poniedziałek, 26 września 2016

"Nieboszczyk wędrowny" Małgorzata J. Kursa

Zapatrzyłem się w białą "kartkę" bloggerowej notki, a myśl zaczęła podrzucać szablony, które wykorzystuje się przy opisywaniu książek w rodzaju "Nieboszczyka ...". "Niezobowiązująca lektura", "lekka i przyjemna", "odprężająca", "w sam raz na letni dzionek / jesienny wieczór / urlop", "duża dawka humoru" i tak dalej i w tym stylu. I w zasadzie te kilka kalek (pasuje w obydwu znaczeniach, bo te ograne sformułowania są rzeczywiście kalekie), wraz z dodanym do nich, tradycyjnym w moim wykonaniu, laniem wody na tematy poboczne, wyczerpałoby to, co mógłbym o tym rozrywkowym pseudokryminale napisać. Ewentualnie mógłbym jeszcze dodać zwyczajowe w takich razach porównanie do prozy Joanny Chmielewskiej (i rzeczywiście w części scen i dialogów powieści pani Małgorzaty jest echo stylu JCh, przyznaję) oraz wzmiankę o tym, że to rzecz dla kociarzy, bo głównym bohaterem książki jest nieprzyzwoicie wręcz inteligentny czworonóg, mianem Belzebub. Mógłbym, ale choć lubię krótsze niż dłuższe teksty o książkach, to jednak jednoakapitowy wpis to marność, nawet jak na moje standardy.

Nie mogę "Nieboszczykowi ..." w kategorii prozy rozrywkowej prozy wiele zarzucić. Co prawda mógłbym się czepić, że wprowadzenie jest dość sztampowe (chyba każdy z nas choć raz w swym czytelniczym życiu spotkał się z wątkiem niespodziewanego spadku, który bohaterowie otrzymują, by potem wieść, najczęściej na prowincji, życie sielskie anielskie lub pełne zakrętów), a sam pomysł fabularny też do najświeższych nie należy (książkowo nieboszczyka wykorzystał już choćby R. L. Stevenson), ale przyznać należy, że mimo tych zarzucików książka jest w stanie zapewnić niezłą rozrywkę. Parsknięcia, rechocik i wymiana opinii z Kitkiem (czytała wcześniej), na temat niektórych scen i dykteryjek o czymś w końcu świadczą. No i jest para dziarskich staruszek, które u mnie jako czytelnika są zawsze w cenie.

Trochę żal mi jest Kraśnika jako miejsca akcji. Wspomniany na początku, zupełnie został zapomniany w trakcie rozgrywania wstrząsających wydarzeń. Akcja ma, przez większość czasu, miejsce na prywatnych posesjach lub we wnętrzu prywatnych domów, a nawet jeśli wychodzi na miasto, to równie dobrze mogłoby to być każde prowincjonalne miasto w Polsce. Nie żądam oczywiście, żeby było nie było, powieść, zamieniła się w lokalny bedeker, ale jednak szkoda, że tych miejscowych atrakcji, które zamieniłyby czytelnika w potencjalnego wizytatora Lubelszczyzny, jest tak mało.

Podsumowując - trochę odklejona od rzeczywistości (pobłażliwość władz dla kolejnych spedytorów świętej pamięci zewłoku jest oszałamiająca), ale całkiem śmieszna bzdurka, która lepiej sprawdzi się jako rozrywka niż większość rodzimej, serialowej oferty TVP.

18 komentarzy:

  1. A jak człowiek potrzebuje czegoś relaksującego, to jak na złość nim mu do głowy nie przychodzi. Chociaż ja się relaksuję przy "Lubiewie", chichocząc sobie od czasu do czasu nawet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś Witkowski nie zachwyca. Tzn. ma świetne fragmenty, ale jako całość, to jednak nie. Natomiast zastanawiam się, czy nie powrócić do Wawrzyńca. Boję się jednak, że to co śmieszyło gdy dzieci były małe, może już nie działać z taką siłą. No i dodać należy, że niektórzy relaksują się przy Kancie :)

      Usuń
    2. Wawrzyńca przerabiałem w zeszłym roku, trochę za wcześnie na powtórki. Kant to jest dobry nasennie, ale może się nie znam :P

      Usuń
    3. No to ja gdzieś z siedem lat temu, więc pora by było. Kant to jeszcze żeby otłuc. Tak słyszałem :P

      Usuń
    4. Mam z Kantem bolesne przeżycia studenckie, nigdy więcej :D

      Usuń
    5. A ja od studiów mam chęć na Tatarkiewicza, ale skutecznie ją, jak do tej pory, przezwyciężam :P

      Usuń
    6. He he, mam tę samą chęć, ale jak się nasila, to odczekuję i samo przechodzi :P

      Usuń
    7. Bo najważniejsze, to nie pobłażać chwilowym słabościom :P Ale jak już skończę ten "Blackout", to się zepnę w sobie i w końcu dokończę Bobkowskiego. Porwał mnie rowerowy początek, a potem tak jakoś wyhamowałem i odłożyłem :)

      Usuń
    8. Dokończ. Pewnie warto. Ja sobie muszę znaleźć coś grubego, bo naczytałem cienkich książek i teraz mam za dużo do opisywania :)

      Usuń
    9. Właśnie oddałem sporą stertkę nieopisanych do biblio. Żałuję, że nie skrobnąłem czegoś o Nothomb, bo choć, właśnie, cieniutka, to niezła :) Z grubasów, które chciałbym, a się boję, to mam: "Lód" Dukaja, "Księgi Jakubowe" Tokarczuk, "Pamiętnik znaleziony ...", "Dallas '63" i jeszcze parę. A boję się, bo Hena nie dałem rady przejść :P

      Usuń
    10. Ja mam głównie własne książki i one mi tak leżą i kłują w oczy jak wyrzuty sumienia. "Pamiętnik" jest fajny, na pewno do połowy się leci i leci, i obśmiać się można, i cytaty są fajne.

      Usuń
    11. Ja ze swoimi muszę zrobić porządek, czyli 80% sprzedać albo rozdać w cholerę i zacząć na to miejsce gromadzić świadomie swój księgozbiór. I nie, nie będą to Kanty :)

      Usuń
  2. Pamiętam swoją pierwszą książkę o nieoczekiwanie otrzymanym spadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co to było? :) Swoją drogą, ciekawe od jakiego tytułu zaczął się ten popularny do dziś trend w zawiązywaniu akcji? Szał rozlewisk czy wcześniej? :P

      Usuń
    2. "Nawiedzony dom" :) I pamiętam, jak Janeczka czytała w klasie wypracowanie, hehe. Rozlewiska omijam szerokim łukiem, to nie wiem.

      Usuń
    3. Klasyk :) Akcję z dynią pamięta się latami :D A co do rozlewisk, to rozumiem, że omijasz tylko literacko? :P

      Usuń
    4. A tam akcja z dynią. Reduktorki! Po nocach mi się śniły, zwłaszcza że kompletnie nie wiedziałam, jak wyglądają.
      Rozlewiska omijam generalnie, kiedyś obejrzałam rosyjski film, gdzie żołnierki topiły się w bagnie i wywarł na mnie wstrząsające wrażenie. Kijem bagna ani rozlewiska nie dotknę.

      Usuń
    5. Z tymi reduktorkami, to jak z dreblinkami :P I w zasadzie podzielam Twoją niechęć do bagien :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."