czwartek, 8 grudnia 2011

"Zdrada Kopernika" Artur Górski

Nasza trójka zapragnąwszy odpocząć od trudnych tematów, pozwoliła sobie tym razem na wybór książki, która miała być lekturą może i nie najwyższych lotów, ale ale za to wielce wciągającą i relaksującą. Czy trafiliśmy? Hmmm.
Spektakularny sukces książek Dana Browna sprawił, że sensacyjne opowieści z historią i, mniej lub bardziej wydumaną, teorią spiskową w tle, zaczęły powstawać i mnożyć się z szybkością, która mogłaby przyprawić o rumieniec wstydu nawet australijskie króliki. Jak to zwykle w takich razach bywa jednym naśladowcom wyszło lepiej, innym gorzej, a części tak, że człowiek zastanawia się po co w ogóle. Całe szczęście Arturowi Górskiemu i jego “Zdradzie ...” daleko do tej ostatniej kategorii. Z drugiej strony, niestety, nasza trójka nie zaliczyłaby go też do pierwszej. A zatem …?
Największym wyzwaniem dla twórców literatury, nazwijmy ją roboczo “brownopodobnej”, jest znalezienie złotego środka między wartką akcją, a ilością informacji naukowej jaką chcą przekazać czytelnikowi. Jedni zarzynają akcję ładując do książki bez mała prace doktorskie (vide “Imprimatur” duetu Monaldi - Sorti), inni przesadzają z adrenaliną, za nic mając fakt, że sama akcja bez jakiejś podbudowy faktograficznej, to równie kiepski pomysł na tego typu powieść. Autorowi “Zdrady …” chcemy zarzucić to drugie, bo naprawdę interesujący wątek historyczny, w którym główną rolę odgrywa niezwykły egzemplarz "Narratio Prima" Jerzego Retyka oraz romans Kopernika z  Anną Schilling, gospodynią astronoma, został potraktowany więcej niż po macoszemu.
No dobrze, a strona sensacyjna, spytacie. Jest poprawnie, ale niestety bez zaskoczeń. Są złe chłopaki, jest najemnik co to w Serbii bywał i, a jakże, piękna kobieta. Jest trochę strzelania, scen kopanych i, no pewnie, łóżkowych.
A całość? A taki “middle middle class” jakby powiedział Steve z “Kochaj albo rzuć”. Na tyle middle, że jedna z czytelniczek nie dotrwała końca, a całość ekipy nie zdecyduje się na kontynuację. Bo, jakby któryś czytelnik się nie zorientował po zakończeniu, to specjalnie dla niego jest notka, że, owszem, ciąg dalszy nastąpi.
Jako podsumowanie fragment, w którym, jak nam się wydało, autor wyraża swoją opinię o literaturze, którą uprawia: “Wprawdzie Dybowski odczuwał pewien moralny dyskomfort, publikując, jak sam to określał, „ten stek bzdur", ale skoro ludzie chętnie kupowali książki o Paolinim, skoro cały czas było zapotrzebowanie na thrillery parahistoryczne, choćby o najbardziej niewiarygodnej akcji, nie zamierzał z tego rezygnować. Zresztą uspokajał swe sumienie, powtarzając sobie: dzięki tej książce znacznie poszerzyła się liczba Polaków, którzy usłyszeli nazwisko Savonarola. A to już jest coś warte.” U pana Górskiego usłyszeliśmy nazwiska: Retyk i Schilling, i może i to coś warte, ale dla nas to stanowczo za mało.

8 komentarzy:

  1. Dzięki za ostrzeżenie. Jako fanka literatury z historią w tle (a najlepiej z historią sztuki w tle) czuję się ostrzeżona przez tą pozycją

    OdpowiedzUsuń
  2. guciamal To nie jest ostrzeżenie. Raczej konstatacja, że naprawdę niezły temat został nie do końca wykorzystany. Ale to tylko opinia trzech skromnych duszyczek i nie jest wiążąca :D
    Miravelle Ale tak po jednej notce? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie ostatnio czytałam ten blog i myślałam że Bazyla to ja gdzieś już widziałam i rzeczywiście kojarzę z Biblionetki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasia Jam Ci to! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. A patrzyłam ostatnio na te pozycje. Dobrze, że na patrzeniu sie skonczylo, bo zamiast tchnac powiew chyba raczej smog zalałby moje polki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A następna lektura już wybrana?
    Tę powyższą pominę milczeniem, jakoś podobne do opisywanego ostatnio przeze mnie "Skarbu" bardzo złotego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po Brownie nadziałam sie już na kilka pozycji brownopodobnych i niestety większość okazała się niestrawna. Teraz dla odmiany wszędzie straszą książki zmierzchopodobne:)

    OdpowiedzUsuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."