niedziela, 12 sierpnia 2012

"Dzieci z Carcassonne" wyd. Mindok

Ech, ludzie, ludzie. Jak to się wszystko pozmieniało. Dawniej było za co, ale nie było co, a teraz na odwrót. I rodzic ma problem. Kolejne, wspaniałe nowości książkowe zalewają nas falami, a tu, jakby tego było mało, coraz to więcej pojawia się dziecięcych planszówek. A że ojciec przez komunę wyposzczony, to teraz by się nachapał. Bo co to tam, panie kochanku, było? Kultowy, ale nie przyśpieszający zbytnio bicia serca, “Chińczyk”. Jakieś “Na grzyby”. Jakieś “łazioki”, czyli gry, w których rzuca się kostką i popiernicza po polach, by w lansadach, korzystając po drodze z pól specjalnych, dotrzeć pierwszemu do mety. “Eurobiznes”, na partyjkę którego trzeba było zarezerwować sporo czasu i którego jedynym plusem była możliwość potrzymania w garści pliku zielonych. A teraz? Nic tylko brać i rwać. To znaczy, oczywiście, grać. No to gramy.
 Po, jak zwykle przydługim, wstępie, przejdźmy do meritum, czyli do “Dzieci z Carcassonne”. Ta uproszczona wersja, święcącej w świecie triumfy, gry “Carcassonne”, to esensja inteligentnej rozrywki dla całej rodziny i miód na serce człowieka, który z lat szczenięcych wyniósł uraz do kostki i pionków. Bo co prawda w “Dzieciach …” pionki są, ale ich rolą nie jest bynajmniej bezmyślne i zależne od Losu łażenie po kolejnych polach. Po co zatem są?
Gra składa się z 36 kafli terenu i 32 “chłopków”, czyli rzeczonych pionków, w czterech kolorach (po 8 sztuk). “I to wszystko?”, zapyta ktoś. Ano wszystko, co potrzeba do ok. 20 minutowej rozrywki, w czasie której aż dymi się z małych główek, kombinujących, jak by tu zamknąć dróżkę na której znajduje się rysunek postaci we właściwym kolorze. Bo cały wic polega na tym, by kolejne, losowane ze stertki, kwadraty dołożyć w odpowiedni sposób do powstającej (w czasie rzeczywistym), w trakcie partii, planszy, tak, żeby pozbyć się swoich figurek i utrudnić ten zamiar innym. Pionka pozbywamy się jeśli nasz “chłopek” znajduje się na drodze zamkniętej z obu stron.
Wiecie co? Przeczytałem ten ostatni akapit i ze zgrozą stwierdzam fakt, że opis rozgrywki w stosunku do jej dynamiki i towarzyszących grze emocji jest sztywniejszy od Pala Azji. Nie patrzcie na niego, bo jeśli szukacie czegoś co zabija nudę u 2 - 4 osób, w wieku od 4 do 350 (jeśli macie w rodzinie krasnoluda) lat, on na pewno Was do zakupu “Dzieci …” nie zachęci. A powinien, bo nie dość, że gra cechuje się prostymi, jak plecy generała dywizji, zasadami, to jeszcze jest wykonana tak solidnie, że nawet rzeczony generał ze swoją dywizją nie dałby rady jej zniszczyć. Rodzicom nie trzeba tłumaczyć jak istotna jest ta ostatnia cecha.
Podsumowując - dla mnie, jak na razie, numero uno, jeśli chodzi o umilacze nadmiarowego czasu podczas słotnych dni, ba, nie tylko takich. A jako, że Barti marudzi, że dla niego już za prosta (co nie przeszkadza mu z zapałem grać), w drodze do nas jest właśnie, trochę bardziej złożona, wersja “dla dorosłych” :) A “Dzieci …” oczywiście polecamy.

55 komentarzy:

  1. o wielkie Ci dzięki za ten wpis!!! wielkie!
    szukałam właśnie czegoś sensownego dla mojego siedmiolatka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko weź pod uwagę to o czym piszę na końcu. Mój starszy, siedmiolatek właśnie, jest już troszkę znudzony "dziecinnym" Carcassonne i łaknie nowych wyzwań. Z drugiej strony może to być spowodowane dużą skutecznością Szymka ;)
      PS. Dużo fajnych gier można było obejrzeć (a czasem i zagrać w nie ) na Targach Książki dla Dzieci w Krakowie. Być może jest taka możliwość w jakichś stacjonarnych sklepach z grami.

      Usuń
    2. Zdecydowanie można wypożyczać gry w dużej części sklepów stacjonarnych. Większość tych, które sprawdzałam oferuje całkiem przystępne ceny, typu np. 10 zł za 3 dni. Polecam do testowania :)

      Usuń
    3. Tym bardziej, że, jak jęczę tu jak umęczona dusza, to nie są tanie rzeczy :)

      Usuń
  2. W dziecięcą wersję Carcassone nie grałam, ale tę dla dorosłych uwielbiam wiernie i z całego serca już jakieś 2 czy 3 lata! Jaka to jest świetna gra! A dzięki dobrym znajomym mam już obcykaną wersje podstawową + chyba z 6 dodatków ;) Potrafimy przy niej spędzić czas od 18 czy 19 do 3 w nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstawa dotrze do nas prawdopodobnie jutro i wtedy zobaczymy czy Starszy daje radę, jak mu się spodoba i czy warto iść w dodatki. Z drugiej strony, mam wielką chrapkę na "Wsiąść do pociągu" albo, ale to już dla mnie, "Grę o tron". Jest tylko jedna przeszkoda. Brak biletów NBP :)

      Usuń
  3. Zasada chyba trochę podobna do Wilków i owiec - tyle że u nas dorośli zachwyceni, a siedmiolatka jakoś mniej:PP Rummikub za to dobrze robi wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas Rummikub coś nie wchodzi. Ech, te dzieci, żeby tak mieć cudowny patent na wszystkie jednocześnie! Moi od planszówek zdecydowanie wolą zręcznościowe z Jengą na czele lub ... partyjkę Heroesów III w komputerze:)

      Usuń
    2. U nas były naciski w celu polubienia Rummikuba, leniwe te dzieci i myśleć się nie chce:P

      Usuń
    3. ZWL Coś w tym guście. Dodać przy okazji należy, że Granna wydaje fajne gry dla młodszych dzieci. Przy okazji postaram się wyciągnąć trochę przykurzone pudełka i coś może skrobnąć o nich. A Rummikuba nie znam (no, nie licząc obejrzanego przed chwilą filmiku) :)
      momarta Ooo, nad Jengą myślałem kiedyś usilnie, ale doszedłem do wniosku, że Bartek, który ciężko znosi niepowodzenia, będzie się strasznie przy tej grze pieklił. No, ale zawsze jak mu się nie spodoba, będzie dla mnie i Kitka :P A z Heroesów, to tylko "trójka" :)

      Usuń
    4. U nas był przez jakiś czas szał na takie gry muzykująco-ruszające się, typu Skaczące żabki, zamki Scooby-Doo itp. Za to różne odmiany Tumbling Monkeys godne polecenia, chociaż to czysta rozrywka:)

      Usuń
    5. Małpki są ok!
      Bazyl: mój Starszy ma ten sam problem, co Bartek, ale po pierwszych dwóch atakach histerii wywołanej runięciem konstrukcji jakoś się oswoił. A dorośli też się przednie bawią (tyle że raczej nie wtedy, kiedy dzieci śpią, bo strasznie głośne to cholerstwo...)

      Usuń
    6. Jest wersja ekonomiczna Jengi w postaci plastikowych klocków udających robale z oczami:P Do nabycia w hipermarketach.

      Usuń
    7. Bazyl, nie słuchaj go! Ataku histerii po upadku wieży z robali z oczami nie da się, moim zdaniem przynajmniej, w żaden sposób powstrzymać!

      Usuń
    8. W jednym z hipermaketów jest jakaś chińska podróbka Jengi bez oczu, ale zdania są podzielone. Jedni nie widzą różnicy, inni czepiają się gładkości, ciężaru i takich tam. Stack'em się to chyba zwie i kosztuje 1/4 Jengi :)

      Usuń
    9. Gładkość można ujednolicić papierem ściernym, a 3/4 sumy przeznaczyć na książki i coś do książek:)

      Usuń
    10. Albo dodatek do Carcassonne :)

      Usuń
    11. No przecież nie napiszę, że na spiryt do malinówki. W takim wątku byłoby to niewychowawcze.

      Usuń
    12. Możesz napisać, że na owoce dla dzieci i płynny owoc dla tatusia:P

      Usuń
  4. Witaj w klubie:) My się już jakiś czas temu wciągnęliśmy w planszówki i to jest faktycznie bolesna dla portfela rozrywka. Jakbyś mieszkał gdzieś w okolicach Poznania lub Wrocławia to chętnie Wam coś pożyczymy:) W każdym razie, jak już rozgryziecie dorosłe Carcassone, to polecam "Osadników z Catanu" - u nas to była pierwsza gra, w którą się wszyscy wciągnęliśmy. Ola miała 6 lat i nie najgorzej jej szło. "Pociągiem po Europie" jest świetne, a naszym absolutnym faworytem jest "Puerto Rico", ale to już niestety jest trochę trudniejsze i młodsze dziecko na pewno nie da rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Osadnicy z Catanu" są znakomici, ale chyba jeszcze kosztowniejsi niż Carcassone. Zwłaszcza, gdy uwzględnić fakt, że jak się człowiek wciągnie, to i kolejne dodatki też by zaliczył. Jeśli chodzi o wiek, to zaprzyjaźnione dziecko obłąkanych rodziców gra z nimi w wieku lat 4. Moich nieszczególnie ciągnie.
      A ma ktoś jakiś patent, gdzie to wszystko trzymać? Ja jakiś czas temu wyczerpałam przewidziane miejsce i chwilowo z tego powodu zapał do kupowania kolejnych gier mi zdechł:(

      Usuń
    2. padma Niestety, nie te rejony kraju i z pożyczanek raczej nici, ale dzięki za ofertę :) Dziś przyszła paczka, więc wieczór mam już z głowy. Ja się trochę ogramy postaram się zdać relację :)
      PS. Ja chłopaki będą starsze, a kieszeń może nie tak dziurawa, to rozpętam piekło karciane :)
      PS2. Czaiłem się jeszcze na "Zakazaną wyspę", ale z relacji graczy wynika, że dorosły może po paru rozgrywkach złamać system i kantować młodszych. Chyba za bardzo by mnie kusiło :P

      Usuń
    3. momarta Wątek finansowy pomińmy milczeniem. Tym bardziej, że wczoraj latając po kanałach trafiłem na dokument o życiu bogaczy zza wschodniej granicy, gdzie wyfiokowana pani pokazywała torebkę, za cenę której problem z finansowaniem gier dla rodziny miałbym załatwiony na jakieś 10 lat.
      PS. Ja muszę dokonać segregacji i wywalić niekompletne puzzle i inne takie. Na razie jednak boję się zaglądać do szafki Młodych, bo to otchłań bardziej niezgłębiona niż sztolnie Morii, a że oni tam jakoś kolejne pudła upychają, to ...

      Usuń
    4. A powiedzcie mi jeszcze Drogie Panie, o co chodzi z tymi wersjami? Drewno vs. plastik.

      Usuń
    5. O, ta "Zakazana wyspa" to mi się podoba:) My czasem i bez dzieci gramy, więc wtedy kantowanie na równych zasadach by było;) Drewno czy plastik nie mam pojęcia, może takie klocki, z których się stawia osady itp. są drewniane lub plastikowe. Moje są drewniane chyba. Dodatków nie kupujemy, wolę nową grę kupić;)

      Usuń
    6. My też mamy "Zakazaną wyspę" i gra jest świetna, tylko się zastanawiam, czy chodzi o tę samą - bo w naszej wszyscy grają razem przeciwko grze, więc jak tu "kantować młodszych"? Chyba jakaś inna. I jeszcze "Ticket to ride" bardzo lubimy.

      I już w jednym komentarzu, żeby nie śmiecić - w Munchkina gra moja siostra z chłopakiem i znajomymi, podobno długie godziny dzień w dzień są w stanie spędzać z tą grą. Ja tylko kiedyś jednym okiem patrzyłam i nawet nie poznałam zasad, więc nie wiem, ale oni są zachwyceni :)

      Usuń
  5. Carcassonne też mnie kusi :) A ile świetnych gier można znaleźć na szrotach, zwłaszcza gdy się jest rodzicem "wyposzczonym przez komunę" :))
    Muszę powiedzieć, że niespodziewanie świetną grą okazała się seria LEGO HEROICA. To również nie jest zwykła gra z pionami, trasy można dowolnie modyfikować, pomysł z kostką i walkami losowymi jest całkiem niezły, więc właściwie każda rozgrywka jest inna. Instrukcję można znaleźć na stronie internetowej. Niestety kosztowna zabawka, jak wszystko od LEGO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad grami ze stajni Lego rozmyślałem również. Na razie Bartek pyka w Heroicę online, a ja zbieram się w sobie (i kasę). Może Gwiazdka pozwoli nam się cieszyć nowymi nabytkami. Prawda Panie Mikołaju? :)
      PS. Jak to "na szrotach"?

      Usuń
    2. :) no wiesz... chodzi o szroty z używanymi rzeczami, albo niektóre ciuchbudy. Ale do takich miejsc trzeba mieć jednak zacięcie i lubić je po prostu ;)
      Trafiło się nam kilka fajnych nabytków jak np. duże niezniszczalne Memory Ravensburgera z dinozaurami, albo "Travel the world", albo świetna planszówka dla przedszkolaków i nie tylko pt. "Wizard of Oz", czy "Malefiz" Ravensburgera z drewnianymi pionami itd ;) Za żadną z ww. nie zapłaciłam więcej niż 5 zł.w różnych miejscach.
      "Lego Heroica" to chyba pierwsza gra planszowa, która trafiła do nas nowiutka zafoliowana i prosto spod igły ;) Coś czuję, że Carcassone będzie druga ;)

      Usuń
    3. W mojej wiosce i pobliskich miasteczkach ze świecą szukać takich przybytków, więc pozostaje Alle i okazje sklepowe.
      PS. Mnie Ravensburger kojarzy się raczej z puzzlami (nie lubię), niż grami :)

      Usuń
    4. A nam się gry Lego nie podobają. Ola ma jedną, coś z Minotaurem, a jej przyrodnia siostra ma chyba właśnie Heroicę, i poza przyjemnością wypływającą z budowania planszy, to nic ciekawego naszym zdaniem - rozgrywka prosta, szybko można się znudzić.

      Usuń
    5. O, widzisz! Panie Mikołaju, będziemy celować w coś innego. A ja obczajałem dziś Zombiaki i zastanawiam się właśnie nad zainwestowaniem ok. 30 PLN w ten początek gier karcianych :)

      Usuń
  6. my też uwielbiamy planszówki, ale jest w tej chwili takie ich zatrzęsienie, że nie wiadomo czym się kierować, najlepiej opinią, czyjąć, konkretnie dobrą, czyli Twoją:) Muszę przemyśleć zakup:) dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak sama widzisz, ile dziecków, tylu planszowych ulubieńców. Najlepsze wyjście, pożyczyć od znajomych, albo, a jak widać po komentarzach, jest to możliwe, ze sklepu :)

      Usuń
  7. My mamy wersję dla dorosłych :) Uwielbiamy planszówki. Mamy też wspominanych "Osadników z Catanu" i potwierdzam, jeszcze fajniejsza.
    Ale "Eurobiznes" był super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No był, z tym że ja nie lubię tak dużej losowości w grach. Wiesz, 2 oczka dalej i Ateny zamiast Zurychu i takie tam :)
      PS. Może Ty mi wyjaśnisz o co chodzi z "Osadnikami ..." i wersjami: drewnianą i plastikową?

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia, może miniaturki mostów, osad i miast mogą być drewniane albo plastikowe. Ja mam plastikowe :)

      Usuń
    3. Ja tam z kolei grałam tylko na egzemplarzu koleżanki, która plastiku nie uznaje. A egzemplarz był do tego zagraniczny... Wiesz, jakbyś chciał być ekologiczny i stylowy, to tylko drewno! Drewniane są zresztą ładne; nie wiem jak plastikowe.
      Z tego, co jednak wiem, to obecnie w Polsce lepiej kupować plastik, bo polski nowy trend jest właśnie plastikowy i lepiej (łatwiej) będzie dokupować do niego ewentualne dodatki. Drewniane to już chyba tylko na aukcjach lub wzmiankowanych wcześniej zabawkowych szrotach (też pierwsze słyszę, ale ja się do takich miejsc nie nadaję, a poza tym brak mi czasu, żeby jeszcze i tam chodzić :().

      Usuń
    4. Wychodzi na to, że jest drewniana wersja vintage dla proekologicznych nerdów i plastik dla mas. Jak to zwykle w przypadku systemu klasowego bywa, jedno nie pasuje do drugiego :P

      Usuń
  8. Oj ja też w Eurobiznes łupałam w dzieciństwie;))
    U nas dopiero zaczynamy z planszówkami, bo mlodszy niszczyciel nie daje grać. Na razie to głównie gramy w UNO i w kości ale planuję zakupić jakies bardziej logiczne planszówki od tych, które mamy. Co polecacie dla prawie siedmiolatki, która do 2 klasy idzie. Na razie mam upatrzone Qwirkle: http://en.wikipedia.org/wiki/Qwirkle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z planszówkami to trzeba uważać, bo granie w nie zakłada aktywny udział rodzica. Jak sobie dorobię do doby jeszcze z 5 godzin, to może się bardziej zaangażuję, ale jak na razie staram się moich dzieci za bardzo w tym kierunku nie rozwijać...
      Dla 7-latki polecam Blokusa - nie jest to wprawdzie planszówka, ale gra raczej logiczna, lecz wciąga bardzo. Jej zaletą jest też krótki czas jednej rundki - jakieś 15 minut i po sprawie! Mój Starszy uwielbia (przed młodszym radziłabym chować). Są różne wersje - my mamy mini - duo, dla dwóch osób, ale chyba zakupię większą, dla max. czterech.

      Usuń
    2. Dlatego należy wybierać gry oferujące partie o czasorozmiarze maksymalnie do pół godziny. I dlatego też nie należy wspominać o swoim uwielbieniu do Eurobiznesu i wspaniałych dwugodzinnych sesjach gromadzenia wirtualnego majątku.

      Usuń
  9. Wersja Carcasonne dla dorosłych brzmi kusząco. Moje dzieciństwo również upłynęło pod znakiem wszelkich możliwych gier planszowych (gdzie królował nieśmiertelny Chińczyk), a także szachów, kości i kart. A mąż mi się trafił jakiś taki "niehazardowy" zupełnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można mieć tyle szczęścia, żeby druga połówka podzielała wszystkie pasje. Można? :P

      Usuń
    2. Nie można, a nawet wręcz nie trzeba, a jak chce podzielać wszystko, to trzeba cokolwiek obrzydzić!!! Tfu, tfu!

      Usuń
    3. Niby tak, ale to z kim ja mam teraz grać w swoje ulubione gry w długie zimowe wieczory??? Żeby choć jakiś listonosz przyszedł, a tu nikogo ;-)))

      Usuń
  10. Jeśli nie lubisz losowości w grach, to "Puerto Rico" spodobało by Ci się - tam wszystko zależy od gracza, nic kompletnie się nie losuje. Trochę losowa jest za to "Osadnicy z Catanu" - dużo zależy od tego, gdzie na początku rozmieści się pierwsze pionki, wprawdzie pionki każdy rozmieszcza tam, gdzie chce, ale potem już pozamiatane, jak się źle postawiło, to raczej się nie wygra.
    Polecam jeszcze "Filary ziemi", z tym że dobrze się gra dopiero za drugim albo trzecim razem, jak się dobrze pozna wszystkie karty. Ta gra też nie jest losowa, dużo zależy od taktyki gracza. Nie jest też zbyt trudna, moja córka daje spokojnie radę.
    I z zupełnie innej beczki: Fauna. Świetna gra dla dzieciaków zainteresowanych zwierzętami, a takich chyba jest sporo. Losuje się zwierzę i trzeba określić możliwie jak najdokładniej, w jakim rejonie świata żyje, ile waży i jak długi ma ogon;) I teraz zgadnij, ile waży panda wielka, a ile jakiś waleń. I gdzie żyje np. latimeria;) U nas w domu się sprawdza, taka typowa rodzinna gra, opisana od lat 10ciu, ale moja córka dostała ją na siódme urodziny chyba i zawsze z nami wygrywała;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten wątek mnie kiedyś zrujnuje. Każdy kolejny komentarz, to nowe tytuły. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w swym niepohamowaniu spytam - grał ktoś w Munchkina? Rozwala mnie strona graficzna i opisowa gry :D

      Usuń

  12. Może macie ochotę zabawić się w poszukiwanie skarbów i wyruszyć w rejs z piratem Rabarbarem? Jeśli tak to na naszym blogu w łatwy sposób można zdobyć "Dzieje Pirata Rabarbara" :)
    Zapraszamy do zabawy:

    http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/08/wakacyjne-poszukiwanie-skarbow.html

    Jeśli nie macie ochoty brać udziału bardzo przepraszam za spam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rabarbara posiadawszy, więc niech się inni cieszą :) Dzięki za zaproszenie.

      Usuń
  13. Ja tylko chciałam uprzedzić... Tez zaczynaliśmy od Carcassonne... W tym roku w mężu mym jakaś nagła przemiana nastąpiła i jedną nadstawkę Billego mamy już zapełniona planszówkami. DLa dorosłych. Z tym,że on jakimiś nieziemskimi zasobami cierpliwości dysponuje i zmieniając zasady potrafi czasami we wszystko zagrać z prawiepięciolatem... Nawet w Ora et labora... W dodatku infekujemy wszelkich znajomych...
    Plusem jest to, że moje wydatki na książki mają teraz przyjemną przeciwwagę :D (znaczy się nie tylko ja trwonię, bardzo pokrzepiająca myśl :D)

    Co do Dzieci z C. to ja poskąpiłam, bo mamy wersje normal.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na razie spokój, bo przeciwwagą dla planszówek jest, otwarty codziennie, kompleks sportowy. Starszy zaopatrzony w rękawice bramkarskie wędruje po obiedzie i wraca o 20 tak schetany, że na rozrywki stricte umysłowe nie ma sił. Nawet czytania wieczornego jest co kot napłakał, bo towarzysze odpływają po ~4 stronach. Z Młodszym jest to samo, z tym że on nie uległ gorączce Euro i zadowala się bieganiem dookoła boisk, ewentualnie próbami jazdy na deskorolce. Ale efekt wyczerpania jest ten sam :)
      PS. A ja sobie siedzę na ławeczce i z wysokości nasypu udaję, że obserwuję dziatki , podczas gdy Kindle nie stygnie nawet na minutę :P

      Usuń

"Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników je zamieszczających. Prowadzący bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść tych opinii."