wtorek, 23 stycznia 2024

Byłam sekretarką Rumkowskiego: Dzienniki Etki Daum

Moje pokolenie nie powinno już w sobie nosić wojennej traumy, ale sytuacja na świecie sprawia, że myśli automatycznie wędrują nie tylko ku doniesieniom ze wschodu, ale i ku obrazom wyniesionym ze szkolnych lekcji historii czy książek w jakiś sposób związanych z historią II wojny światowej. Groza wojny to jedno, ale nawet na jej tle wyróżnia się Shoah. Ludobójstwo około 6 milionów europejskich Żydów przeprowadzone w sposób planowy i administracyjnie zorganizowany (nawet nazwa akcji, Endlösung der Judenfrage, ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, to podkreśla), do dziś napełnia przerażeniem. Dzienniki Etki Daum, jak wskazuje tytuł, sekretarki Chaima Rumkowskiego, Przełożonego Starszeństwa Żydów, rzucają dodatkowe światło zarówno na wycinek tego bestialskiego procesu, jakim była rozłożona w czasie likwidacja łódzkiego getta, jak i, jednocześnie, kreślą rys człowieka, o którym powiedzieć, że był postacią dwuznaczną, to nic nie powiedzieć.
 
Od razu na początku należy wskazać, że Dzienniki należy traktować z pewną dozą ostrożności. Po pierwsze, ponieważ oryginalny dokument, mimo ukrycia na terenie getta, po wojnie nie został odnaleziony, jego autorka spisała w czasie późniejszym, na prośbę bliskich, wspomnienia, które stały się kanwą książki. Bo, po drugie, do rąk czytelnika trafia literacko opracowana, przez panią Elżbietę Cherezińską, wersja tych wspomnień. Mimo więc wiary w pamięć pani Estery (pamiętajmy, że spisywała rzeczy, które z pewnością z pamięci wyrzucić trudno) oraz rzetelność przy dopasowywaniu do jej wspomnień faktów przez wspomagających literatkę naukowców, pamiętać należy o tym podwójnym filtrze.
"(...) Etka pisze jak ktoś, kto milczał zbyt długo i teraz słowa niewypowiedziane na czas wylewają się z niego strumieniem gwałtownym, nieuporządkowanym. W jednym zdaniu miesza przeszłość z teraźniejszością."

Jakim zatem organizmem było Ghetto Litzmannstadt i jaką rolę odegrał w jego historii Prezes czy jak nazywali go na ulicach mieszkańcy getta, Cesarz Rumkowski? Zasadniczo wystarczyłoby tu przytoczenie wstępu śp. Szewacha Weissa, który na kilku stronach podsumował dzieje obydwu, ale w końcu mowa o Dziennikach. Z ich kart wyłania się obraz dzielnicy żydowskiej, którą swą charyzmą i swoim niekwestionowanym ponoć talentem oratorskim, zamienił Przełożony w doskonale, oczywiście jak na warunki, którymi dysponowano, działający obóz pracy. Praca według słów Rumkowskiego była jedyną rzeczą, która mogła ocalić Żydów, więc organizował kolejne zakłady, bo zatrudnieni w nich robotnicy, jako trybiki gospodarczej machiny III Rzeszy, mogli jego zdaniem czuć się bezpiecznie. Czas pokazał, że były to tylko pobożne życzenia (wielka szpera) i choć łódzkie getto było najdłużej funkcjonującym na obszarze okupowanej Polski (do sierpnia 1944), to w końcu również ono zostało zlikwidowane. Mimo przechwałek Króla:

"Ja wyprowadzę Żydów z getta jak Mojżesz z niewoli egipskiej! Bo ja wiem, jak to zrobić!"
Etka Daum opisuje zatem kolejne dni wojennej gehenny. Portretuje zarówno składający się na obszar getta kawałek miasta, jak i mieszkańców, władze (zarówno żydowskie jak i niemieckie) oraz swoje życie zawodowe i prywatne. Możemy z jednej strony poczuć strach i niepewność jutra młodej dziewczyny, która w tak niesprzyjających warunkach znalazła miłość i zamartwia się o swoją przyszłość, z drugiej, posłuchać o brakach w zaopatrzeniu, problemach dotyczących nawału papierkowej roboty w sekretariacie, gdzie pracowała, bądź opinii o osobach które funkcjonowały w jej otoczeniu (Biebow, Gertler, Rumkowscy, Jakubowicz).

Dzienniki dają zatem wgląd w codzienne życie getta. Co prawda jest to widok z pozycji osoby z racji pracy u Przełożonego w pewien sposób uprzywilejowanej, a także, jak można wnioskować z wielokrotnych prób obrony Rumkowskiego przed plotkami krążącymi po Ghetto Litzmannstadt, nieco zauroczonej jego postacią, ale warto się z nim zapoznać. Wspomnienia Etki pokazują bowiem osobę Króla z różnych perspektyw i na przykład nie potwierdzają pewnych faktów z jego czarnej legendy. W całej książce brak na przykład jakiejkolwiek wzmianki o pedofilskich skłonnościach Prezesa. Z drugiej strony stwierdzenie, że 

"(...) Czasami wydaje mi się, że wśród dzieci Przełożony po prostu odreagowuje napięcia i stresy związane z pracą", 

w kontekście tych podejrzeń brzmi co najmniej dwuznacznie. Jako przeciwwagę należy odnotować, że dzięki Rumkowskiemu w początkach getta

"(...) W sumie funkcjonuje teraz w getcie 36 szkół podstawowych, dwa gimnazja, szkoła muzyczna, cztery szkoły religijne i dwie specjalne. Poza tym poszczególne resorty zajmują się dokształcaniem zawodowym. A do tego stołówki w szkołach, opieka lekarska".

Po chwili jednak możemy przeczytać, że: 

"(...) Jak Rumkowski wpada w furię, nie przemawiają do niego żadne rozsądne argumenty. Czerwienieje, co przy jego białych włosach odznacza się bardzo, i krzyczy, mieszając żydowski, rosyjski i niemiecki

czy

 "(...) Obserwuję co dnia dwa różne światy — biedę ulicy i jaskrawy na jej tle przepych dygnitarzy getta".

Ciężko znaleźć środek.

Rozpisałem się jak nigdy, a przecież nie wykorzystałem nawet ćwierci notatek i cytatów, które skwapliwie zaznaczyłem w książce. Zachęcam zatem do lektury i własnych przemyśleń, bo warto.

Przeczytano w ramach wyzwania

17 komentarzy:

  1. O, a zwykle to mnie się dziwujesz, że czytam takie ponure książki. Pamiętam Biednych ludzi z miasta Łodzi, fizycznie mnie dusiło od opisów w książce, zresztą polecam, jakby Ci było mało tematyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem. Teraz z kolei przeczytałbym - Mordechaj Chaim Rumkowski Prawda i Zmyślenie "Moja żydowska dusza nie obawia się dnia sądu." Autorka próbuje ponoć na podstawie nowej kwerendy polemizować z czarnym PR Prezesa i między innymi stawia tezę, że obraz przedstawiony w książkach Barta i Sem-Sandberga właśnie nie odpowiada prawdzie.

      Usuń
    2. Taa, czytałem kiedyś debatę, kto i co przekłamał i o co ma pretensje do innych, bardzo to było pouczające.

      Usuń
    3. Czy prawidłowo wyczuwam sarkazm? Bo ostatnio mam z tym coraz większy kłopot :P Swoją drogą w Dziennikach rzeczywiście nie ma żadnych odniesień do tej akurat sprawy. Owszem wspomina autorka o plotkach na temat domu publicznego na Marysinie i dość naiwnie broni Rumkowskiego pisząc, że niemożliwe żeby z takich uciech korzystał, bo widzi go jak cały czas pracuje (sic!), ale to chyba tyle. A nie, zaraz, wcześniej panna Daum wskazuje, że Prezes nie zgodził się na pomysł takiego przybytku, kiedy jego utworzenie zaproponował Biebow.

      Usuń
    4. Lekki, bo debata była dość niesmaczna, choć pouczająca. Dom publiczny to chyba któryś z tych bardziej lajtowych zarzutów, była mowa o pedofilii, że zwykłego kumoterstwa i łapownictwa nie wspomnę.

      Usuń
    5. Ogólnie w Dziennikach da się wyczuć, że Etka stara się być sumienną podwładną, która raczej broni szefa niż daje wiarę złym ludzkim językom. Znamienne jest jednak, że przytacza tych plotek z miasta spore ilości, a jak wiadomo w każdym kłamstwie jest odrobina prawdy, więc samo to wskazuje, że Rumkowski kryształem nie był. Zresztą przywoływane są nie tylko plotki, ale i fakty pokazujące jak się sprawy miały: "(...) Prezes na początku getta przydzielił niektórym ze swych zaufanych urzędników domki na Marysinie. A teraz ponoć niemieccy strażnicy donieśli, że tam, w ogródkach, opalają się żony tych panów i panuje atmosfera ogólnego lenistwa, w żadnym razie nieprzystająca do obozu pracy. Muszę przyznać, że pracując tutaj, dużo się napatrzyłam i nasłuchałam, ale takie informacje ciągle robią na mnie wrażenie. Nic dziwnego, że getto plotkuje".

      Usuń
    6. Kryształowy to on z pewnością nie był, podobnie jak niektórzy bardziej nam współcześni możni tego świata. Ogólnie jednak czarną legendę ma taką, że nie wiem, co musiałaby Polit napisać, żeby ją odkręcić. Co mi przypomina, że mam e-booka i może nawet do niego zajrzę.

      Usuń
    7. Czekam zatem na opinię, chyba że zupełnym przypadkiem przeczytam pierwszy :P Jednym z argumentów, z tego co czytałem w opiniach, jest brak dokumentów potwierdzających przywoływane przez wymienionych beletrystów przewiny. Ale to by trzeba sięgnąć do źródła po szczegóły.

      Usuń
    8. Jak argumentowano w debacie, beletryści nie znali dokumentów, bo historycy odmówili ich udostępnienia :P

      Usuń
    9. Z czego by wynikało, że jednak jakieś dokumenty były. Z jednej strony. Z drugiej, jeśli tak było, to beletryści z braku tychże dokumentów sobie dośpiewali. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. Szkoda że my zamiast wiedzy skazani jesteśmy na domysły :(

      Usuń
    10. Zawsze są jakieś dokumenty, pozostaje kwestia interpretacji. Akurat Rumkowski może być oceniany w ciemnych barwach albo w bardzo ciemnych.

      Usuń
    11. I możemy tylko gdybać, jak byłby dziś oceniamy gdyby Armia Czerwona raczyła przyśpieszyć działania.

      Usuń
    12. Na moje oko stanąłby przed sądem za kolaborację.

      Usuń
  2. O rzeczywiście tego typu literatury to się u Ciebie nie spodziewałam. Trudna i ciężka, ale najczęściej niezła, a na pewno pouczająca. Zainteresowała mnie ta część historii Łodzi, której nie znałam. Nazwisko pana R. obiło mi się o uszy, ale nie bardzo wiedziałam w jakim kontekście. A że Łódź znalazła się na moim celowniku podróżniczym już całkiem niedługo (marzec) to chętnie poszerzę wiedzę w tej dziedzinie. Obecnie czytam coś mimo wszystko dużo lżejszego, choć też o żydach jest i o pazerności ludzkiej, ale nie ma bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia (Czytam Ziemię obiecaną po raz drugi).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarza mi się czytać również poważne pozycje, z tym że nie za bardzo umiem o nich pisać. Już pomijam brak kompetencji w przypadku niektórych tytułów :) Okolice Łodzi są na mojej liście wiosenno letnich wycieczek rowerowych, więc pewnie zawitam i do samego miasta. Jeśli da się bezpieczne zostawić rower, to może i poszperam w muzeach czy innych przybytkach kultury :)
      A jeśli chodzi o "Ziemię obiecaną", to nie do końca się zgadzam. Ot, cytat: "O takich głupstwach nie myślał, jak i nie myślał o tym, że tutaj tysiące ludzi marło z głodu, że tysiące ludzi gniło w nędzy, że tysiące ludzi walczyło całym wysiłkiem o nędzny byt i że ta walka cicha i straszna przez swoją ustawiczność, walka prowadzona nawet bez nadziei zwycięstwa, zżerała więcej ludzi rocznie niźli najgroźniejsze epidemie."

      Usuń
    2. No proszę, czyli przeoczyłam, albo nie dotarłam. Oczywiście niebezpieczeństwo utraty życia z powodu braku podstawowych zasad bhp widziałam, jak i nędzę tych mas zjeżdżających w poszukiwaniu raju utraconego, ale nie zwróciłam uwagi na skalę problemu i jego głębię.

      Usuń
    3. Jak widać Łódź na przestrzeni wieków nie była szczęśliwym miejscem do życia. Przynajmniej dla większości jej mieszkańców. Ale chyba idzie ku lepszemu o czym, miejmy nadzieję, będzie nam dane się przekonać :)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."