Ech,
ludzie, ludzie. Jak to się wszystko pozmieniało. Dawniej było za co,
ale nie było co, a teraz na odwrót. I rodzic ma problem. Kolejne,
wspaniałe nowości książkowe zalewają nas falami, a tu, jakby tego było
mało, coraz to więcej pojawia się dziecięcych planszówek. A że ojciec
przez komunę wyposzczony, to teraz by się nachapał. Bo co to tam, panie
kochanku, było? Kultowy, ale nie przyśpieszający zbytnio bicia serca,
“Chińczyk”. Jakieś “Na grzyby”. Jakieś “łazioki”, czyli gry, w których
rzuca się kostką i popiernicza po polach, by w lansadach, korzystając po
drodze z pól specjalnych, dotrzeć pierwszemu do mety. “Eurobiznes”, na
partyjkę którego trzeba było zarezerwować sporo czasu i którego jedynym
plusem była możliwość potrzymania w garści pliku zielonych. A teraz? Nic tylko
brać i rwać. To znaczy, oczywiście, grać. No to gramy.
Po,
jak zwykle przydługim, wstępie, przejdźmy do meritum, czyli do “Dzieci z
Carcassonne”. Ta uproszczona wersja, święcącej w świecie triumfy, gry
“Carcassonne”, to esensja inteligentnej rozrywki dla całej rodziny i
miód na serce człowieka, który z lat szczenięcych wyniósł uraz do kostki
i pionków. Bo co prawda w “Dzieciach …” pionki są, ale ich rolą nie
jest bynajmniej bezmyślne i zależne od Losu łażenie po kolejnych polach.
Po co zatem są?
Gra
składa się z 36 kafli terenu i 32 “chłopków”, czyli rzeczonych pionków,
w czterech kolorach (po 8 sztuk). “I to wszystko?”, zapyta ktoś. Ano
wszystko, co potrzeba do ok. 20 minutowej rozrywki, w czasie której aż
dymi się z małych główek, kombinujących, jak by tu zamknąć dróżkę na
której znajduje się rysunek postaci we właściwym kolorze. Bo cały wic
polega na tym, by kolejne, losowane ze stertki, kwadraty dołożyć w
odpowiedni sposób do powstającej (w czasie rzeczywistym), w trakcie
partii, planszy, tak, żeby pozbyć się swoich figurek i utrudnić ten
zamiar innym. Pionka pozbywamy się jeśli nasz “chłopek” znajduje się na
drodze zamkniętej z obu stron.
…
Wiecie
co? Przeczytałem ten ostatni akapit i ze zgrozą stwierdzam fakt, że
opis rozgrywki w stosunku do jej dynamiki i towarzyszących grze emocji
jest sztywniejszy od Pala Azji. Nie patrzcie na niego, bo jeśli szukacie
czegoś co zabija nudę u 2 - 4 osób, w wieku od 4 do 350 (jeśli macie w
rodzinie krasnoluda) lat, on na pewno Was do zakupu “Dzieci …” nie
zachęci. A powinien, bo nie dość, że gra cechuje się prostymi, jak plecy
generała dywizji, zasadami, to jeszcze jest wykonana tak solidnie, że
nawet rzeczony generał ze swoją dywizją nie dałby rady jej zniszczyć.
Rodzicom nie trzeba tłumaczyć jak istotna jest ta ostatnia cecha.
Podsumowując
- dla mnie, jak na razie, numero uno, jeśli chodzi o umilacze
nadmiarowego czasu podczas słotnych dni, ba, nie tylko takich. A jako,
że Barti marudzi, że dla niego już za prosta (co nie przeszkadza mu z
zapałem grać), w drodze do nas jest właśnie, trochę bardziej złożona,
wersja “dla dorosłych” :) A “Dzieci …” oczywiście polecamy.
o wielkie Ci dzięki za ten wpis!!! wielkie!
OdpowiedzUsuńszukałam właśnie czegoś sensownego dla mojego siedmiolatka
Tylko weź pod uwagę to o czym piszę na końcu. Mój starszy, siedmiolatek właśnie, jest już troszkę znudzony "dziecinnym" Carcassonne i łaknie nowych wyzwań. Z drugiej strony może to być spowodowane dużą skutecznością Szymka ;)
UsuńPS. Dużo fajnych gier można było obejrzeć (a czasem i zagrać w nie ) na Targach Książki dla Dzieci w Krakowie. Być może jest taka możliwość w jakichś stacjonarnych sklepach z grami.
Zdecydowanie można wypożyczać gry w dużej części sklepów stacjonarnych. Większość tych, które sprawdzałam oferuje całkiem przystępne ceny, typu np. 10 zł za 3 dni. Polecam do testowania :)
UsuńTym bardziej, że, jak jęczę tu jak umęczona dusza, to nie są tanie rzeczy :)
UsuńW dziecięcą wersję Carcassone nie grałam, ale tę dla dorosłych uwielbiam wiernie i z całego serca już jakieś 2 czy 3 lata! Jaka to jest świetna gra! A dzięki dobrym znajomym mam już obcykaną wersje podstawową + chyba z 6 dodatków ;) Potrafimy przy niej spędzić czas od 18 czy 19 do 3 w nocy ;)
OdpowiedzUsuńPodstawa dotrze do nas prawdopodobnie jutro i wtedy zobaczymy czy Starszy daje radę, jak mu się spodoba i czy warto iść w dodatki. Z drugiej strony, mam wielką chrapkę na "Wsiąść do pociągu" albo, ale to już dla mnie, "Grę o tron". Jest tylko jedna przeszkoda. Brak biletów NBP :)
UsuńZasada chyba trochę podobna do Wilków i owiec - tyle że u nas dorośli zachwyceni, a siedmiolatka jakoś mniej:PP Rummikub za to dobrze robi wszystkim:)
OdpowiedzUsuńA u nas Rummikub coś nie wchodzi. Ech, te dzieci, żeby tak mieć cudowny patent na wszystkie jednocześnie! Moi od planszówek zdecydowanie wolą zręcznościowe z Jengą na czele lub ... partyjkę Heroesów III w komputerze:)
UsuńU nas były naciski w celu polubienia Rummikuba, leniwe te dzieci i myśleć się nie chce:P
UsuńZWL Coś w tym guście. Dodać przy okazji należy, że Granna wydaje fajne gry dla młodszych dzieci. Przy okazji postaram się wyciągnąć trochę przykurzone pudełka i coś może skrobnąć o nich. A Rummikuba nie znam (no, nie licząc obejrzanego przed chwilą filmiku) :)
Usuńmomarta Ooo, nad Jengą myślałem kiedyś usilnie, ale doszedłem do wniosku, że Bartek, który ciężko znosi niepowodzenia, będzie się strasznie przy tej grze pieklił. No, ale zawsze jak mu się nie spodoba, będzie dla mnie i Kitka :P A z Heroesów, to tylko "trójka" :)
U nas był przez jakiś czas szał na takie gry muzykująco-ruszające się, typu Skaczące żabki, zamki Scooby-Doo itp. Za to różne odmiany Tumbling Monkeys godne polecenia, chociaż to czysta rozrywka:)
UsuńMałpki są ok!
UsuńBazyl: mój Starszy ma ten sam problem, co Bartek, ale po pierwszych dwóch atakach histerii wywołanej runięciem konstrukcji jakoś się oswoił. A dorośli też się przednie bawią (tyle że raczej nie wtedy, kiedy dzieci śpią, bo strasznie głośne to cholerstwo...)
Jest wersja ekonomiczna Jengi w postaci plastikowych klocków udających robale z oczami:P Do nabycia w hipermarketach.
UsuńBazyl, nie słuchaj go! Ataku histerii po upadku wieży z robali z oczami nie da się, moim zdaniem przynajmniej, w żaden sposób powstrzymać!
UsuńI tam:P
UsuńW jednym z hipermaketów jest jakaś chińska podróbka Jengi bez oczu, ale zdania są podzielone. Jedni nie widzą różnicy, inni czepiają się gładkości, ciężaru i takich tam. Stack'em się to chyba zwie i kosztuje 1/4 Jengi :)
UsuńGładkość można ujednolicić papierem ściernym, a 3/4 sumy przeznaczyć na książki i coś do książek:)
UsuńAlbo dodatek do Carcassonne :)
UsuńCo kto lubi:D
UsuńNo przecież nie napiszę, że na spiryt do malinówki. W takim wątku byłoby to niewychowawcze.
UsuńMożesz napisać, że na owoce dla dzieci i płynny owoc dla tatusia:P
UsuńWitaj w klubie:) My się już jakiś czas temu wciągnęliśmy w planszówki i to jest faktycznie bolesna dla portfela rozrywka. Jakbyś mieszkał gdzieś w okolicach Poznania lub Wrocławia to chętnie Wam coś pożyczymy:) W każdym razie, jak już rozgryziecie dorosłe Carcassone, to polecam "Osadników z Catanu" - u nas to była pierwsza gra, w którą się wszyscy wciągnęliśmy. Ola miała 6 lat i nie najgorzej jej szło. "Pociągiem po Europie" jest świetne, a naszym absolutnym faworytem jest "Puerto Rico", ale to już niestety jest trochę trudniejsze i młodsze dziecko na pewno nie da rady...
OdpowiedzUsuń"Osadnicy z Catanu" są znakomici, ale chyba jeszcze kosztowniejsi niż Carcassone. Zwłaszcza, gdy uwzględnić fakt, że jak się człowiek wciągnie, to i kolejne dodatki też by zaliczył. Jeśli chodzi o wiek, to zaprzyjaźnione dziecko obłąkanych rodziców gra z nimi w wieku lat 4. Moich nieszczególnie ciągnie.
UsuńA ma ktoś jakiś patent, gdzie to wszystko trzymać? Ja jakiś czas temu wyczerpałam przewidziane miejsce i chwilowo z tego powodu zapał do kupowania kolejnych gier mi zdechł:(
padma Niestety, nie te rejony kraju i z pożyczanek raczej nici, ale dzięki za ofertę :) Dziś przyszła paczka, więc wieczór mam już z głowy. Ja się trochę ogramy postaram się zdać relację :)
UsuńPS. Ja chłopaki będą starsze, a kieszeń może nie tak dziurawa, to rozpętam piekło karciane :)
PS2. Czaiłem się jeszcze na "Zakazaną wyspę", ale z relacji graczy wynika, że dorosły może po paru rozgrywkach złamać system i kantować młodszych. Chyba za bardzo by mnie kusiło :P
momarta Wątek finansowy pomińmy milczeniem. Tym bardziej, że wczoraj latając po kanałach trafiłem na dokument o życiu bogaczy zza wschodniej granicy, gdzie wyfiokowana pani pokazywała torebkę, za cenę której problem z finansowaniem gier dla rodziny miałbym załatwiony na jakieś 10 lat.
UsuńPS. Ja muszę dokonać segregacji i wywalić niekompletne puzzle i inne takie. Na razie jednak boję się zaglądać do szafki Młodych, bo to otchłań bardziej niezgłębiona niż sztolnie Morii, a że oni tam jakoś kolejne pudła upychają, to ...
A powiedzcie mi jeszcze Drogie Panie, o co chodzi z tymi wersjami? Drewno vs. plastik.
UsuńO, ta "Zakazana wyspa" to mi się podoba:) My czasem i bez dzieci gramy, więc wtedy kantowanie na równych zasadach by było;) Drewno czy plastik nie mam pojęcia, może takie klocki, z których się stawia osady itp. są drewniane lub plastikowe. Moje są drewniane chyba. Dodatków nie kupujemy, wolę nową grę kupić;)
UsuńMy też mamy "Zakazaną wyspę" i gra jest świetna, tylko się zastanawiam, czy chodzi o tę samą - bo w naszej wszyscy grają razem przeciwko grze, więc jak tu "kantować młodszych"? Chyba jakaś inna. I jeszcze "Ticket to ride" bardzo lubimy.
UsuńI już w jednym komentarzu, żeby nie śmiecić - w Munchkina gra moja siostra z chłopakiem i znajomymi, podobno długie godziny dzień w dzień są w stanie spędzać z tą grą. Ja tylko kiedyś jednym okiem patrzyłam i nawet nie poznałam zasad, więc nie wiem, ale oni są zachwyceni :)
Carcassonne też mnie kusi :) A ile świetnych gier można znaleźć na szrotach, zwłaszcza gdy się jest rodzicem "wyposzczonym przez komunę" :))
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że niespodziewanie świetną grą okazała się seria LEGO HEROICA. To również nie jest zwykła gra z pionami, trasy można dowolnie modyfikować, pomysł z kostką i walkami losowymi jest całkiem niezły, więc właściwie każda rozgrywka jest inna. Instrukcję można znaleźć na stronie internetowej. Niestety kosztowna zabawka, jak wszystko od LEGO.
Nad grami ze stajni Lego rozmyślałem również. Na razie Bartek pyka w Heroicę online, a ja zbieram się w sobie (i kasę). Może Gwiazdka pozwoli nam się cieszyć nowymi nabytkami. Prawda Panie Mikołaju? :)
UsuńPS. Jak to "na szrotach"?
:) no wiesz... chodzi o szroty z używanymi rzeczami, albo niektóre ciuchbudy. Ale do takich miejsc trzeba mieć jednak zacięcie i lubić je po prostu ;)
UsuńTrafiło się nam kilka fajnych nabytków jak np. duże niezniszczalne Memory Ravensburgera z dinozaurami, albo "Travel the world", albo świetna planszówka dla przedszkolaków i nie tylko pt. "Wizard of Oz", czy "Malefiz" Ravensburgera z drewnianymi pionami itd ;) Za żadną z ww. nie zapłaciłam więcej niż 5 zł.w różnych miejscach.
"Lego Heroica" to chyba pierwsza gra planszowa, która trafiła do nas nowiutka zafoliowana i prosto spod igły ;) Coś czuję, że Carcassone będzie druga ;)
W mojej wiosce i pobliskich miasteczkach ze świecą szukać takich przybytków, więc pozostaje Alle i okazje sklepowe.
UsuńPS. Mnie Ravensburger kojarzy się raczej z puzzlami (nie lubię), niż grami :)
A nam się gry Lego nie podobają. Ola ma jedną, coś z Minotaurem, a jej przyrodnia siostra ma chyba właśnie Heroicę, i poza przyjemnością wypływającą z budowania planszy, to nic ciekawego naszym zdaniem - rozgrywka prosta, szybko można się znudzić.
UsuńO, widzisz! Panie Mikołaju, będziemy celować w coś innego. A ja obczajałem dziś Zombiaki i zastanawiam się właśnie nad zainwestowaniem ok. 30 PLN w ten początek gier karcianych :)
Usuńmy też uwielbiamy planszówki, ale jest w tej chwili takie ich zatrzęsienie, że nie wiadomo czym się kierować, najlepiej opinią, czyjąć, konkretnie dobrą, czyli Twoją:) Muszę przemyśleć zakup:) dzięki!
OdpowiedzUsuńAle jak sama widzisz, ile dziecków, tylu planszowych ulubieńców. Najlepsze wyjście, pożyczyć od znajomych, albo, a jak widać po komentarzach, jest to możliwe, ze sklepu :)
UsuńMy mamy wersję dla dorosłych :) Uwielbiamy planszówki. Mamy też wspominanych "Osadników z Catanu" i potwierdzam, jeszcze fajniejsza.
OdpowiedzUsuńAle "Eurobiznes" był super!
No był, z tym że ja nie lubię tak dużej losowości w grach. Wiesz, 2 oczka dalej i Ateny zamiast Zurychu i takie tam :)
UsuńPS. Może Ty mi wyjaśnisz o co chodzi z "Osadnikami ..." i wersjami: drewnianą i plastikową?
Nie mam pojęcia, może miniaturki mostów, osad i miast mogą być drewniane albo plastikowe. Ja mam plastikowe :)
UsuńJa tam z kolei grałam tylko na egzemplarzu koleżanki, która plastiku nie uznaje. A egzemplarz był do tego zagraniczny... Wiesz, jakbyś chciał być ekologiczny i stylowy, to tylko drewno! Drewniane są zresztą ładne; nie wiem jak plastikowe.
UsuńZ tego, co jednak wiem, to obecnie w Polsce lepiej kupować plastik, bo polski nowy trend jest właśnie plastikowy i lepiej (łatwiej) będzie dokupować do niego ewentualne dodatki. Drewniane to już chyba tylko na aukcjach lub wzmiankowanych wcześniej zabawkowych szrotach (też pierwsze słyszę, ale ja się do takich miejsc nie nadaję, a poza tym brak mi czasu, żeby jeszcze i tam chodzić :().
Wychodzi na to, że jest drewniana wersja vintage dla proekologicznych nerdów i plastik dla mas. Jak to zwykle w przypadku systemu klasowego bywa, jedno nie pasuje do drugiego :P
UsuńOj ja też w Eurobiznes łupałam w dzieciństwie;))
OdpowiedzUsuńU nas dopiero zaczynamy z planszówkami, bo mlodszy niszczyciel nie daje grać. Na razie to głównie gramy w UNO i w kości ale planuję zakupić jakies bardziej logiczne planszówki od tych, które mamy. Co polecacie dla prawie siedmiolatki, która do 2 klasy idzie. Na razie mam upatrzone Qwirkle: http://en.wikipedia.org/wiki/Qwirkle
Z planszówkami to trzeba uważać, bo granie w nie zakłada aktywny udział rodzica. Jak sobie dorobię do doby jeszcze z 5 godzin, to może się bardziej zaangażuję, ale jak na razie staram się moich dzieci za bardzo w tym kierunku nie rozwijać...
UsuńDla 7-latki polecam Blokusa - nie jest to wprawdzie planszówka, ale gra raczej logiczna, lecz wciąga bardzo. Jej zaletą jest też krótki czas jednej rundki - jakieś 15 minut i po sprawie! Mój Starszy uwielbia (przed młodszym radziłabym chować). Są różne wersje - my mamy mini - duo, dla dwóch osób, ale chyba zakupię większą, dla max. czterech.
Dlatego należy wybierać gry oferujące partie o czasorozmiarze maksymalnie do pół godziny. I dlatego też nie należy wspominać o swoim uwielbieniu do Eurobiznesu i wspaniałych dwugodzinnych sesjach gromadzenia wirtualnego majątku.
UsuńWersja Carcasonne dla dorosłych brzmi kusząco. Moje dzieciństwo również upłynęło pod znakiem wszelkich możliwych gier planszowych (gdzie królował nieśmiertelny Chińczyk), a także szachów, kości i kart. A mąż mi się trafił jakiś taki "niehazardowy" zupełnie ;-)
OdpowiedzUsuńNie można mieć tyle szczęścia, żeby druga połówka podzielała wszystkie pasje. Można? :P
UsuńNie można, a nawet wręcz nie trzeba, a jak chce podzielać wszystko, to trzeba cokolwiek obrzydzić!!! Tfu, tfu!
UsuńNiby tak, ale to z kim ja mam teraz grać w swoje ulubione gry w długie zimowe wieczory??? Żeby choć jakiś listonosz przyszedł, a tu nikogo ;-)))
UsuńJeśli nie lubisz losowości w grach, to "Puerto Rico" spodobało by Ci się - tam wszystko zależy od gracza, nic kompletnie się nie losuje. Trochę losowa jest za to "Osadnicy z Catanu" - dużo zależy od tego, gdzie na początku rozmieści się pierwsze pionki, wprawdzie pionki każdy rozmieszcza tam, gdzie chce, ale potem już pozamiatane, jak się źle postawiło, to raczej się nie wygra.
OdpowiedzUsuńPolecam jeszcze "Filary ziemi", z tym że dobrze się gra dopiero za drugim albo trzecim razem, jak się dobrze pozna wszystkie karty. Ta gra też nie jest losowa, dużo zależy od taktyki gracza. Nie jest też zbyt trudna, moja córka daje spokojnie radę.
I z zupełnie innej beczki: Fauna. Świetna gra dla dzieciaków zainteresowanych zwierzętami, a takich chyba jest sporo. Losuje się zwierzę i trzeba określić możliwie jak najdokładniej, w jakim rejonie świata żyje, ile waży i jak długi ma ogon;) I teraz zgadnij, ile waży panda wielka, a ile jakiś waleń. I gdzie żyje np. latimeria;) U nas w domu się sprawdza, taka typowa rodzinna gra, opisana od lat 10ciu, ale moja córka dostała ją na siódme urodziny chyba i zawsze z nami wygrywała;)
Ten wątek mnie kiedyś zrujnuje. Każdy kolejny komentarz, to nowe tytuły. :)
OdpowiedzUsuńA ja w swym niepohamowaniu spytam - grał ktoś w Munchkina? Rozwala mnie strona graficzna i opisowa gry :D
Usuń
OdpowiedzUsuńMoże macie ochotę zabawić się w poszukiwanie skarbów i wyruszyć w rejs z piratem Rabarbarem? Jeśli tak to na naszym blogu w łatwy sposób można zdobyć "Dzieje Pirata Rabarbara" :)
Zapraszamy do zabawy:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/08/wakacyjne-poszukiwanie-skarbow.html
Jeśli nie macie ochoty brać udziału bardzo przepraszam za spam...
Rabarbara posiadawszy, więc niech się inni cieszą :) Dzięki za zaproszenie.
UsuńJa tylko chciałam uprzedzić... Tez zaczynaliśmy od Carcassonne... W tym roku w mężu mym jakaś nagła przemiana nastąpiła i jedną nadstawkę Billego mamy już zapełniona planszówkami. DLa dorosłych. Z tym,że on jakimiś nieziemskimi zasobami cierpliwości dysponuje i zmieniając zasady potrafi czasami we wszystko zagrać z prawiepięciolatem... Nawet w Ora et labora... W dodatku infekujemy wszelkich znajomych...
OdpowiedzUsuńPlusem jest to, że moje wydatki na książki mają teraz przyjemną przeciwwagę :D (znaczy się nie tylko ja trwonię, bardzo pokrzepiająca myśl :D)
Co do Dzieci z C. to ja poskąpiłam, bo mamy wersje normal.
Pozdrawiam.
U mnie na razie spokój, bo przeciwwagą dla planszówek jest, otwarty codziennie, kompleks sportowy. Starszy zaopatrzony w rękawice bramkarskie wędruje po obiedzie i wraca o 20 tak schetany, że na rozrywki stricte umysłowe nie ma sił. Nawet czytania wieczornego jest co kot napłakał, bo towarzysze odpływają po ~4 stronach. Z Młodszym jest to samo, z tym że on nie uległ gorączce Euro i zadowala się bieganiem dookoła boisk, ewentualnie próbami jazdy na deskorolce. Ale efekt wyczerpania jest ten sam :)
UsuńPS. A ja sobie siedzę na ławeczce i z wysokości nasypu udaję, że obserwuję dziatki , podczas gdy Kindle nie stygnie nawet na minutę :P