
No dobrze, ale skąd ten dziwny wstęp, skoro mam pisać o książce, która jest stosunkowo młoda i tamte czasy jej nie dotyczą? Ano stąd, że Krzyczący w Ciemności, protagonista powieści będącej pierwszym tomem cyklu "Teatr węży" autorstwa Agnieszki Hałas, jako żywo przypomina mi Jasona Bourne'a, którym zaczytywałem się przed laty. Ranny, dotknięty amnezją, bezwiednie posługujący się niebagatelnymi zdolnościami, nie dający sobie w kaszę dmuchać i powoli odkrywający swoją przeszłość facet, przypomniał mi jak nie mogłem się oderwać od kolejnych Ludlumów. I, mimo że mamy tutaj do czynienia z zupełnie innymi dekoracjami niż u mistrza powieści sensacyjnej, bo omawiana książka to rasowe fantasy, to jednak poziom wciągnięcia pozostaje ten sam. Dzięki bogom, w międzyczasie trylogia ewoulowała w pentalogię, więc nurkować w stworzony przez autorkę świat możemy bez obawy o syndrom nagłego odstawienia.
Właśnie, świat! A właściwie światy, zaświaty i międzyświaty, bo tam właśnie rozgrywa się akcja. Uniwersum powołane do życia przez panią Agnieszkę, to konglomerat tak wielu komponentów, że długo by tu wymieniać. Urzeka złożonością i rozmachem. Sama mieszanina demonologii z różnych stron znanego nam świata może przyprawić o zawrót głowy. Gnomy, demony, ifryty czy sylfy wpływają na mieszkańców materialnego świata, który przypomina, przynajmniej w moim odczuciu, osiemnasto- albo dziewiętnastowieczną Ziemię. Wiecie, suknie z falbanami, szlachta, rapiery (choć to bardziej XVI-XVII wiek) i takie tam.
"Dwie karty", to naprawdę niezłe otwarcie. Piękna i tajemnicza opowieść o odrzuceniu, manipulacji, popadaniu w nałóg i obłęd, miłości, zdradzie, wyrachowaniu, altruizmie, honorze, inności. O ludzkich i nieludzkich wadach, zaletach i słabościach. Z Krzyczącym jako bohaterem charakterystycznym, zapadającym w pamięć, ale i całą plejadą postaci, które niby robią tło, ale są tak dobrze naszkicowane, że mielibyśmy ochotę bardziej zagłębić się w ich osobiste historie.
W tym miejscu powinienem przestać w nieskładny sposób próbować wyrazić, że książka jest świetna i niewiele w niej znalazłem rzeczy, które mi się nie podobały (drażniący deusik, w tomie drugim nawet bardziej) i odesłać zbłąkane dusze, które tu dotarły, do wstępu pióra Roberta M. Wegnera, który radzi sobie ze słowną materią o dwa nieba lepiej, a wyraża dokładnie to, co ja chciałbym. Tak też czynię, od siebie dodawszy, że zabieram się za powtórkę tomu trzeciego. Wiedzcie, że to bardzo dobra rekomendacja, bo w pewnym wieku człowiek po prostu nie ma czasu na powtarzanie kiepskich książek.
PS. A, jeszcze jedno. Jeśli baliście się, gdy proboszcz groził, że czytanie Harry'ego to prawie satanizm, to błagam, nie sięgajcie po "Teatr ...", bo dawka okultyzmu, demonów i pentagramów jest naprawdę spora :)
Łoo Panie, musiało Pana nieźle ruszyć, że aż wpis :) Ja mogę tylko potwierdzić zachwyty, przynajmniej pierwszym tomem :)
OdpowiedzUsuńDalej nie czytałeś czy zachwyty były osłabły? :) No i zachwyty zachwytami, ale musiałem się pochwalić autografem :D
UsuńCzytałem, od trójki to już nie to, piątka nieco nadrabia, ale ogólnie powyżej przeciętnej.
UsuńJa się właśnie raczę opowiadaniem pani Agnieszki. Tym z Fahrenheita, w którym Brune trafia do Kiślowersum. Nie powiem, prycham radośnie :) A cykle mają to do siebie, że są nierówne. Ten jest sporo powyżej przeciętnej. Ostatnio się tak zasiedziałem w Meekhanie :)
UsuńJak dla mnie, to mogłoby się zamknąć w trzech, góra w czterech, ale w sumie grzech narzekać. A Meekhan mi się podobał, pierwszy tom, drugi okazał się w kompletnie innej scenerii i to już nie było to samo.
UsuńWszystkim nie dogodzisz. Mi ten przeskok z pseudowikińskich klimatów do baśni 1001 nocy akurat bardzo się podobał. Swoją drogą nic już nie pamiętam, można znów się cieszyć lekturą :D
UsuńNo nie, ale kiedyś ten Meekhan dokończę.
UsuńCzytałam "Królestwo i jego cienie" i pomyślałam wtedy, że trzeba sięgnąć po cały cykl. Ale jak to zawsze bywa z czasem i stosami hańby, obiecałam sobie, że kupię gdy trochę się u mnie rozjaśni na półkach. Na razie jest coraz gorzej z ilością książek do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńDlatego ja nie tworzę stosów, list kolejkowych i zestawień co to mam przeczytać przed śmiercią, tylko otwieram Legimi i bierę do czytania rzeczy pod wpływem chwili. Od Sasa do pasa :D
UsuńDobry sposób. Niestety ja jestem typem kupowacza na zapas. A zapas się powiększa, mimo tego że życia ubywa ;)
UsuńMają być jakieś"Świerszcze w soli" już się nie mogę doczekać.Fajna recenzja!
OdpowiedzUsuńA dziękować, dziękować! Ja sobie zostawiłem ostatni tom Krzyczącego na czarną godzinę i jak mi się bardzo zachce, to sięgnę. Bo autorka raczej nie rozpieszcza zapowiedziami: Na poletku pisarsko-wydawniczym niestety impas z różnych względów.
UsuńO,sorry, to do Królowej Matki!
OdpowiedzUsuńAleżeco?
UsuńCiekawe, ciekawe :) Bardzo fajna recenzja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia Dudziak
Kasinyswiat, Kasine bziki drugi blog
Książka o niebo lepsza :D
Usuń