czwartek, 10 listopada 2011

"Saturn" Jacek Dehnel

Choć jego “Lala” zrobiła na mnie onegdaj spore wrażenie (na tyle spore, że kiedyś do niej wrócę), to nie byłem do tej pory jakimś szczególnym fanem prozy pana Jacka Dehnela. Po lekturze “Saturna” obiecuję, że będę. Bo, rozpisana na trzy głosy, wariacja na temat życia, twórczości i stosunków rodzinnych w familii Goyów, to rzecz naprawdę dobra.
Na pierwszy plan wysuwa się Francisco ze swoim maczyzmem, z rozpasaniem seksualnym, z totalnym głodem życia, z którego pragnie czerpać i czerpie pełnymi garściami, nie zważając na krzywdy wyrządzane żonie i dziecku. Obsesyjnie ambitny, żądny sławy i splendoru, nieprzebierający w słowach, czynach i płciach, artysta opętany. Kto jeszcze? Szaleniec? Prostak? Biseksualny seksoholik? A może każdy z nich po trosze? Ech, można się krzywić na jego niewyparzoną gębę, na maniery, na małżeńskie zdrady i stosunek do najbliższych, ale przyznam szczerze, że kiedy zabrakło w “Saturnie” Franciszka, poczułem się tak, jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z gniazdka. Bo, choć monologi syna i wnuka malarza również wciągają, to nie jest to już jednak to samo.
Właśnie. Syn i wnuk. Javier, żyjący w cieniu ojca i nie mogący z tego cienia wyjść, co wpędza go w depresję, zakończoną dopiero śmiercią tego ostatniego. I Mariano, który jest skórą i duszą zdjętą z dziadka, co powoduje, że kolejne dwa pokolenia Goyów nie będą się potrafiły ze sobą dogadać.
Jedyne co mógłbym książce zarzucić, to niekiedy dość wydumane interpretacje obrazów, o których mowa w książce. Poza tym, to proza bogata słowem, treścią i emocjami, które wyzwala w czytelniku. Eee, diabła tam, o kant potłuc to ostatnie zdanie. Dehnel pisze tak, że otwiera się “Saturna” i wchodzi w świat przedstawiony ustami mężczyzn z rodziny Goya. I ciupcia z Franciskiem, maluje z Javierem lub muzykuje z Marianitem. Żre z pierwszym bażanta, aż kawałki lecą na boki, cieszy się z wyzwolin drugiego i kibicuje mu przy każdym ruchu pędzla tworzącego “Czarne obrazy”. A trzeci, spytacie. Trzeci mnie jakoś mało obszedł.
Jak rzecz całą podsumować? Dla tych, którzy spodziewają się czegoś na kształt książek Irvinga Stone’a, “Saturn” może okazać się niestrawny. Nie jest to bowiem li tylko ubogacony literacko życiorys, ale próba sięgnięcia gdzieś głębiej. I to sięgnięcie wyszło autorowi, przynajmniej moim skromnym zdaniem, świetnie. I dobrze, że nie jestem telewizyjnym celebrytą, bo przyszłoby mi się pewnie ograniczyć do konstatacji, że książka jest po prostu zajebista.


14 komentarzy:

  1. Lubię Dehnela za "Lalę" i "Fotoplastikon" dlatego na pewno sięgnę "Saturna".

    OdpowiedzUsuń
  2. lala to moja jak dotąd ulubiona książka Dehnela i też będę do niej wracać. Saturn natomiast wciągnął jak diabli, poczułam się od pierwszej strony przeniesiona do posiadłości Goyów. Fantastyczna książka. Co do interpretacji obrazów- nie pamiętam, czy jest w książce taka informacja, czy też mówił o tym pan Jacek na spotkaniu autorskim (jeśli nie ma w książce- to błąd)- to dotyczy ona pierwotnej wersji obrazów, te zamieszczone w książce są w wersji dzisiejszej (przemalowane)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie autor uwiódł już "Lalą" i widzę, że formy nie traci.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pewien, że "Saturna" muszę przeczytać. "Lala" podobała mi się bardzo, styl to był tak urodziwy,że fragmenty, jak pamiętam, czytałem sobie na głos. "Fotoplastikon" nawet mam, ale nie mam kiedy się za niego zabrać. Już stokroć prędzej właśnie "Saturn" - każda kolejna recenzja utwierdza mnie w zamiarze sięgnięcia po niego, a po Twojej "Saturn" podjeżdża o kilka oczek w górę w kolejce :) Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chłopie, jak ja lubię Twoje recenzje. Są jedyne w swoim rodzaju. ;)
    Kilka lat czaiłam się na "Lalę", ale o "Saturnie" nie słyszałam. No, ale to się zmieni ;)

    Przeczytałam też Twoją recenzję ,,Zwiadowców". Stary, czepliwy (czepialski?) zgred jesteś i tyle ;) Ja nawet nie zauważyłam tej literówki, taka byłam pochłonięta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój drogi, są tacy, co dadzą radę Dehnelowi i nad książkami Stone'a też z miłością się pochylą. Nawet kilka takich blogów mam w zakładce.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm, a ja tego jeszcze nie miałam w schowku! Ale numer! No to wrzucam czym prędzej!

    OdpowiedzUsuń
  8. "Lala" mnie ujęła, ale później czytałam "Balzakianę" i stiwerdziłam,że jednak już po Dehnela nie sięgnę. Jakoś do mnie nie przemawia, nawet jego wiersze już przestały mi się podobać. Ale w sumie tak zachęcająco piszesz, że może kiedyś się skuszę...Może :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lala czeka na regale i jestem szalenie ciekawa jak to też pisze ten pan Dehnel. Poza tym, czytając kolejne recenzje powieści, podoba mi się to, że on eksperymentuje. Nie zamyka się tylko na wspomnienia, tu sztuka, tam próba biografii. To dobrze.
    Zastanawia mnie jednak, w jaki sposób rozumiesz "zbyt wydumane interpretacje" obrazów w wykonaniu Dehnela. A, no i na czym opiera się w tej swojej powieści, w swoich analizach. To zwyczajne przypuszczenia, lekko prowadzona opowieść tylko w części oparta na konkretach, czy dobra fabuła zbudowana na dużej wiedzy historycznej? Pytam, bo pierwszy raz czytam o Saturnie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dehnel jest dla mnie jednym z najlepszych pisarzy współczesnych - co by o nim nie mówili. Zaskakuje każdą kolejną książka. Jest produktem doskonałym.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ps. Stone także uwielbiam i w niczym to nie przeszkadza zachwycać się prozą Dehnela

    OdpowiedzUsuń
  12. Stayrude Czekam zatem na wrażenia :)
    guciamal Prawda? Co do obrazów, to rzeczywiście, kolejne ekfrazy dotyczą wersji, że tak napiszę, director's cut, czyli np. tytułowy Saturn wciąż szczyci się w nich olbrzymim, wzwiedzionym członkiem, którego nie ma na reprodukcji. Dodam, że tylko w niektórych z nich przytłaczał mnie barokowy opis. Reszta mi się podobała :)
    clevera Ano. A przede mną "Balzakiana" i "Fotoplastikon" :)
    Bibliomisiek Spoko, spoko. Pocieszę Cię tylko, że im dzieci starsze, tym mniej czasu na czytanie. Oczywiście do pewnego wieku. Ale za to nadrobisz niedługo dziecięce :) PS. "Saturn" gruby nie jest, a czyta się... burza.
    Hiliko Dzięki. A zgredem jestem. W drodze do zgryźliwego tetryka :D
    ksiazkowiec Ale ja tego nie neguję, bo sam się do takich osób zaliczam. Ostrzegam tylko, że to jednak dwie różne formy.
    Agnes Widzę, że kolejeczka rośnie? :D
    Mag To najlepszy przykład, że kobieta zmienną jest. Daj człowiekowi szansę :)
    Ala Powiem tak. Widać dobre przygotowanie merytoryczne autora, ale sama książka jest ... wariacją właśnie. Swobodnym domysłem wymieszanym z poznanymi pewnikami i dość brawurowo podanym przy pomocy pierwszoosobowej narracji.
    m Pan Jacek młodym jest, więc ja z przyznaniem Ci racji jeszcze trochę poczekam :P
    guciamal Już pisałem książkowcowi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebista - jedno słowo, a tyle tłumaczy;)

    OdpowiedzUsuń
  14. czytanki.anki Można rzec - słowo klucz :)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."