Jakiś czas temu pisałem o książce Ulfa Starka przeznaczonej do wspólnego czytania w duecie ojciec - pociecha. Dziś, żeby mamy nie myślały, że pan Stark o nich zapomniał, napiszę parę słów o "Jak mama została Indianką", książce zasadzającej się na podobnym co poprzednia, pomyśle, czyli na pokazaniu świata oczyma dziecka, a jednocześnie przekazaniu rodzicom pewnej idei. Tu, konkretnie: mamo, rzuć codzienność i pobaw się ze mną, to najlepsza metoda na zmęczenie.
"Jak mama ...", to historia Ulfa, który z nudy zostaje Indianinem. Organizuje sobie odpowiednie atrybuty i próbuje wciągnąć do zabawy członków rodziny, ale jak to w życiu bywa, dorośli mają inne plany. O dziwo, stojąca nad patelnią z kotletami mama, podejmuje grę i wymalowawszy się w wojenne barwy, i przybiwszy niedosmażone steki nożem do drzwi kuchni, rusza z synem na spotkanie z Przygodą. Wspólna wyprawa świśniętą sąsiadowi łódką, wspólna kąpiel oraz smażenie własnoręcznie złowionych tatową (też świśniętą) wędką, ryb, pozwala odetchnąć mamie od żmudnej codzienności i przypomnieć sobie własne, jakże odległe, dzieciństwo, a dziecku spojrzeć na rodzicielkę z nowej perspektywy i pomyśleć "Nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej".
Wasze pacholę spojrzy na Was, mamuśki, z błyskiem w oku. Matka Polka, to dla czterolatka słabo, ale Indianka..., to już nie w kij dmuchał. Naprawdę mądra i okraszona fajnymi ilustracjami (tata ma krzywe zęby :) ) książeczka.
Qrcze! To coś dla mnie. Może dopiszę do listy do naszego gwiazdora:) Jestem w temacie, bo ostatnio mojemu 5-latkowi czytam... Tomka na wojennej ścieżce. Zgłupiałam, wiem, ale mały ma hopla na punkcie Indian i to na jego wyraźne życzenie. Wydlubał gdzies w tatowej biblioteczce no masz ci los. Powoli dorastamy do tego, by do siebie mówić - Smażąca Kotlety (ja), Siedzący Byk (tata), Ryczący Jeleń (Tomek jak nie chę mu czytać Tomka) Wiecznie Głodny Wilk czyli mój najmłodszy łakomczuch Mikołaj. Pewnie Indainka mama byłaby bardziej wskazaną lekturą dla 5-latka.
OdpowiedzUsuń