Panie Pawle kochany! Królu złoty! No jakbym tak na wyciągnięcie ręki miał, to za nóżki bym podjął i do stalówki całowania głowę pochylił. To ja tu w głowę zachodzę, co po klasyce? Dziurę tematyczną łatam jakimiś importowanymi tytułami, a tu bez żadnej zapowiedzi, bez zająknięcia żadnego ze strony Internetu, rzekłbym nawet cichcem promocyjnym zupełnym, spada na mnie z półki taaaaaaaka książka o futbolu! Chociaż nie powiem, żal jednak do autora mam, bo to serca naprawdę trzeba nie mieć, żeby tak dobrą książkę na temat młodocianych adeptów piłki kopanej napisać, żeby Młodszy odłożyć jej nie chciał, a biedny ojciec musiał na głos czytać po 70-100 stron dziennie. Póki chrypa i kaszel nie przekonywały zasłuchanego Szymka, że na dziś, to już naprawdę musi być koniec, a zaklęcie "jeszcze jeden rozdział" traciło moc. Ale nie ma tego złego ... Przekonałem się, że na sportowego komentatora się nie nadaję.
Zatem co między okładkami czeka na entuzjastów ganiania za gałą? Ano, historia Messiego i Ronalda. Zaraz, proszę jeszcze nie odchodzić! To nie jest fabularyzowana historia tego z grzywką na żel i małego z Argentyny, tu chodzi o dwóch swojskich chłopaczków z jeszcze bardziej swojskiej Pięknogóry i ich przygodę z kopaniem balona (jakiego?, dowiecie się w trakcie lektury). A że ksywy takie, a nie inne? Sami się domyślcie.
Paweł Beręsewicz postawił na sprawdzony trzon fabularny, znany już z powieści Bahdaja, z tym, że ubrał go we współczesne dekoracje. Podobnie jak w "Do przerwy ...", motorem napędowym wydarzeń jest w książce piłkarska rywalizacja między szeregiem lokalnych drużyn. Zawodnikami jednej z nich, Fruteksu Pięknogóra, są wspomniani wyżej młodzieńcy. Od lat przyjaciele, mimo że kibice wrogich barw klubowych, muszą zmierzyć się z wieloma przeszkodami, które staną ich klubowi na drodze do upragnionej sławy i zwycięstwa. Nie dość, że w klasie pojawi się nowa koleżanka, której poczynania wprowadzą zamęt nie tylko w sportowe, ale i prywatne życie bohaterów, to jeszcze braknie sponsora, a to zawodników, a to trenera, a to to, a to tamto. I tak aż do końca lektury nie wiemy czy będzie ten szczęśliwy finał, czy nie. Ode mnie się nie dowiecie, sami sobie poogryzajcie paznokcie czytając.
Autor jest świetnym obserwatorem i póki co bezkonkurencyjnie, na blisko trzystu stronach swej powieści, przedstawił światek małomiasteczkowego sportu w wydaniu dla juniorów. Jako ojciec (jednego trenującego zapamiętale, a drugiego trenującego z doskoku), dwóch piłkarzy amatorów mogłem tylko ze zrozumieniem kiwać głową nad opisami zachowań zawodników, rodziców, kibiców czy trenerów. I podziękować panu Pawłowi za wstrzemięźliwość w tychże opisach, bo "Więcej niż klub", to historia bardzo stonowana i niektóre wynaturzenia związane z zamieszaniem zwanym "futbol" są opisane w naprawdę łagodny sposób. Ale, ale! Żeby nie było, że jojczę, powieść to wspaniała historia o miłości do sportu, o lokalnym patriotyzmie, o wyborach, których trzeba w życiu (nie tylko dorosłym) dokonywać, o stosunkach rodzic-dziecko, o realizowaniu swoich niespełnionych marzeń poprzez potomka, ba! i o wielu innych sprawach. Wielopłaszczyznowa.
Dla mojego słuchacza najważniejsze było jednak haratanie w gałę. Dynamiczne opisy starć w kolejnych meczach rozgrywanych w Wojewódzkiej Lidze Przyszłych Gwiazd, które próbowałem maksymalnie ozdobić wokalnymi popisami, to była esencja tej czytelniczej przygody. Wiecie te wszystkie: "rozrzucał piłki po skrzydłach", "popędził prawym skrzydłem" czy "dostał podanie trzydzieści metrów przed bramką". Mniód! Do tego wspomnieć należy, że i humor w książce jest, ba znalazło się nawet miejsce dla będących moją zmorą kart ze sławnymi piłkarzami.
Podsumowując, mądra i zabawna książka dla wszystkich, którzy wiedzą co to blaugrana, kim jest Luis Enrique i o co chodzi z wolejem i spalonym. Oraz dla ich rodziców, którzy chcąc nie chcąc musieli się tego wszystkiego nauczyć. Podsuńcie swoim graczom, a jeśli będziecie, tak jak ja, chcieli poczytać im na głos, to przetrenujcie prawidłowe czytanie co trudniejszych nazwisk, bo mnie ze dwa razy wytknięto złą wymowę. Szczerze polecam!
Zatem co między okładkami czeka na entuzjastów ganiania za gałą? Ano, historia Messiego i Ronalda. Zaraz, proszę jeszcze nie odchodzić! To nie jest fabularyzowana historia tego z grzywką na żel i małego z Argentyny, tu chodzi o dwóch swojskich chłopaczków z jeszcze bardziej swojskiej Pięknogóry i ich przygodę z kopaniem balona (jakiego?, dowiecie się w trakcie lektury). A że ksywy takie, a nie inne? Sami się domyślcie.
Paweł Beręsewicz postawił na sprawdzony trzon fabularny, znany już z powieści Bahdaja, z tym, że ubrał go we współczesne dekoracje. Podobnie jak w "Do przerwy ...", motorem napędowym wydarzeń jest w książce piłkarska rywalizacja między szeregiem lokalnych drużyn. Zawodnikami jednej z nich, Fruteksu Pięknogóra, są wspomniani wyżej młodzieńcy. Od lat przyjaciele, mimo że kibice wrogich barw klubowych, muszą zmierzyć się z wieloma przeszkodami, które staną ich klubowi na drodze do upragnionej sławy i zwycięstwa. Nie dość, że w klasie pojawi się nowa koleżanka, której poczynania wprowadzą zamęt nie tylko w sportowe, ale i prywatne życie bohaterów, to jeszcze braknie sponsora, a to zawodników, a to trenera, a to to, a to tamto. I tak aż do końca lektury nie wiemy czy będzie ten szczęśliwy finał, czy nie. Ode mnie się nie dowiecie, sami sobie poogryzajcie paznokcie czytając.
Autor jest świetnym obserwatorem i póki co bezkonkurencyjnie, na blisko trzystu stronach swej powieści, przedstawił światek małomiasteczkowego sportu w wydaniu dla juniorów. Jako ojciec (jednego trenującego zapamiętale, a drugiego trenującego z doskoku), dwóch piłkarzy amatorów mogłem tylko ze zrozumieniem kiwać głową nad opisami zachowań zawodników, rodziców, kibiców czy trenerów. I podziękować panu Pawłowi za wstrzemięźliwość w tychże opisach, bo "Więcej niż klub", to historia bardzo stonowana i niektóre wynaturzenia związane z zamieszaniem zwanym "futbol" są opisane w naprawdę łagodny sposób. Ale, ale! Żeby nie było, że jojczę, powieść to wspaniała historia o miłości do sportu, o lokalnym patriotyzmie, o wyborach, których trzeba w życiu (nie tylko dorosłym) dokonywać, o stosunkach rodzic-dziecko, o realizowaniu swoich niespełnionych marzeń poprzez potomka, ba! i o wielu innych sprawach. Wielopłaszczyznowa.
Dla mojego słuchacza najważniejsze było jednak haratanie w gałę. Dynamiczne opisy starć w kolejnych meczach rozgrywanych w Wojewódzkiej Lidze Przyszłych Gwiazd, które próbowałem maksymalnie ozdobić wokalnymi popisami, to była esencja tej czytelniczej przygody. Wiecie te wszystkie: "rozrzucał piłki po skrzydłach", "popędził prawym skrzydłem" czy "dostał podanie trzydzieści metrów przed bramką". Mniód! Do tego wspomnieć należy, że i humor w książce jest, ba znalazło się nawet miejsce dla będących moją zmorą kart ze sławnymi piłkarzami.
Podsumowując, mądra i zabawna książka dla wszystkich, którzy wiedzą co to blaugrana, kim jest Luis Enrique i o co chodzi z wolejem i spalonym. Oraz dla ich rodziców, którzy chcąc nie chcąc musieli się tego wszystkiego nauczyć. Podsuńcie swoim graczom, a jeśli będziecie, tak jak ja, chcieli poczytać im na głos, to przetrenujcie prawidłowe czytanie co trudniejszych nazwisk, bo mnie ze dwa razy wytknięto złą wymowę. Szczerze polecam!
Bym skomentował, ale jako niezainteresowany piłką ojciec dwóch córek mogę jedynie wyrazić swój brak zainteresowania omawianą pozycją. Ale w razie czego, mogę podrzucić np. urocze tytuły książek o balecie. I Barbie.
OdpowiedzUsuńI pewnie Barbie tańczącej balet na grzbiecie My Little Pony tudzież innego jednorożca? Bym skomentował, ale jako niezainteresowany księżniczkami ojciec dwóch synów mogę jedynie wyrazić swój brak zainteresowania proponowanymi pozycjami :P
UsuńTośmy osiągnęli porozumienie. Szybko nam poszło :) Ja bym jednak na Twoim miejscu nie skreślał baletu, bo może wpychasz synów w stereotypowe role płciowe i piłkę nożną, a oni woleliby taniec :P
UsuńPaczaj jeno jak ambicja rodzica może być kłodą w karierze dziecka :D Ja za młodego akurat więcej tańczyłem niż grałem, więc stereotypami się nie przejmuję. Co prawda nie był to balet, ale krzesanego odczyniałem z ogniem w obcasach :)
UsuńKrzesany? Znaczy zespół pieśni i tańca ludowego to był? :D
UsuńŁoj diridi, łoj diridiridi uha! :)
UsuńCoś się wykręcasz :P A strój ludowy miałeś? Czapkę krakuskę?
UsuńW świętokrzyskim?! Krakuskę??!! I nie ciągnij za język, bo to było tak dawno i nieprawda, że samemu mi się wierzyć nie chce :) Tylko garść zdjęć została na pamiątkę, ale akurat nie w strojach ludowych :)
UsuńA co tam macie regionalnego na głowę?
UsuńEj, no weź coś zeznaj, nikt się nie dowie :D
Rodzaj maciejówki chyba? Zbyt dawno temu miałem do czynienia z lokalną etnografią. I to w sumie wszystko co mogę zeznać, tak w cztery wirtualne oczy :P
UsuńMaciejówka ok, ale z piórkiem? :D No dobra, to mamy kolejny temat na ewentualne spotkanie bezpośrednie.
UsuńZaproponowałbym powrót do meritum, ale spojrzałem na komentarze i wydaje się, że temat się wyczerpał. Ale dryf nam wyszedł ładny :P
UsuńNo jakiego meritum? Meritum załatwiliśmy w dwóch pierwszych komentarzach :D A po dryfować zawsze przyjemnie.
UsuńJeśli o piłce mowa: W zapowiadanej na sierpień (w Norwegii oczywiście) trzeciej powieści Marii Parr "Keeperen og havet" tj. "Bramkarz i morze" wątek piłkarski ma grać istotną rolę. Rzecz ma być swobodnym sequelem "Gofrowego serca" dziejącym się ok. 3 lata później (choć wcześniej autorka zarzekała się, że sequeli pisać nie będzie). Z tego, co ujawniono dotychczas w zapowiedziach, i co w jakimś wywiadzie zdradziła rosyjska tłumaczka tej książki (Rosjanie prawo do przekładu kupili "na pniu"), rzecz zapowiada się nieźle...
UsuńI to jest bardzo dobra wiadomość, bo Marię Parr lubię wielce. Bardziej chyba za Tonję, ale kontynuacją Serca nie pogardzę. Mam nadzieję, że nasi wydawcy nie przegapią okazji :D
Usuńło matko... właśnie miałam się zabrać za czytanie, ależeś mnie odstraszył >>>Podsumowując, mądra i zabawna książka dla wszystkich, którzy wiedzą co to blaugrana, kim jest Luis Enrique i o co chodzi z wolejem i spalonym
OdpowiedzUsuńTotalnie nieprzygotowana! I w dodatku nikt z rodziny...
Oraz ich rodziców ... Będzie okazja się podciągnąć :) Nie przeczę, że mając za sobą doświadczenie z takich turniejów i dwóch pasjonatów na nasłuchu wchodziła pewnie lepiej niż będzie totalnym ignorantom, ale książki bać się absolutnie nie należy, bo to, po odrzuceniu lejtmotiwu, pełna mądrych obserwacji natury ogólnej, pozycja :)
UsuńA jak ten "Honor złodzieja"? Idzie jakoś?
OdpowiedzUsuńJuż dawno skończyłem, tylko czasu na zmianę okładki nie mam. W dwóch słowach - bez rewelacji. Do Lamory się nie umywa. Ale to moim zdaniem :)
UsuńUprzejmie dziękuję, wezmę pod uwagę. S właśnie do północy czytał, CZYTAŁ! kolejny tom Najfutbolniejszych, których dostał od Mikołaja. Może pod choinką znajdzie polską wersję?
OdpowiedzUsuńO, widzisz! "Najfutbolniejsi" już chyba wpisani do katalogu, to czas na wizytę w biblio. Tylko, że to, z tego co kojarzę, jakiś miks piłkarsko - kryminalny? No nic, zobaczymy. Wyboru nie ma zbyt dużego, bo taki cykl Garlando upadł po drugim tomie i już się nie podniósł, a w sumie szkoda. A "Więcej niż klub" szczerze polecam :)
UsuńTak, Najfutbolniejsi rzeczywiście mają zagadki wplecione w wątek, ale i niebywale ciekawie (zieeew) rozpisane akcje boiskowe... Syn mój po matce stroniący od wszelakich kryminalnych zagadek i nie łykający nawet kultowych Lassego i Mai, Najfutbolniejszych łyka jak żelki. No i, tfu tfu, póki co seria ma 7 tomów i chyba nie pada. Szczerze polecam, nie pierwszy raz. Sama przeczytałam chyba 3 pierwsze tomy i żyję...
UsuńJednak 6 tomów póki co.
UsuńAmazon donosi, że Garlando naprodukował przygód "Cebulek" co niemiara, szkoda zatem, że wydawnictwo nie pociągnęło serii, tym bardziej, że jak tak patrzę, to raczej deficyt tematyczny jest. A sześć tomów, to zawsze lepiej niż dwa, które tylko rozbudziły apetyt na więcej :P
UsuńO matko jedyna, że dopiero teraz to zobaczyłam! Toż to książka dla moich chłopaków! Byłaby pod choinkę jak znalazł, a tak to będzie... później, bo że być musi to nie mam wątpliwości :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w święta i całym przyszłym roku
m.
To chyba dlatego, że mój blog powoli odchodzi w zapomnienie. Wpisów jak na lekarstwo, to i ludzie nie zachodzą :P A książka naprawdę zacna, nie tylko w warstwie piłkarskiej. Mam nadzieję, że się spodoba :) Wam też życzę wszystkiego dobrego i świętego spokoju :D
Usuń