poniedziałek, 5 października 2015

"Terror" Dan Simmons

UWAGA!!! Część wpisu można uznać za spojler, ale nie da się o tej książce pisać nie uchylając, choć minimalnie, rąbka tajemnicy.

Kiedy latem 1845 roku sir John Franklin wyruszał na poszukiwanie Przejścia Północno - Zachodniego Ameryki Północnej z pewnością myślał o czekającej go sławie. Sławie odkrywcy, który skrócił drogę do wschodniej Azji. Sławie nieustraszonego badacza, który nie bacząc na trudy arktycznej żeglugi, podjął wyzwanie i dokonał niemożliwego. Co jednak pomyślałby sobie, gdyby dane mu było przeczytać, osnutą na dziejach swej ostatniej wyprawy, książkę Dana Simmonsa? Czy spodobałby mu się własny portret w niej przedstawiony? Wątpię. Zostawmy jednak czcze rozprawy i skupmy się na onieśmielającej rozmiarami pozycji, na której ponad sześciuset stronach będziemy śledzić zmagania załóg HMS Terror i HMS Erebus z zimnem, głodem, pragnieniem, ludzkimi ułomnościami i Bóg wie czym jeszcze (no właśnie, Panie Boże, z czym?).

Od razu na wstępie muszę wyjaśnić pewną kwestię. Szczerze przyznaję, że do czasu lektury "Terroru" fizyczność książki jakoś nie wpływała mi na chęć lub niechęć jej przeczytania. Jednak w przypadku polskiego wydania opisywanej tu pozycji, które jest wielgaśne, nieporęczne i strasznie ciężkie, były chwile, kiedy wzdragałem się na myśl o wzięciu jej do rąk i dalszym czytaniu. Całe szczęście miałem tak tylko na początku, bo potem akcja i klimat wzięły mnie i wessały, a ja codzienną porcję zmagań z tomiszczem mogłem wrzucić na endo, jako zestaw ćwiczeń siłowych. Niemniej, za brak ebooka, szejm on ju - Vesper!

Wracając do meritum ... Simmons bierze z wyprawy Franklina, to co o niej wiadomo i łączy z tym co mu do niej pasuje. Wiadomo całkiem sporo, bo na poszukiwania ekspedycji sir Johna wyruszyło niemało wypraw ratunkowych i na podstawie szczątków informacji przywiezionych przez każdą z nich, można sporo na temat ostatnich chwil poszukiwaczy nowej drogi przez lodowe pustkowie powiedzieć. Natomiast autorowi do tej, wstrząsającej samej w sobie, historii, pasował jeszcze wątek nadprzyrodzony, wywiedziony z inuickiej mitologii, więc ten wątek w snutą przez siebie opowieść wplótł. Czy słusznie i czy sama na poły faktograficzna rekonstrukcja nie wystarczyłaby, żeby utrzymać podwyższone tętno czytelnika? Być może, ale przyznam szczerze, że mnie te krwawe wstawki odpowiadały, a dodatkowo pozwalały na wprowadzenie pewnych wątków i opisania pewnych ludzkich postaw, których inaczej na próżno by może w książce szukać.

No właśnie, postaw. W końcu "Terror", to nie tylko budzące dreszcz grozy jatki, ale przede wszystkim wiwisekcja zachowań kilkunastu z ponad setki uczestników wyprawy w obliczu zarówno groźnej, ale znanej przyrody, jak i morderczego nienazwanego. I choć trudno tu zarzucić autorowi stworzenie niewiarygodnych psychologicznie sylwetek (a mamy tu cały ich wachlarz, od cichego bohatera po kawał sukinkota), to jednak mam pewne zastrzeżenia co do kilku decyzji komandora Croziera, które nie pasują mi do tej postaci, ale pasują jak ulał do dalszej ścieżki fabularnej. Cóż, bywa, że materię trzeba nagiąć do zamysłu.

Rozpisałem się i kto to będzie czytał? A przecież można krótko - warto! Jeśli nie boicie się zejść pod deski pokładu i na czas lektury zamieszkać obok Kajuty Zmarłych, jeśli na własnej skórze chcecie przekonać się do czego zdolny jest postawiony pod ścianą człowiek, jeśli w końcu macie krzepkie ręce by utrzymać w nich tę kobylastą książkę - nie wahajcie się. Nawet bowiem kilka wpadek stylistycznych, chwilowe wskrzeszenie jednej z postaci, nudne posłowie oraz zamieszczenie rycin i obrazów nie w tekście, a na końcu książki, nie są w stanie zmienić mojego zdania, że Simmonsa się po prostu czyta.

Dla porównania teksty: Beznadziejnie Zacofanego w Lekturze, Janka z Tramwaju nr 4, Good Save The Book,  Książek Sardegny, Bibliomiśka oraz Agnes z Dowolnika, której pośrednio zawdzięczacie te oto wypociny. Dzięki!

51 komentarzy:

  1. O, warto czytać Simmonsa, warto czytać Bazyla piszącego o Simmonsie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, nawet jeśli to kurtuazyjna pochwała w ramach TWA :P

      Usuń
    2. Nie bawię się w kurtuazję, tylko się bałem, że strzelisz focha i skrytykujesz :)

      Usuń
    3. Przecież skrytykowałem, że dość to wszystko naciągane :P

      Usuń
    4. Iii, taka tam krytyka, pogłaskałeś autora po główce.

      Usuń
    5. Przepraszam, ale Ty też wspomniałeś tylko o wyrazach, które Ci się cisnęły, a nie przytoczyłeś. Przyganiał kocioł ... :P

      Usuń
    6. Bo repertuar miałem wąski, "k..a" na zmianę z "ja pie..ę" :D

      Usuń
    7. Zaraziłeś się od gimnazjalistów. Wygląda na to, że obu nam się przyda powtórka z Wiecha :D

      Usuń
    8. Ogólnie to repertuar mam bogaty, ale już sił nie miałem, żeby kombinować :D

      Usuń
    9. Jak już sił zbrakło, żeby "trwały ondulacji" użyć, to musiało być naprawdę srogo :D

      Usuń
  2. Kusiło mnie to kiedyś w księgarni, ale przeczytałem fragmenty i odpuściłem, jestem dosyć radykalny i uważam, że książki o historii eksploracji krain wiecznego lodu nie potrzebują sztucznego podkręcania napięcia zmyśleniami autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy od podejścia. Simmons bowiem (moim zdaniem), nie napisał książki historycznej czy też fabularyzowanej rekonstrukcji, tylko horror, dla potrzeb którego wtłoczył wyprawę Franklina w takie, a nie inne ramki. Ale klimat beznadziei, walki z otoczeniem i z samymi sobą, oddał mimo wszystko świetnie. Już po lekturze, czytałem z Młodszym "Wyprawę Shackletona", taką graficzną opowieść o wyprawie antarktycznej z początku XX wieku i bardzo brakowało mi wyrazistszych opisów zmagań z warunkami, w których plwocina zamarza tuż po opuszczeniu ust. Ja wiem, że to pozycja dla dzieci, ale właśnie poprzez konfrontację z "Terrorem" wydała mi się mało porywająca i pozwoliłem sobie na wiele wtrętów podczas wspólnego czytania. A wiedzę tę wyniosłem z lektury Simmonsa, który jednak, mam wrażenie, solidnie przygotował się do pisania.

      Usuń
    2. No dobra, a jak ta "Wyprawa Shackletona"? Bo same superlatywy widziałam, rzeknij szczerze - warto czy nie?

      Usuń
    3. Zarzut uproszczeń w stosunku do książki skierowanej do młodszego czytelnika oczywiście upada, ale mam kilka zastrzeżeń do ilustracji. Właściwie to nawet nie ja, tylko Młodszy. Zauważył, że pod koniec wyprawy, ludzie opisywani jako krańcowo wyczerpani, są tak samo grubi jak na początku :) Wiem, wiem, to może być kwestia ciuchów, pod którymi kryły się wychudłe ciała, ale ... :) Poza tym fajna rzecz.

      Usuń
  3. Podobnie jak przedmówca wolałbym rzecz stuprocentowo realistyczną, ale i tak było znakomicie, bo fantastyki nie ma tam wiele i jest ładnie wpisana w "świat przedstawiony", jak to się w szkole mówiło. Ilustracji nie widziałem, posłowia nie czytałem, albowiem pierwsze wydanie czytałem, równo rok temu.

    http://bibliomisiek.blogspot.com/2014/09/northwest-passage-dan-simmons-terror.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPOILER ALERT!!! Choćby dla samej ucieczki lodomistrza Blanky'ego (swoją drogą, świetna postać), warto było monstruma na scenę wprowadzić :P Ja do Simmonsa jeszcze zajrzę, ale tylko pod warunkiem, że w ebooku, bo człowiek ponoć w ilości stronic nie zwykł się ograniczać.

      Usuń
    2. No to jest w ogóle megascena, że się tak wtrącę. Bazyl, MAG wydaje ebooki, Simmons też jest.

      Usuń
    3. Simmons jest. Kasy nie ma :(

      Usuń
    4. No tak, Blanky kapitalna postać, i scena też nieczerstwa :)

      Dygresja taka: fajne są łańcuszki, po których opinia o książce wędruje po blogach. Pierwszy o "Terrorze" napisał chyba Bibliożerca, od niego podłapała Jane Doe i równolegle ja sam, a Bazyl i Agnes to chyba ode mnie, tak przynajmniej wynika z komentarzy. Ciekawe kto następny :)

      Usuń
    5. Nieczerstwa? No litości. Ile mamy w literaturze scen walk i pościgów na oblodzonych rejach, wantach i innych takich? :)

      Usuń
    6. @Bibliomisiek Zapisałem (na jednej z miliona list) i szczerze pisząc, zapomniałem, a książkę przeczytałem dzięki Agnes, która jak widać też się przemogła i horror jednak jej nie zraził :D Fajnie jest wrócić do już czytanych tekstów o książce po lekturze, stąd za niegłupi uważam pomysł linkowania i go stosuję. Dzięki temu mogłem wreszcie przeczytać spoilery u Janka i zgodzić się z jego zdaniem dotyczącym działań Croziera :D
      @ZwL Ja to aż sobie ożaglowanie i olinowanie sprawdzałem, żeby zobaczyć po czymże on tam łaził :P Tak a propos tych innych takich :D

      Usuń
    7. Ja niedawno czytałem Borchardta, to sobie odświeżyłem te wszystkie brombrasreje. Chociaż i tak nie mam pojęcia co jest co :P

      Usuń
    8. Ja akurat podłapałam od wydawnictwa, bo mi zaproponowało do recenzji, na początku miałam obiekcje, bo horror, ale obiekcje bardzo mizerne - albowiem Simmonsa już znałam i wiedziałam, czego się po nim spodziewać. A do tego motywy lodu i chłodu w powieściach mnie kręcą (no co, wychowałam się na Centkiewiczach, serio). Ale przyznaję się, że puszczam dalej i na Bazylu pewnie się nie skończy ;)

      Usuń
    9. Ciekaw jestem, jaki sposób na jej w miarę wygodne czytanie znalazłaś :) A na Targach wypatruj pana w średnim wieku, idącego noga za nogą, ugiętego pod brzemieniem plecaka z Simmonsem :D

      Usuń
    10. Na hamaku. Bajer. Opierałam na brzuchu.
      No ładnie. Potem to brzemię spadnie na mnie....

      Usuń
    11. Jak nie masz wsparcia dźwigającego, to zawsze mogę wysłać pocztą :)

      Usuń
  4. W tym co czytam ostatnio (o Komanczach albo policjantach z LA) to niewiele :-)

    "Nieczerstwa" to określenie pozytywne (nie wiem czy to jasne) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że pozytywne, tylko mało entuzjastyczne :D

      Usuń
    2. Za stary jestem na posikiwanie z emocji w spodnie ;P Ostatni raz byłem blisko przy tych twoich "Psich pazurach", w scenie nad przepaścią. To był taki szok, że dużo, dużo później podobna scena mi się przyśniła.

      Usuń
    3. Zaraz tam posikiwać :P Wystarczy lepiej dobierać przymiotniki :D Zabij mnie, nie pamiętam żadnej przepaści, a książkę kląłem w żywe kamienie, bo o 30 procent za długa :D

      Usuń
  5. Ja to czekam na zimę z tą książką... Chociaż kusisz, i inni kuszą. Ale nic, twarda będę. Lepiej zniosę śnieg za oknem, czytając tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli będzie Ci potrzebna wspólnota odczuć, to załadujesz sanki i pójdziesz do lasu na tydzień. Tylko skąd wziąć -50C? A może lepiej jednak nie :)

      Usuń
    2. Lepiej jednak nie. Ja będę czytać i się pocieszać, że mam cieplej ;) Taki przebiegły plan na przetrwanie.

      Usuń
  6. Po prostu Simmons :-) Aż i tyle. Wziął wyprawę Franklina i postanowił zrobić z tego horror. Wyszedł mu "Terror":-)
    Wziął poemat niejakiego Keatsa pod tytułem "Hyperion" dorzucił do tego biografię rzeczonego Keatsa, kilka innych mniej lub bardziej znanych dzieł i dziełek, posypał wszelkimi archetypami i toposami science fiction (i nie tylko) i wyszedł mu z tego cykl Hyperion Cantos - jedna z najlepszych kreacji w historii fantastyki.
    Wziął na tapetę niejakiego Dickensa, wsadził go pośrednio do ostatniej Bozowej (czyli panadickensowej) powieści "Tajemnica Edwina Drooda" i wyszedł mu "Drood" z genialnym obrazem wiktoriańskiego Londynu (choćby dlatego ta książka warta jest czytania).
    Moim zdaniem to co Dan Simmons robi z "materiałem źródłowym" nosi znamiona geniuszu! Nie wiem, jak on to robi, ile poświęca na to czasu, ale jego przygotowanie do pisania jest na najwyższym poziomie :-) Reszta to prawdopodobnie talent ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do przetworów też trzeba mieć rękę czy tam dryg. Niektórych literackich przetwórców można porównać do sklepowych "smakołyków", a niektórych do soku z bzu mojej Teściowej. Smakują pysznie. Simmons nie jest ideałem, ale na pewno lepszy w smaku niż masówka.
    Ok, idę na naleśniczka, bo zgłodniałem od tych mało trafnych metafor :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masówka to nie... Tyle tylko, że Simmons ma ten niezwykły dar, że od jego mieszania łyżeczką to nie tyle miodu (bo nie cukru albo jakiegoś, tfu tfu słodzika) przybywa, co ducha... Jakiego tam kto sobie ducha życzy :-P

      Usuń
    2. Jak będzie okazja, to nie omieszkam tej miodności w innych pozycjach sprawdzić i ocenić :D

      Usuń
  8. Tam się w odpowiednie miejsce nie mogę wklikać, więc oznajmiam, że zabezpieczyłam sobie wsparcie męża. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może chcesz z powrotem Tomasza Covenanta, bo zacząłem czytać i mi nie podszedł. Może ktoś inny się ucieszy albo wymienisz sobie na Publio :)

      Usuń
    2. A to moje? Zapomniałam.

      Usuń
    3. Kiedyś mi darowałaś, ale po co ma się kurzyć? :D

      Usuń
    4. Spoko, weź (jak zdążysz to przeczytać), to wymienię na lc.

      Usuń
  9. Jedna z najlepszych książek jakie przeczytałem w zeszłym roku, dla mnie było to odkrycie i pierwsze spotkanie z tym autorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak wysoko jej nie stawiam, aczkolwiek sprawne pióro Simmonsa zachęciło mnie do sięgnięcia po jakąś inną próbkę jego twórczości. Zaczajam się na "Drooda" :)

      Usuń
    2. Zaczęłam Drooda. Nie idzie, zupełnie nie idzie.

      Usuń
    3. Także zabrałem się potem za Drooda. Specyficzna powieść, dla wielbicieli Dickensa i epoki wiktoriańskiej, przerwałem w połowie, kiedy zaczęło się robić zbyt strasznie i nie wiedziałem dlaczego. Z tego co zdążyłem się zorientować, każda z książek Simmonsa jest inna, w innym gatunku etc. On po prostu bierze jakiś znany utwór i opracowuje go po swojemu, dodając, zmieniając. I trzeba powiedzieć, że robi to bardzo dobrze. W przypadku Drooda, była to Tajemnica Edwina Drooda, Hyperion to z jakiegoś poematu chyba Yeatsa pod tym tytułem, "Terror" dzienniki, pamiętniki z wypraw poszukiwawczych opisanej w nim wyprawy, artykuły prasowe.

      Usuń
    4. No tak, oczywiście Keatesa. Sorry za powtórzenie.

      Usuń
    5. Zaintrygowałeś mnie tym porzuceniem książki ze względu na to "(...) zaczęło się robić zbyt strasznie i nie wiedziałem dlaczego.". Świetna rekomendacja i jak tylko nawiedzę WBP poszukam "Drooda" :D

      Usuń
    6. Zaintrygowałeś mnie tym porzuceniem książki ze względu na to "(...) zaczęło się robić zbyt strasznie i nie wiedziałem dlaczego.". Świetna rekomendacja i jak tylko nawiedzę WBP poszukam "Drooda" :D

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."