czwartek, 2 czerwca 2016

Polska ilustracja dla dzieci w BWA w Ostrowcu Św.

6 maja otwarto w BWA w Ostrowcu Świętokrzyskim wystawę ze zbiorów BWA w Zamościu, „Polska ilustracja dla dzieci”. Od razu przyznaję, że o ile ja napaliłem się jak szczerbaty na sucharki, tak dziatwa moja, której zaproponowałem wizytę w starym ostrowieckim browarze, znudzona pomysłem być się okazała i ciągot do zwiedzania nie wykazała najmniejszych. Wobec powyższego i zgodnie z, niekoniecznie słuszną w każdym przypadku, zasadą, "Nic na siłę", odpuściłem. Co nie znaczy, że nie snułem szczwanych planów. Ostatecznie, klasycznym rzutem na taśmę, piekąc przy okazji wizyty Starszego u okulisty drugą pieczeń, przybyłem, obejrzałem i, zapomniawszy lustrzanki, narobiłem trochę kiepskich zdjęć telefonem.

Zanim oddam głos tej fotograficznej amatorszczyźnie, kilka słów o samej wystawie. BWA ma sporą salę, a co za tym idzie dużo przestrzeni, ale sposób prezentowania zamojskich zbiorów pozostawia wiele do życzenia. Umieszczenie prac artystów za szkłem, jakkolwiek słuszne ze względów bezpieczeństwa (??), w ostrym świetle wpadającym z dachowych świetlików uniemożliwiało w niektórych przypadkach ich dokładne obejrzenie. Że nie wspomnę o "świetnym" pomyśle zawieszania ram na wysokości, który to patent nawet mnie, dwumetrowego drągala, zmuszał do odchylania głowy w tył. Nie pomagała też lakoniczność opisów, ograniczających się do danych artysty i tytułu, z którego ilustracja pochodziła. Na miejscu byłaby jakaś nota biograficzna ilustratorów, historia związana z powstawaniem dzieł, cokolwiek co wzbogaciłoby oglądanie. 

Mógłbym tak jeszcze troszkę ponarzekać (konsternacja, gdzie kupić bilety, o których mowa na drzwiach sali, a w pobliżu żywego ducha, o jakiejś kasie nie wspominając), ale przecież na miejscu zastałem wspaniałe przykłady polskiej szkoły ilustratorskiej. Obrazy klasyków: Jana Marcina Szancera, Bohdana Butenki, Olgi Siemaszko, Edwarda Lutczyna, Stasysa Eidrigieviciusa (jego mroczność przypadła do gustu Starszemu), Janusza Stannego i innych. Niech ta marność poniżej pozwoli Wam przynajmniej na namiastkę obcowania z czymś pięknym, a tym którym mało (albo nerwowo nie wytrzymają mizerii fotograficznej), pozostaje wizyta na nieocenionym w takich razach blogu - "To dla pamięci".






























22 komentarze:

  1. Faktycznie klasyki, Chory kotek, Pimpuś Sadełko i Andersen, znamy, znamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był jeszcze schowany za filarem (sic!) Lutczyn, ale ani go obejrzeć, ani sfotografować było. Druga rama całe szczęście już w miejscu dostępnym :P
      PS. Na mnie duże wrażenie robiło to, że za szkłem tkwiły oryginały ilustracji. Jednak zobaczyć pierwowzór, a kopię, w wydanej w tysiącach egzemplarzy książce, to nie to samo :)

      Usuń
    2. To jeszcze te czasy były, że panowie piórkiem i akwarelą na papierze rysowali, nie to co teraz :) Być może sposób rozwieszenia wynikał z konieczności chronienia oryginałów?

      Usuń
    3. Teraz to w jakichś szopach pracują, bez tabletów nie mogą, słowem - gorzej. Co do rozwieszenia, to o ile już rozumiem to szkło, to wciskania Lutczyna w przestrzeń "za kominem" czy wieszania tablic pod sufitem nijak sobie wytłumaczyć nie mogę. Nic nie poradzę, że ta wystawa na milę pachnie mi totalną prowizorką. W planach na lato mam Zamość, to sobie porównam, jak będzie okazja :P

      Usuń
    4. W każdym wypadku głupio zrobili. A może im gwoździe w ścianach zostały po poprzedniej wystawie i chcieli wykorzystać? :)

      Usuń
    5. Nie żądam nie wiem jakich wodotrysków w stylu 5D, ale przyznasz, że propozycja wystawy dla młodych odbiorców (a tematyka powinna naprowadzić organizatorów na myśl, że mogą się tacy pojawić), gdzie pomysł ogranicza się do zawieszenia ilustracji na ścianach, to w XXI wieku słabe jest. Powie ktoś, że przecież były trzydniowe warsztaty i w ogóle, ale w całości przedsięwzięcia, to tylko mały kroczek by wyjść poza standard. Zresztą i tak były przeznaczone dla grup zorganizowanych ze szkół :(

      Usuń
    6. A i ja bym nie żądał wodotrysków, ale ponoć istnieje jakaś standardowa wysokość powieszenia obrazka, żeby wyglądał jak najlepiej. No słabo faktycznie.

      Usuń
    7. Żeby nie było, że tylko narzekam, to cieszę się, że takie wystawy w ogóle są organizowane. Mogliśmy przecież obejrzeć część olbrzymich ponoć (3.200 prac), zbiorów zamojskich i to w spokoju ducha, bo, że tak przy strasznych porównaniach zostanę, prócz nas nie było żywego ducha. Ten spokój, brak tłumów i konieczności jeżdżenia kilkuset kilometrów uznaję za atuty :)

      Usuń
    8. Ale co się namarudziłeś, to Twoje :D

      Usuń
    9. Znając mnie, wiesz że nie byłem srogi. Mogłem jeszcze dorzucić, że za mało Wilkonia (1 szt. która wpadła mi w oko, choć może były i inne za płytą opartą o ścianę i zasłaniającą jakieś trzy ramy) i w ogóle :P

      Usuń
    10. Ludzki z Ciebie pan, co wykorzystują twórcy wystaw i przygotowują je pospiesznie i bez głowy :D

      Usuń
    11. Mało w świecie bywałym i to pewnie stąd. Nie znam nowoczesnych tryndów, więc musi mi wystarczyć gwóźdź i ściana. Jak się po jakich centrach pąpidu powłóczę, to dopiero będę grzmiał wszem i wobec :P

      Usuń
  2. Źle się ustawiałeś, bo tylko na jednym zdjęciu widać Wasze cienie:P A poza tym brak Butenki:(
    Ja słabo przyswajam tego rodzaju wystawy - zdecydowanie wolę oglądać ilustracje w książkach. Może Twoje dzieci mają tak samo?
    I dobrze mi się kojarzy, że teraz to w Zamościu jest największy zbiór często bezcennych ilustracji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei widzę tylko jedno, na którym naszych cieni nie widać (a tak się starałem jakimś podstawowym edytorem usunąć ten efekt) :) Butenko się zawieruszył przy wczytywanie zdjęć, który to karygodny błąd już naprawiłem :D
      Co do niechciejstwa progenitury, to nie jest problem z tą akurat wystawą i ze sposobem przyswajania ilustracji. Oni po prostu tak mają, że trzeba ich ciągnąć za uszy, a dopiero potem słuchać, że fajnie było. Tym razem Młodszego ominęło, ale Starszy zainteresowany Eidrigieviciusem i zachwycony zwierzętami (niestety, nie znam autora, a zdjęcie zrobiłem niefortunnie bez karteczki, na dodatek z takimi blikami, że go tu nie zamieszczam - na dodatek katalogu wystawy brak, żeby się podeprzeć :( ).
      Tak, w Zamościu. Jak napisałem, ostrowiecka wystawa korzystała z części zamojskiej kolekcji :P

      Usuń
    2. Jakoś mi te pozostałe cienie umknęły. Brak Butenki, to błąd karygodny, na szczęście w porę go zrozumiałeś.
      Od wczoraj zastanawiałam się, gdzie ja czytałam o tym Zamościu i w ogóle o ilustracji dla dzieci, i chyba właśnie znalazłam: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1624971,1,czy-powstanie-muzeum-dawnych-ilustracji.read
      Niestety, dostęp do całości artykułu płatny.
      W tym kontekście (bezpowrotnego niszczenia) chyba naprawdę warto wzruszać się nad oryginałami. Muszę jeszcze nad sobą popracować:P

      Usuń
    3. I teraz nie wiem czy to Twój wzrok czy moja maestria w operowaniu suwakami jasności i kontrastu :) W obliczu tego o czym donosi fragment artykułu, cieszę się, że dane mi było ujrzeć te cudeńka. Bez względu na okoliczności :)

      Usuń
  3. I ja tam byłam, miód i wino przez szybkę piłam. Na Lutczyna za mobilnym acz solidnym słupkiem zwróciłam uwagę sympatycznej pani która sprzedawała bilety, spojrzała na mnie dość nieprzytomnie i powiedziała coś w deseń- nie nooo na wernisażu to było odsunięte, a teraz to wie pani, nikt tego przecież nie ogląąąada...

    Szancer i Grabiański to były niestety druki. Majchrzak- cudowny roziskrzony, finezyjny Majchrzak wiszący pod sufitem, na wystawie skierowanej do dzieci, to ... niech sobie każdy wstawi CO.

    Bogatą kolekcję ilustracji ma Wojewódzka Biblioteka im. Norwida w Zielonej Górze- część zbiorów, oryginalne prace m.innymi Szancera, Wilkonia, Rychlickiego, Flisaka, Gaudasińskiej, Butenki, Stannego,Wilbik, Witwickiego są w stałej ekspozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądząc po tym, że, nie licząc przemykającego mimo pana, włóczyliśmy się po wystawie sami, to pani bileterka niewiele minęła się z prawdą. Co oczywiście nie usprawiedliwia chowania rysunków pana Edwarda. Ani pani bileterki, bo za naszej bytności jej też nie było :P
      A specjalnie pytałem (przemykającego pana), o Szancera, czy aby nie reprodukcja i zostałem zapewniony, że w żadnym razie. Oprócz Majchrzaka były jeszcze zjawiskowe ilustracje zwierząt afrykańskich (niestety nie pomnę czyjego autorstwa :( ), które zachwyciły mojego Starszego, ale nie mógł im się przyjrzeć, bo, nomen omen, patrz wyżej :(
      Wojewódzkie biblioteki mają bardzo fajne wystawy, przynajmniej kielecka, którą dobrze znam. Ostatnio na przykład prezentowano lalki z teatru Kubuś. Do Zielonej niestety szmat drogi i nieprędko pewnie zawitam, o ile w ogóle :( Ale Zamość kusi :)

      Usuń
  4. Zamość niestety pokazuje swoje zbiory b. rzadko, przeważnie są tam wystawy czasowe. Mówi się od lat o potrzebie stworzenia Muzeum Ilustracji, ale na ględzeniu i gdybaniu niestety się kończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzea mają raczej tendencję do upadania niż powstawania :(

      Usuń
  5. Bardzo mieszane miałam uczucia, oglądając tę wystawę. Tyle piękna w tak nędznej odsłonie. Moja córka była znudzona i zawiedziona, bo niewiele była w stanie dojrzeć i jeszcze mniej się dowiedzieć. Pani bileterka, po tym jak udało mi się ja przywołać z antresoli nad pierwszą salą, była niebotycznie zdziwiona moim pytaniem o katalog wystawy i/lub materiały dla dzieci. Po namyśle coś jej się przypomniało, że ponoć zorganizowane grupy szkolne otrzymywały jakąś kolorowankę bazującą na pracach prezentowanych na wystawie, ale co i jak tego już nie wiedziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że tak ciekawą tematycznie wystawę sprowadzono do powieszenia ram z ilustracjami i puszczeniu między nie widza samopas. Przy czym widz dorosły jeszcze sobie jakoś w tej słabo zorganizowanej przestrzeni radził, a ten, do którego, jak wskazywałby tytuł przedsięwzięcia, było ono skierowane, już nie :( To ja już wolę warsztaty z panem Tomkiem :D

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."