piątek, 11 lutego 2011

"Kłamstwa Locke'a Lamory" Scott Lynch


Znacie to uczucie, że coś podoba Wam się tak bardzo, że kiedy chcecie o tym czymś komuś opowiedzieć, to na usta rwie się … A nic się nie rwie, bo się człowiek zacuka i by chciał, i o tym, i o tamtym, i … Znakiem tego zacznę od zagajenia.
Za młodych lat podpadałem pod kategorię czytelnika absolutnego. Kiedy otwierałem książkę kompatybilną z moim gustem i zainteresowaniami, przepadałem. Wskakiwałem między strony powieści prawie jak Thursday Next z serii Fforde’a i nic ani nikt nie był w stanie przebić się przez stupor, w który wtedy popadałem. Prowadziło to do różnych sytuacji, jak np. bliskość odwodnienia, kiedy wlazłem do zrobionego z narzuty namiotu i przez cztery godziny czytałem “W pustyni i w puszczy” przy temperaturze na zewnątrz ~30 stopni. Albo do magicznego pojawiania się przede mną jedzenia, które mama serwowała zachęcona moim nieświadomym “Yhm!”, którym zbywałem jej pytania o to czy jestem głodny. Wraz z upływem lat stopniowo traciłem ową zdolność, obecnie zaś z minimum skupienia, jakie udaje mi się wykrzesać przy lekturze, wyrywa mnie nawet kichnięcie pająka. Okazuje się jednak, że gdzieś tam w środku jest jeszcze ten małolat, który czytając, odpływał. Skąd wiem? Przeczytałem “Kłamstwa Locke’a Lomery”. Przeczytałem? Nie! Ja bywałem w Camorrze, gdzie razem z bandą łasperdaków przeżyłem przygodę, może nie życia, ale taką, że ho ho!
Scott Lynch napisał świetną powieść łotrzykowską, a fakt, że jest ona jego debiutem literackim... chapeau bas! Atakowani raz wspomnieniami, raz opisami bieżących wydarzeń, poznajemy powolutku Locke’a, jego przyjaciół i wrogów oraz świat, w którym żyje, wzorowany na XVII, może XVIII wiecznej, Wenecji, acz z dużą dawką elementów fantasy. Zanurzamy się w nim i śledzimy losy grupy oszustów, hersztem i mózgiem której jest wspomniany wyżej tytułowy bohater, a uzupełniają ją: niedźwiedziowaty Jean, bliźniacy Sanza oraz terminujący w gangu Pędrak. Cała reszta to nieustająca feeria: przekrętów, walk, zdrad, radości, smutków, tragedii, zemsty i jeszcze raz przekrętów, bo to one są zapalnikiem, który zdetonuje wielkie BUM!, do którego zmierza opowieść.
Podoba mi się w tej książce wszystko. Bohaterowie - kolorowi, pełnokrwiści, stopniowo "uzupełniani", z którymi człowiek się zżywa, a autor nie boi się wyczyniać z nimi tego co chce, nie schlebiając uczuciom czytelników. Świat - szczegółowy, z detalicznie dopracowaną każdą dziedziną życia, z religią, społeczeństwem klasowym, jedzeniem podniesionym do rangi sztuki, ubraniami opisywanymi z pietyzmem godnym krawca pasjonata, z … Mówiłem, że ciężko opisać. Więc powtórzę: wszystko! A najbardziej jak Locke w jednej ze scen używa słówka “lachociąg”.
Jeśli jeszcze nie przekonałem Was do lektury, to się poddaję. Ja przebieram nogami w utęsknieniu za częścią drugą, ale wiem, że trzecia dopiero się pisze, więc zostawiam ją sobie na moment superchandry. Eee, dupa tam i tak se tłumacz, pewnie się złamię w ten albo następny weekend.

16 komentarzy:

  1. u mnie ta książka stoi na półce, wstyd przyznać od roku. Z reszta wiele tak stoi, bo ja wciąż nie nadążam z czytaniem. Nie stoi pryzpadkiem, zostałam do neij żywo zachęcona, ale teraz to przeczytam ją na pewno na równi z Ozem Oates i portretem Witkacego.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja, a właściwie wstęp do niej - to tak jakby o mnie:)
    Dlaczego im człowiek starszy, tym trudniej tak mocno wejść w książkę? Chyba jednak poczucie odpowiedzialności za otoczenie się kłania:)
    Ale chciałam napisać, że Lyncha to ja mam od dawna. Muszę się wziąć!

    OdpowiedzUsuń
  3. dea Tylko nie nastawiaj się na jakieś wysoko kulturowe niewiadomoco. To książka typowo rozrywkowa, ale rozmach, dialogi, intrygi ... Znów się ślinię :)
    kalio To ten cholerny pośpiech i te kredyty, samochody, plazmy, dzieci, kasa, etc. Niby czytasz, a łepetynka kombinuje o czym zapomniała i co jeszcze do zrobienia. Trudno się odciąć na maksa. A z Lynchem ostrożnie. Sąsiadka początek przyjęła chłodno, choć rekomendowałem równie gorąco :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bazyl, czy ja wygladam na nadętego bufona co czyta "niewiadomoco"?;-)))) jak juz bardziej pisze niewiadomoco:-))))
    zachęciłeś mnie i zajrzę po prostu

    OdpowiedzUsuń
  5. dea A skąd! Ja tylko zapobiegawczo ostrzegam. Zresztą, reklamacji nie przyjmuję :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Też jestem świeżo po tej książce i jestem nią zachwycona. Była to jedna z najlepszych pozycji, jakie przeczytała. Wszystko w niej jest świetne. Bohaterowie, fabuła, dialogi ... mogłabym się zachwycać w nieskończoność ;) Akcja, intrygi, humor .... pomysły Locke'a ... aaa nakręcam się znowu. Książka jest rewelacyjna i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurka, a ja ją cały czas odsuwam na później... co może być paradoksalnie najlepszą strategią:) Ominie mnie beznadziejne czekanie na zwieńczenie serii:P
    Jest możliwe, żeby książka uśmiechała się grzbietem? Bo mój egzemplarz Kłamstw właśnie to robi...

    OdpowiedzUsuń
  8. edentil Mogę tylko przytaknąć :)
    podsluch Strategia paradoksalnie błędna, gdyż Lynch wiedząc, że naród czekać nie lubi, bądź wieszczo przewidując swą niemoc twórczą, zamknął był pierwszy tom tak zgrabnie, że stanowi on prawie zamkniętą całość. Wiem, wiem, prawie robi różnicę, ale to fajne zagranie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnes I oczywiście wśród tych wszystkich achów i ochów zapomniałem Ci na wstępie notki podziękować. No to chociaż tutaj - DZIĘKI! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja miałam nie kupować książek przez czas jakiś, najlepiej długi! Nie będę do Ciebie chyba więcej zaglądać, przejrzałam kilka zaległych wpisów i już trzy książki koniecznie chcę;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedziałam, że będzie pozytywnie już po przeczytaniu tytułu notki. Jakoś mi Locke do Ciebie, Bazylu, pasuje. :)

    Ja miałam podobne odczucia tak gdzieś do połowy (przy kolejnych opisach przekrętów), ale jak zaczęła się rąbanka to jakoś się zniechęciłam i co prawda doczytałam do końca, ale na drugi tom już ochoty nie mam. Ale za to chętnie przeczytam Twoją recenzję. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aj, tak zachęciłeś, że normalnie będę się za nią rozglądać intensywnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekałam na tę recenzję, bo sądziłam, że ci się spodoba. Ja również pieję hymny pochwalne na temat tej książki. I rzeczywiście, bardzo zgrabnie Lynch zamknął akcję.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tobie się podobało, siostra średnio raz na trzy godziny mówi, że muszę przeczytać. No to następnym razem zabiorę jej "Kłamstwa..." :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ależ się cieszę, mam obie części od roku chyba na półce i już się bardzo bardzo cieszę na czytanie :D

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."