni i całej reszty, która rozpala wyobraźnię zawodników w tym wieku :D
UsuńPS. Coraz mniejszy zapał wytłumaczył nam brakiem korków, ale stanowczo odmówiliśmy zakupu w końcówce sierpnia butów, które w przyszłym sezonie będą za małe.
Po coś Cię na ten mecz zawlekli,z ojca musi być jakiś pożytek, nie?
OdpowiedzUsuńI tak wyszedłem obronną ręką, bo w ferworze ganiania nie usłyszałem ani razu: "Tato masz kasę na picie?" :P
UsuńTo przy okazji parę złotych w kieszeni zostało:)
UsuńTo pytanie powinno Cię ucieszyć - świadczy o tym, że chłopcy są sportowcami przez duże S, bo w grze nie interesuje ich mało istotny wynik, tylko krzewienie idei olimpijskich. :) A biorąc pod uwagę, że byli ze swoją paczką, trudno się dziwić, że nie mieli czasu na jakieś prozaiczne śledzenie decyzji sędziego. :)
OdpowiedzUsuńJa też miałem swoją paczkę, ale byliśmy autami i z dziećmi. Gdyby nie to, myślę że gdzieś w krzaczkach powstałaby druga baza :P
Usuń