czwartek, 28 stycznia 2010

"To nie jest kraj dla starych ludzi" Cormac McCarthy


"Jakiś czas temu czytałem w gazetach, że nauczyciele uczestniczyli w ankiecie, którą rozesłano do szkół w całym kraju w latach trzydziestych. W kwestionariuszu pytano o główne kłopoty z nauczaniem w szkołach. Rozesłano formularze, a potem z całego kraju nadchodziły odpowiedzi. Okazało się, że największy problem stanowiły rozmowy w czasie lekcji i bieganie po korytarzach. Żucie gumy. Ściąganie. Rzeczy tego rodzaju. Po czterdziestu latach tę samą ankietę znowu rozesłano do szkół. No i nadeszły odpowiedzi. Gwałty, podpalenia, morderstwa. Narkotyki. Samobójstwa. Więc się nad tym zastanowiłem. Kiedy mówię cokolwiek o tym, jak świat stacza się do piekła, ludzie tylko się uśmiechają i twierdzą, że się starzeję."

Podczas polowania na przygranicznej (USA - Meksyk) pustyni, Moss natyka się na miejsce porachunków handlarzy narkotyków. Zastaje na nim trupy, konającego gościa, sporo heroiny i walizkę z ponad dwoma milionami w zieleninie. Szybka kalkulacja sprawia, że dziarski myśliwy przywłaszcza sobie kasę. W końcu był w Wietnamie, umie kombinować i da sobie z oprychami radę, a taki szmal to szansa na wyrwanie się poza cztery ściany wynajmowanej przyczepy mieszkalnej. I zabranie ze sobą żony. Niestety tropem forsy wyrusza również Chigurh*, mroczny, socjopatyczny i morderczy osobnik kierujący się sobie tylko znanymi zasadami. A dalej strzelaniny, morderstwa, itd.
Wydawać by się mogło, że McCarthy nie oparł się pokusie napisania mrocznego thrillera osadzonego w przygranicznej rzeczywistości. Kiedy jednak skończymy czytać "To nie jest kraj ..." wiemy już, że sensacyjny wątek, to jedynie tło dla rozważań na temat starych czasów i wyznawanych wtedy przez ludzi wartości oraz kontestacja coraz bardziej ponurych realiów, które nie mieszczą się w już w głowach tytułowych, starych ludzi. Cóż mogę powiedzieć, najlepszy przykład tego o czym jest ta książka, to przydługawy, zamieszczony na początku, cytat.
W chwili wydania opisywanej książki Cormac McCarthy miał 72 lata. Czy to już starość? Czy to on przemawia ustami szeryfa Bella? A może to głos pokolenia przedwojennych Amerykanów, którzy pamiętają czasy bez prochów, strzelanin i młodocianych gangów. Czasy, kiedy ze spokojem sięgali po gazetę, by przeczytać informację o kościelnym turnieju bingo, a najstraszniejszą wieścią mógł być nekrolog znajomego.
Nie jestem staruszkiem, ale podobnie jak bohaterowie powieści McCarthy'ego przestałem oglądać wiadomości i czytać codzienną prasę. Kiedy gdzieś, przypadkiem, dotrze do mnie informacja o kolejnym koszmarze, łapię się za głowę i zastanawiam, co jeszcze, do cholery, człowiek jest w stanie wymyślić, by świat stał się, wspomnianym w cytacie, piekłem. Trupy noworodków w beczce, kazirodcza rodzina w piwnicy... co jeszcze. Już wkrótce ten tytuł może brzmieć: "To nie jest świat dla ludzi".
Słabsza od poprzednio czytanych, ale równie warta polecenia książka McCarthy'ego. Nie wiem tylko czemu, ale niektóre partie dialogowe okropnie mi zgrzytały i mimo powtarzania niektórych zdań po trzykroć, wciąż nie mogłem dopatrzeć się sensu wypowiedzi. Tłumaczenie? Żeby powiedzieć coś więcej, trzeba by znać oryginał.

* Już na zawsze z twarzą Javiera Bardema, bo film był pierwszy.

9 komentarzy:

  1. To już południe, a przede mną tyle pracy. O zgrozo! A recenzje się mnożą i książki kuszą: przeczytaj mnie, przeczytaj mnie. Kiedy na te wszystkie pasjonujące lektury znaleźć czas... :-) Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki nie czytam, ale film odcisnął wyraźne piętno na mojej psychice... A zimny, konsekwentny i nieczuły na ból Chigurh przeraził mnie nie na żarty. Czy naprawdę są wokół nas tacy ludzie? Czy powinniśmy przestać wychodzić na ulicę?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, Inez, psychopaci to zaledwie 2-3% każdego społeczeństwa i nie wszyscy zostają seryjnymi mordercami. ;)

    Film - rzeczywiście świetny, a Bardem przekonał mnie do siebie tą rolą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Filmu jeszcze nie widziałem, ale powoli się przymierzam. A tak na marginesie zapraszam do he he łańcuszka blogowo-książkowego, oczywiście przy założeniu że masz ochotę link do pytań http://koala60.blogspot.com/2010/01/ancuszek-blogowo-ksiazkowy.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    Zdecydowanie polecam tę lekturę w oryginale.
    A dywagacje w oparciu o "To nie jest..." są paląco istotne. I fakt: ludzie przestali widzieć grozę w tym, co się dzieje.
    Przyzwyczajenie to?
    Testowanie ludzkiej, psychicznej wytrzymałości na te nieludzkie wydarzenia, które dopadają nas coraz realniej?
    Naprawdę wolałabym urodzić się 100 lat temu. Szczęście musiało mieć wówczas soczysty smak.
    Pozdrawiam!:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Urodzić się 100 lat temu i mieć w perspektywie dwa największe konflikty zbrojne w historii? Ja jednak podziękuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Nie wiem tylko czemu, ale niektóre partie dialogowe okropnie mi zgrzytały i mimo powtarzania niektórych zdań po trzykroć, wciąż nie mogłem dopatrzeć się sensu wypowiedzi. Tłumaczenie?"
    Tak, to w dużej mierze wina tłumacza, który nie ogarnął stylu autora i np. pogubił się w zawiłościach co jest dialogiem, a co narracją. Nowe tłumaczenie Sudoła czyta się o niebo lepiej (choć nadal uważam, że to jedna ze słabszych literacko powieści Cormaca - ale znakomita jako scenariusz).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja jestem językowa noga, ale czasem te lapsusy są tak rzucające się w oczy ... Nawet nodze :P Swoją drogą dawno nie nurzałem się w prozie Cormaca.

      Usuń
    2. Powiem tak: przez to poplątanie w narracji "Kraju" gubiłem się chwilami bardziej niż hiszpańskich dialogach z "Rączych koni" czytanych bez znajomości hiszpańskiego :-)

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."